Podczas piątkowego nalotu na południowe przedmieścia stolicy Libanu Bejrutu izraelskie samoloty zrzuciły w ciągu kilku minut 80 bomb - przekazał "New York Times", powołując się na dwóch wysokich urzędników izraelskiego establishmentu obronnego. Nie podano ich rodzaju i wagi. Izraelska armia poinformowała po ataku, że lotnictwo uderzyło w kwaterę główną Hezbollahu, zbudowaną pod budynkami mieszkalnymi w dzielnicy Dahije. Kilka z nich się zawaliło. Według Ministerstwa Zdrowia Libanu zginęło co najmniej 11 osób, a 108 zostało rannych. Wraz z Nasrallahem zginęło kilku innych wyższych dowódców Hezbollahu, w tym Ali Karaki, który kierował działaniami grupy na południu Libanu. Liban. Szef Hezbollahu nie żyje. Rozkaz wydał Netanjahu Rząd Izraela dyskutował o ataku już od początku tygodnia, ale premier Benjamin Netanjahu podjął ostateczną decyzję tuż przed nalotem, gdy przebywał w Nowym Jorku - poinformował w sobotę Kanał 12. Premier autoryzował operację, po czym udał się do siedziby ONZ, by wygłosić przemówienie podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego. Po uderzeniu na Bejrut skrócił swoją wizytę w USA i od razu wrócił do Izraela. Premier zdecydował o ataku po konsultacjach z ministrem obrony Joawem Galantem, który namawiał go, by zgodził się na uderzenie; taką decyzję popierali też szefowie Mosadu i służby bezpieczeństwa Szin Bet, Dawid Barnea i Ronen Bar - dodała stacja. Szef Sztabu Generalnego sił zbrojnych gen. Herci Halewi miał poinformować w piątek po południu Galanta, że "Nasrallah jest w bunkrze i można rozpocząć operację". Minister obrony zadzwonił zaś do premiera i poprosił o zgodę na atak. Kanał 12 zaznaczył, że Netanjahu, prowadząc z własnymi ministrami dyskusję o ataku, rozmawiał jednocześnie z przedstawicielami USA o ewentualnym zawieszeniu broni. Amerykańska i francuska dyplomacja publicznie ogłosiły w czwartek plan przerwy w walkach, uznając, że Netanjahu się na niego wstępnie zgadza. Atak Izraela na Liban. Netanjahu wykiwał USA Amerykańscy urzędnicy byli rozgniewani postawą Izraelczyków i czuli się oszukani - podała stacja. - Galant zadzwonił do swojego odpowiednika w USA Lloyda Austina, ale już po rozpoczęciu operacji, co trudno uznać za wcześniejsze ostrzeżenie - powiedziała w piątek rzeczniczka Pentagonu Sabrine Singh. Netanjahu nie chciał informować z wyprzedzeniem Amerykanów, ponieważ bał się, że USA będą chciały zapobiec uderzeniu - poinformował Kanał 12, powołując się na zaznajomione ze sprawą źródła. O tym, że celem izraelskiego ataku był Hasan Nasrallah informowano już w piątek, na krótko po ostrzale, jednak źródło agencji Reutera podawało, że przywódca Hezbollahu żyje. Sama organizacja twierdziła również, że Nasrallah nie odniósł obrażeń - później pojawiły się doniesienia, że kontakt z szefem Hezbollahu miał zostać utracony już w piątkowy wieczór. W sobotę rano premier Izraela wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że "rachunki zostały wyrównane". Netanjahu dodał, że lider Hezbollahu był "główną siłą napędową irańskiej osi zła" i w wielu przypadkach to on pobudzał Iran do działania, a nie na odwrót. Ponadto zaznaczył też, iż zabicie Nasrallaha było konieczne dla zmiany układu sił na Bliskim Wschodzie. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!