Jedną z koncepcji, która wyłoniła się z izraelskiego dyskursu wojskowego po wybuchu wojny Izraela z Hamasem w Strefie Gazy - to tzw. ekonomika rakietowa. Chodzi o to, że nie wystarczy mieć najlepszych pocisków lub bomb - należy jednocześnie utrzymywać wystarczająco duże zapasy, aby móc zaspokoić swoje "potrzeby" oraz móc uzupełniać te rezerwy w przypadku przedłużającej się wojny. Nawet w przypadku opracowywania broni mogącej poruszać się z prędkością tysięcy kilometrów na godzinę, uzbrojonej w głowice bojowe i zaawansowane czujniki, skuteczność takiego arsenału ostatecznie i tak sprowadza się do kwestii pieniędzy. Eskalacja na Bliskim Wschodzie. Izraelskie media o "ekonomice rakietowej" Jak donosi "Jerusalem Post", izraelska państwowa komisja śledcza ds. wojny ma zająć się kwestią finansowania dużej liczby wyrzutni obronnych. Przed atakiem Hamasu na Izrael 7 października - poza problemami natury politycznej oraz niedociągnięciami ze strony wywiadu - izraelska armia także borykała się z pewnymi słabymi punktami. Według izraelskich mediów były to niedociągnięcia w odpowiednim wyposażeniu izraelskich sił powietrznych, jednostek pancernych oraz artylerii. "Niepisana zasada jest taka, że rakieta przechwytująca zawsze kosztuje więcej niż rakieta przechwytywana. Obrona jest droższa niż atak" - zauważa dziennik, dodając, że taka dynamika ma miejsce w przypadku Żelaznej Kopuły odpierającej ataki rakietowe Hamasu i Hezbollahu od 2011 r. "To kwestia kosztów była motywacją do opracowania laserowego systemu obrony powietrznej Żelazny Promień, nad którym obecnie pracują Ministerstwo Obrony Narodowej i Rafael (izraelskie przedsiębiorstwo odpowiedzialne za rozwój uzbrojenia oraz wojskowej technologii, dawna część tamtejszego MON - red.)" - wskazano. Pierwsze, gotowe do użycia laserowe systemy obrony powietrznej mają trafić do izraelskiej armii do końca 2025 r. Żelazna Kopuła wyposażona jest w pociski przechwytujące, z których każdy kosztuje około 100 tys. dolarów (390,6 tys. zł). Laser jest dużo tańszy, ponieważ zestrzelić rakiety kosztem zaledwie kilku dolarów - czyli zasadniczo kosztem energii elektrycznej. Nawet po dodaniu kosztów konserwacji oraz zużycia Żelazny Promień ma być dużo bardziej opłacalny w porównaniu do dotychczasowych izraelskich systemów obrony powietrznej. Według raportu Sił Obronnych Izraela, w ubiegły wtorek Iran wystrzelił w kierunku Izraela 181 rakiet balistycznych, z czego "duża część" została przechwycona. Izraelowi pomogły Stany Zjednoczone, którym - za pośrednictwem swoich niszczycieli rakietowych - udało się przechwycić 12 pocisków. Irańczycy musieli wystrzelić zatem około 200 rakiet, z których kilka prawdopodobnie spadło w trakcie lotu - na terytorium Iranu lub Iraku. Iran zaatakował Izrael. Ile kosztował ostrzał Teheranu? Rakieta balistyczna o zasięgu od 1,5 tys. do 2 tys. kilometrów jest kosztowana. Szacunki sugerują, że wyprodukowanie każdego pocisku kosztowało Irańczyków co najmniej milion dolarów (3,9 mln zł), przy czym w ostatnim ataku na Izrael wykorzystano zaawansowane modele, takie jak Emad i Kheibar, a nawet Fattah-1. Ten ostatni jest rzekomo jest hipersoniczny, co oznacza, że może poruszać się oraz manewrować z prędkością pięciokrotnie większą niż prędkość