Kowalczyk, mówiąc o "straszeniu CETĄ" przyznał jednocześnie, że ze wspomnianą umową wiążą się problemy. Wymienił m.in. kwestie związane z rozwiązywaniem sporów. "W sądzie arbitrażowym możemy nie mieć żadnego przedstawiciela, bo ma się on składać z pięciu Kanadyjczyków i pięciu przedstawicieli UE. (...) Może dojść do sytuacji, że spór między Polską a Kanadą będzie rozstrzygany przez pięciu Kanadyjczyków i żadnego Polaka" - wyjaśniał minister w rozmowie z Markiem Chądzyńskim i Grzegorzem Osieckim. Kowalczyk wskazał też na korzyści płynące z CETA - m.in. większą wymianę handlową, możliwości dla eksportu i dodarcia za pomocą wspomnianej umowy do USA. Stąd jednak - jak tłumaczył minister - się biorą też zagrożenia. Obawy może wzbudzić napływ tańszej żywności z USA przez Kanadę. Zapytany o zagrożenia dla polskiego rolnictwa, Kowalczyk zaznaczył, że "przez siedem lat jesteśmy bezpieczni, bo umowa zakłada, że jej zapisy odnośnie tego sektora wchodzą z opóźnieniem". "Pytanie, co potem" - skwitował. Podkreślił jednak, że podnoszony m.in. przez PSL problem GMO nie istnieje, bo produkty modyfikowane genetycznie są w umowie CETA wykluczone. Całość w "Dzienniku Gazecie Prawnej".