Olga Mane była Polką, chciała studiować w Moskwie medycynę. W 1935 roku została aresztowana za szpiegostwo. Pod takim, często bezpodstawnym zarzutem, zamknięto w gułagach wiele osób z polskimi korzeniami. W latach 30. Związek Sowiecki opanowała fala stalinowskiego terroru. Młoda Polka trafiła na północ, nad Morze Białe, do gułagu na Wyspach Sołowieckich. Bała się. Słyszała straszne pogłoski o lokatorach wysp. W tamtym czasie Moskwa huczała już od plotek. Gawiedź dyskutowała o tym, co wydarzyło się w Ukrainie. Mane dowiedziała się, że trafi do miejsca gdzie przetrzymuje się około trzystu "ukraińskich kanibali". Opowieść z Wysp Sołowieckich Relacja Mane jest znana dzięki pracy Ukraińsko-Kanadyjskiego Centrum Badań i Dokumentacji, starającego się zachować pamięć o Hołodomorze. Organizacji udzieliła wywiadu, z którego wynika, że jej obawy szybko się rozwiały. - Wystarczyło zobaczyć tych nieszczęśliwych, bosych, na wpół nagich Ukraińców. Trzymano ich w starych zabudowaniach klasztornych. Wielu miało napuchnięte z głodu brzuchy, większość była chora psychicznie - opowiadała kobieta. Zaczęła im pomagać. Oni mówili jej o sobie. - Opisywali jak ich dzieci zmarły z głodu i jak oni sami, niemal umierający, gotowali ciała swoich dzieci i je jedli. Byli w stanie szoku wywołanego głodem. Gdy zrozumieli, co się stało, stracili rozum - relacjonowała Mane. Ci ludzie byli świadkami i uczestnikami najstraszniejszych dni Ukrainy. Hołodomor Ukraina - najżyźniejsze ziemie Europy. Na przełomie lat 20. i 30. władze ZSRS zdecydowały o przymusowej kolektywizacji wsi. Wszystkie plony zajmowało opresyjne państwo. Pól strzegli uzbrojeni wartownicy, produkty rolne odbierano siłą. Za zerwanie pięciu kłosów z pola groziła kara śmierci lub 10 lat w łagrze. Ponadto władze wymagały od wsi zbiorów, które przekraczały możliwości produkcyjne. Lokalni kacykowie zabierali więc dla Moskwy jedzenie, które miało wyżywić mieszkańców Ukrainy. Najpierw zaczął się proces rozpadu relacji społecznych. Hojny gospodarz w obawie przed kradzieżami barykadował swój dom. Sąsiedzi przestali sobie ufać. Zachodzili w głowę, jak to się dzieje, że rodzina znajomych nie głoduje. To z kolei prowadziło do typowych dla komunistycznego państwa donosów. Wszyscy zaczęli się wzajemnie podejrzewać o "nielegalne" ukrywanie żywności. W końcu powszechne stały się napady i kradzieże. Jedzenia było coraz mniej. Zaostrzyła się też kontrola i brutalność w wykrywaniu "przestępstw". Wielką pracę dla udokumentowania ukraińskiego Wielkiego Głodu, wykonała Anne Applebaum w książce "Czerwony Głód". Wspomina w niej o skali kradzieży i jej konsekwencjach. Ludzie zaczęli okradać nie tylko państwo, ale też swoich sąsiadów. Dla przykładu kary były brutalne. Pewien przewodniczący rady wiejskiej w obwodzie kijowskim złapał dwie nastolatki za kradzież. Przypalał im ręce, wbijał w nie igły. Tak pobił dziewczyny, że jedna zmarła, druga trafiła do szpitala. Dochodziło do wielu samosądów. Nawet sowieckie władze częściowo próbowały temu zapobiegać, ale skala problemu w 1933 roku była już zbyt wielka. Ukrainę ogarnęła masowa psychoza głodu. Wielki Głód Ludzkie ciało najpierw spala zapasy glukozy. Człowiek cały czas myśli o jedzeniu. Jeżeli go nie dostarczy, organizm zaczyna spalać tłuszcze. Wtedy człowiek staje osłabiony. Jest jeszcze trzecia faza głodu. Niedożywiony organizm zacznie w końcu trawić białka. Zacznie żywić się swoimi własnymi tkankami. Ciało będzie zatrzymywać wodę, oczy staną się wielkie, brzuch spuchnie. Pod naciągniętą skórą widać kości. Wyczerpane organizmy stają się podatne na wszelkie infekcje, zapalenia i choroby, również skórne, które w końcu uniemożliwią jakiekolwiek funkcjonowanie. To spotkało ukraińską wieś na wiosnę i lato 1933 roku. Ludzie zostali pozbawieni żywności na jesień 1932 i musieli przetrwać bardzo ciężką zimę. Po paru miesiącach głodu w ich organizmach zachodziły zmiany nie tylko fizyczne, ale