Wyjazd w góry: Dlaczego warto mieć specjalne ubezpieczenie?
Myśląc o bezpieczeństwie na górskim szlaku, jeszcze przed wyjazdem warto poważnie rozważyć zakup dedykowanego ubezpieczenia. Koszt takiej operacji jest niewielki, a w razie wypadku może nas uchronić przed zapłatą monstrualnego rachunku.
To miała być przyjemna wyprawa na najwyższy szczyt w Polsce.
29 czerwca 2014 roku młody mężczyzna z Katowic wybrał się samotnie na Rysy. Szedł od Morskiego Oka, szlakiem wiodącym wokół Czarnego Stawu i przez Bulę pod Rysami. Widoczność tego dnia była mierna. W pobliżu szczytu turysta zabłądził i postawił krok w przepaść, lecąc kilka metrów w kierunku słowackiej Doliny Ciężkiej
Na szczęście lot był krótki, dlatego 19-latek przeżył upadek.
Ranny, z pokiereszowaną nogą i ręką, zdołał telefonicznie wezwać pomoc.
Na ratunek ruszyli mu ratownicy polscy i słowaccy. Warunki pogodowe były fatalne, ulewny deszcz i utrzymująca się mgła sprawiły, że akcja ratunkowa trwała 19 godzin, a uczestniczyło w niej aż 24 ratowników.
Poważnie wyziębiony turysta został odnaleziony i przetransportowany na noszach nad Popradzki Staw. Stąd trafił do szpitala.
Szczęśliwe zakończenie?
Mając na uwadze ocalenie ludzkiego życia - zdecydowanie tak. Ale na zadrapaniach nie skończyły się problemy nastolatka. Wkrótce, o czym szeroko informowały media, miał otrzymać od Słowaków rachunek opiewający na kwotę... 15 tysięcy euro!
To jedna z wielu tego typu historii.
Dobrze znana, bo została dostrzeżona i opisana przez dziennikarzy. Jednak ludzi, którzy wybierają się w Tatry nie wiedząc, że powinni się ubezpieczyć na wypadek tragedii, a potem słono płacą, gdy coś im się przytrafi na Słowacji, jest o wiele więcej.
Zdziwienie, jakie maluje się na ich twarzach, gdy ratownicy oczekują zapłaty za swoje usługi, bierze się z braku znajomości słowackich przepisów.
Otóż w Polsce interwencje ratowników górskich, zarówno z TOPR, jak i GOPR, są bezpłatne. Na Słowacji, z którą dzielimy Tatry, od 1 lipca 2006 roku jest inaczej. A koszty operacji, w której uczestniczy śmigłowiec i grupa ratowników są niebagatelne.
Odpowiedź na pytanie, co należy zrobić, żeby bez obaw dzwonić po ratowników, gdy skręcimy kostkę lub przydarzy nam się inny uraz na słowackim szlaku jest dziecinie prosta. Wystarczy wykupić ubezpieczenie.
Słowacja to tylko przykład kraju, w którym - w przeciwieństwie do Polski - interwencje ratowników w górach są płatne. Co ważne, na tej liście znajdują się państwa najczęściej odwiedzane zimą przez naszych turystów, czyli Włochy, Austria, Francja, Słowacja czy Szwajcaria.
Wyjeżdżając w tamtejsze góry warto dla zaoszczędzenia nerwów, wykupić ubezpieczenie. Co powinna zawierać polisa? Kluczowe jest określenie aktywności, jaką musi obejmować. Wspinaczka, trekking powyżej pewnej wysokości, jazda na nartach poza szlakiem jest zaliczana do sportów ekstremalnych.
Kolejną ważną kwestią jest kwota i zakres ubezpieczenia. Warto doczytać w warunkach umowy, czy polisa pokrywa wszelkie koszty związane z kompleksową akcją ratunkową, aby nie okazało się, że są one zdecydowanie niższe od wyceny lotu śmigłowca ratunkowego.
Do tego dojść muszą oczywiście koszty ewentualnego leczenia, czasem nieodzowna bywa również pomoc prawna czy ubezpieczenie bagażu kontuzjowanego turysty.
Jeśli to możliwe, warto zasięgnąć opinii ratowników lub sprawdzić na forach internetowych polecane polisy, rekomendowane przez służby ratunkowe danego kraju. W końcu zależy nam na tym, żeby wybrać sprawdzonego i uczciwego ubezpieczyciela, który będzie stał murem za klientem wtedy, kiedy będzie musiał sięgnąć (tym razem ubezpieczyciel, a nie klient) do kieszeni.
W zależności od tego, jakie mamy plany, umiejętności i ambicje górskie, musimy również dobrać odpowiednią polisę do wysokości, na której będziemy operować. Niektóre polisy obowiązują np. tylko do 3000 lub 6000 m. n.p.m.
Polisę górską można stosunkowo łatwo zamówić w internecie.
Wysokość składki, jeśli porównamy ją z rachunkiem, jaki możemy dostać przez kontuzję lub poważny wypadek, jest niewielka i wynosi nawet kilka złotych na dobę (w przypadku Słowacji) przy ubezpieczeniu krótkiego wypadu w Tatry.
Całkiem niewygórowana kwota, jeśli porównamy ją do rachunku na 15 tysięcy euro, który mógł przyprawić o pierwszy siwy włos 19-latka z Katowic.