dźwięku. Pociski te swoją prędkością mogą wprowadzać w próbujące ją przechwycić systemy obrony powietrznej. Podsumowując, wtorkowy atak rakietowy Iranu na Izrael kosztował około 200 milionów dolarów. To ogromna suma za ostrzał rakietowy, którego komponenty prawdopodobnie stanowiły niemałą część irańskiego arsenału rakietowego. Jednak z perspektywy Teheranu stanowi to stosunkowo niewielki cios finansowy. Jak donosi Reuters - nawet w obliczu międzynarodowych sankcji - irańskiemu reżimowi udaje się eksportować ropę o wartości 35 miliardów dolarów rocznie (136,7 mld zł). Wtorkowy atak stanowi więc równowartość zaledwie dwóch dni eksportu. "Nie jest to coś, co mogliby robić codziennie, ale też nie był to wydatek, za który kraj będzie pokutować przez kilka miesięcy" - zauważa izraelska gazeta. W odpowiedzi na irański ostrzał Izrael wystrzelił rakiety Arrow-2 i Arrow-3 wyprodukowane przez Israel Aerospace Industries. Rakiety nie były kierowane na irańskie pociski, których trajektoria lotu wskazywała, że spadną na tereny niezamieszkane lub obszary nieistotne pod względem militarnym. We wtorek Irańczycy mieli użyć bardziej precyzyjnych rakiet, co prawdopodobnie poprawiło ich celność w porównaniu z poprzednim atakiem rakietowym na Izrael w kwietniu. Spowodowało to rzecz jasna konieczność większej liczby "przechwytów" i większe koszta po stronie Tel Awiwu. Atak Iranu na Izrael. "Obrona droższa niż atak" Izraelska armia nie ujawniła, ani ile rakiet Arrow użyto do odparcia ataku, ani czy konieczne było skorzystanie z Procy Davida (izraelski system obrony przeciwrakietowej - red.) lub Żelaznej Kopuły do przechwytywania większych fragmentów irańskich pocisków, które nie są głowicami bojowymi, ale nadal mogą powodować wtórne uszkodzenia. Starszy pocisk Arrow-2 - przechwytujący cel na wysokości kilkudziesięciu kilometrów w atmosferze - kosztuje około 3 miliony dolarów (11,72 mln zł). Za nowszy Arrow-3, który przechwytuje rakiety balistyczne w przestrzeni kosmicznej na większych odległościach od granic Izraela, trzeba zapłacić około 2 miliony dolarów (7,82 mln zł). Nawet gdyby użyto około 180 rakiet Arrow obu typów (na 180 irańskich pocisków wystrzelonych w Izrael) koszt przechwycenia wyniósłby około 450 milionów dolarów (1,7 mln zł), czyli ponad dwukrotnie więcej niż koszt irańskiego ostrzału rakietowego. Z danych Banku Światowego wynika, że PKB Izraela na jednego mieszkańca jest ponad dwukrotnie wyższe niż PKB Iranu (50 000 dolarów w porównaniu z 20 000 dolarów w 2022 r.). Z drugiej strony Izrael to kraj liczący zaledwie 10 milionów ludzi, podczas gdy Iran - 90 milionów. Z trzeciej strony - większość środków na zakup rakiet Arrow pochodziła zza Oceanu, ponieważ Stanów Zjednoczonych dotychczas zainwestowały w to przedsięwzięcie około 4 miliardów dolarów (15,6 mld zł). Jak ocenia "JP", dopóki USA będą skłonne nadal finansować izraelskie systemy obrony powietrznej - tak jak ma to miejsce w przypadku Żelaznej Kopuły i Procy Dawida - głównym ograniczeniem po stronie Tel Awiwu będzie jedynie tempo produkcji w rodzimym Israel Aerospace Industries i Rafaelu oraz zakupy niezbędnych komponentów. Źródło: "Jerusalem Post", Times of Israel, Reuters, IDF/X.com ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!