Z każdym kolejnym rokiem po odzyskaniu niepodległości, obywatele II Rzeczypospolitej coraz bardziej interesowali się własnym krajem, co wydatnie przełożyło się na rozwój turystyki. Mimo początkowych problemów z infrastrukturą zarówno transportową, jak i hotelarską, dyrekcja Polskich Kolei Państwowych szybko doszła do wniosku, że to właśnie turystyka może być nowym, poważnym źródłem dochodów. Państwo zaczęło rozwijać własne zdrojowiska, na czele z najpopularniejszą w okresie przedwojennym Krynicą w Beskidach. Co więcej, proces ten zaczęły wspierać rozbudowujące się prywatne ośrodki, od 1928 roku zrzeszone w Związku Uzdrowisk Polskich. Problemem pozostawał jednak transport. Nie tylko przez różnice w infrastrukturze byłych zaborów, nie tylko przez zniszczenia wojenne, ale przede wszystkim ze względu na biedę i ograniczenia finansowe budżetów domowych w odrodzonym państwie. Jeżeli mówimy o powszechnej skali turystyki, o samochodach nie warto nawet wspominać. Pomijając stan dróg, pod koniec lat 30. w Polsce zarejestrowanych było zaledwie kilkadziesiąt tysięcy prywatnych pojazdów. Dlatego pierwszym wyborem turysty stał się pociąg, zaś najpopularniejszymi kierunkami - morze i góry. W tym drugim przypadku PKP miały dla klientów szczególną ofertę. Polak potrafi kombinować Przełomowy był rok 1929, ponieważ wtedy po raz pierwszy w Zakopanem urządzono zawody Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Polacy zainteresowali się zimowiskami i narciarstwem, co szybko znalazło odzwierciedlenie w propozycjach PKP. Nie tylko na poziome nowych tras, ale przede wszystkim cen biletów. Zniżki w pociągach turystycznych sięgały od 25 do nawet 66 proc. Tutaj pojawił się problem, bo początkowo władze PKP wykazały się naiwnością. Otóż zanim wprowadzono dokumenty uprawniające do zniżki, ulgę miał ten, kto miał ze sobą narty. "W efekcie na linii Lwów-Worochta można było spotkać wiejską kobiecinę z koszami pełnymi jaj, serów i kiełbas... oraz z nartami. Oczywiście na szusowaniu przekupka nie znała się ani trochę, ale bez wątpienia umiała liczyć" - wskazuje Robert Gawkowski w książce "Wypoczynek w II Rzeczpospolitej". Narty-dancing-brydż Począwszy od 1932 roku, koleje zaczęły organizować pociągi popularne. Inspirowano się włoskimi składami Treni popolari w ofertach świątecznych. W lutym tego roku po raz pierwszy, z kilku miast w Polsce ruszył pociąg narciarski. Zorganizowano go następująco: poszczególne wagony wyjechały w sobotę z Warszawy, Poznania, Katowic, Krakowa i Lwowa - w pobliżu którego łączyły się w jeden, długi skład. Tam dopinano też wagon restauracyjny i wagon do przechowywania nart. Pociąg w ciągu 10 dni pokonywał trasę 1200 kilometrów. Jeździł w nocy, w dzień zatrzymywał się w uzdrowiskach i kurortach, gdzie turyści brali udział w wycieczkach narciarskich. Nic nie działo się przypadkowo, klienci mieli propozycje kilku tras, a nad ich wypoczynkiem czuwali instruktorzy. Tak więc w dzień był czas na narty, w nocy zaś na wypoczynek lub szeroko pojętą integrację. Trasa rozpoczynała się w Worochcie, leżącej dziś w Ukrainie. Następnie pociąg przejeżdżał przez Sławsko, Truskawiec, Sianki, Krynicę, Rabkę, Zakopane, Zwardoń, po czym narciarska przygoda kończyła się w Wiśle. Kąpiel w pociągu Sezonowy pomysł okazał się "strzałem w dziesiątkę" i w kolejnych latach PKP zaczęły wdrażać pociągi popularne jako stały element swojej oferty w różnych porach roku. Pojawił się na przykład "pociąg kajakarski". By propozycja była opłacalna, wprowadzono wymóg minimalnej frekwencji na składy turystyczne - 325 pasażerów. Według nowych zasad pociągi zaczęły kursować od 1933 roku. "Już w pierwszych dwóch latach frekwencja pociągów popularnych przekraczała w każdym roku po ćwierć miliona uczestników" - czytamy w wydanym w 1939 "XX-leciu komunikacji w Polsce odrodzonej". W 1936 roku nowa oferta przyciągnęła prawie 650 tys. osób. Tak ogromne zainteresowanie pociągami urlopowymi przekładało się na dynamiczny rozwój kurortów, czego koronnym przykładem jest otwarcie, właśnie w 1936, kolejki linowej na Kasprowy Wierch, która cieszy entuzjastów Tatr do dzisiaj. Turystyka rozwijała się najszybciej w górach, a pociąg narciarski, w stałej ofercie PKP noszący nazwę "Rajd Kolejowo-Narciarski", pozostał flagową propozycją wypoczynkową. Wraz ze wzrostem zainteresowania, zmieniał się sam pociąg. Obok wagonów pasażerskich pojawiły się wagony: towarzyski, restauracyjny, kinowy, warsztatowy dla sprzętu narciarskiego czy nawet wagon kąpielowy. Do składu dołączano wagony pasażerskie III klasy, z miejscami leżącymi. Jednocześnie turyści mogli liczyć na specjalny rozkład jazdy, materiał informacyjne i przewodniki. Natomiast PKP i Liga Popierania Turystyki nieustannie prowadziły "akcję propagandową" (dziś powiedzielibyśmy reklamową), która zapewniała rosnący z każdym rokiem wzrost dochodów. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!