również psychiczne. Ludzie początkowo zaczęli wynosić się z domów do miast. Próbowali pracować, żebrać albo kraść. Ale w miastach jedzenia również było mało i było faktycznie reglamentowane. Z tego okresu zachowały się zdjęcia ludzi, którzy wycieńczeni po prostu umierają na ulicach. Ci, którzy wciąż żyli, wracali do swoich domów. Wracali, by w nich umrzeć. Według różnych szacunków Hołodomor pochłonął od 3 do 10 milionów ludzkich istnień. Liczby te są tak abstrakcyjne, że trudno jest sobie wyobrazić. Tych, którzy wciąż żyli, czekał los być może straszniejszy od śmierci. Applebaum wskazuje, że Ukrainę ogarnęła fala szaleństwa - halucynacji, psychozy, depresji. Dochodziło do dziwnych, strasznych morderstw. Czasami rodzice w szale atakowali swoje dzieci. Czasami dzieci zostawiły na pastwę losu rodziców i dziadków. I to wciąż nie był koniec ukraińskiej tragedii. Obłęd Na wiosnę 1933 roku w wielu ukraińskich wsiach panował trudny do wytrzymania smród rozkładających się ciał. Nie jest to przesadzona opowieść, znajduje ona potwierdzenie nawet w relacjach polskich dyplomatów, którzy działali w konsulatach w Kijowie i Charkowie. Ludzie na wsi właściwie nie żyli, tylko wegetowali. Aż w końcu w całym tym szaleństwie doszło do aktów kanibalizmu. Opowieść o nich jest o tyle trudna, że w dużej mierze odnosi się do historii przekazywanych z pokolenia na pokolenie, często zniekształconych, zasłyszanych od osób, które nie były bezpośrednimi świadkami takich zdarzeń. O takich historiach nie będziemy opowiadać. Przedstawione poniżej relacje pochodzą z raportów OGPU - policji wewnętrznej Związku Sowieckiego. Kwiecień 1933: 50-letnia kobieta we wsi Zelenki w rejonie bohusławskim poderżnęła gardło 12-letniemu chłopcu. Części ciała włożyła do torby. Następnie pozwolono jej przenocować we wsi Horodyszcze. Gospodarz - obywatel Szerstiuk usłyszał od niej, że mięso pochodzi od cielaka i ugotował je. Posiłkiem nakarmił swojego gościa, rodzinę, sam również jadł. W nocy w torbie kobiety odkrył resztki ciała zabitego chłopca. 50-latka została aresztowana. Wiosna 1933: W Winnicy rolnik zabił i zjadł swoje dwie córki. Obywatel K. "o morderstwo obwinił długi okres głodu. Podczas rewizji nie znaleziono żadnej żywności". Do analogicznej sytuacji doszło we wsi Dubyna w obwodzie winnickim. Wiosna 1933: Nowoołeksandriwka. 14-latek zabił i prawdopodobnie zjadł swoją siostrę. Z raportu OGPU wynika, że mieszkańcy wsi uważali chłopca za chorego psychicznie i obawiali się, że powróci do miejscowości. To jedynie skrawek raportów OGPU. W dokumentach pojawia się wiele notatek o "głodujących członkach rodziny", którzy zabijają słabszych, najczęściej dzieci i "odżywiają się ich mięsem". Applebaum w "Czerwonym Głodzie" przytacza dane z raportów. W obwodzie charkowskim w marcu 1933 roku doszło do dziewięciu takich incydentów. W kwietniu odnotowano ich 55. W maju - 132. W czerwcu - 221. Raport szefa OGPU w obwodzie kijowskim: Od 9 stycznia do 12 marca doszło do 69 przypadków kanibalizmu. W tym samym sprawozdaniu jest informacja, że liczba jest niedoszacowana, a incydentów było "znacznie więcej". Temat tabu Po złagodzeniu przymusowej kolektywizacji, ukraińska ludność latami wracała do normalności. Przez cały okres Związku Sowieckiego Hołodomor był tematem tabu. O zachowanie relacji z tego okresu różne ukraińskie instytucje mogły zacząć starać się dopiero po upadku ZSRS. Wielką pracę wykonali w tym zakresie ukraińscy historycy oraz wspomniane już Ukraińsko-Kanadyjskie Centrum Badań i Dokumentacji, na stronie którego można w języku ukraińskim z angielskimi napisami posłuchać nagranych relacji świadków Wielkiego Głodu. Przygotowanie wywiadów było jednym z działań, by opowiedzieć światu o przemilczanej tragedii Ukrainy w latach 30. Celem było między innymi uznanie Hołodomoru za ludobójstwo. Polski Sejm i Senat podjął taką uchwałę w 2006 roku. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!