Reklama

Andruszkiewicz: Z Jolantą Brzeską byłyśmy osaczone

"Byłyśmy z Jolantą Brzeską osaczane, dawano nam do zrozumienia, że nasze życie jest kontrolowane" - zeznała we wtorek przed komisją weryfikacyjną działaczka lokatorska Ewa Andruszkiewicz. Komisja bada sprawę nieruchomości przy ul. Nabielaka 9.

Decyzję reprywatyzacyjną w sprawie tej nieruchomości w styczniu 2006 r. podpisał Mirosław Kochalski, ówczesny sekretarz m.st. Warszawy z ramienia PiS (dziś wiceprezes PKN Orlen). W kamienicy mieszkała działaczka ruchu lokatorskiego Jolanta Brzeska, która zginęła w 2011 r. w niewyjaśnionych okolicznościach; dowody wskazują na zabójstwo.

Przed komisją zeznawała działaczka lokatorska i członkini rady społecznej przy komisji weryfikacyjnej Ewa Andruszkiewicz, która była przyjaciółką Jolanty Brzeskiej.

Szef komisji Patryk Jaki pytał, komu Jolanta Brzeska mogła się narazić i kto mógł mieć motyw, żeby ją zabić. Andruszkiewicz odparła, że nie wie. "To nie mogła być chęć przejęcia jej mieszkania, bo łatwiej byłoby ją wyrzucić, niż czekać aż prokurator odda klucze" - podkreśliła.

Reklama

Byłyśmy osaczone

Na pytanie, czy Jolanta Brzeska czuła się zagrożona, świadek odpowiedziała: "myśmy były osaczane, nam dawano do zrozumienia, że nasze życie jest kontrolowane".

"Ona przez ostatnie lata żyła wyłącznie reprywatyzacją. Jeżeli się komuś naraziła to tym, co się uwłaszczyli na cudzych majątkach" - powiedziała Andruszkiewicz.

Dopytywana, czy ktoś groził Jolancie Brzeskiej świadek odpowiedziała, że "to raczej było nękanie".

Jaki dopytywał, komu Jolanta Brzeska mogła najbardziej psuć interesy, na co Andruszkiewicz odpowiedziała, że takim miejscem była kamienica przy Hożej 25, gdzie obie z Brzeską często bywały i robiły wyceny mieszkań dla lokatorów.

Sebastian Kaleta pytał świadka, czy jako lokatorzy zgłaszali swoje problemy do instytucji państwowych, co świadek potwierdziła. Lokatorka zeznała, że były to pisma nie tylko do ratusza, ministerstw finansów, sprawiedliwości, skarbu oraz Prokuratorii Generalnej. "Nigdy nie było reakcji" - powiedziała.

Lekceważono nas zawsze

Andruszkiewicz dodała, że organizacje lokatorskie od lat zgłaszały swoje postulaty m.in. na radzie miasta. "Byliśmy lekceważeni. Zarówno jak występowaliśmy pojedynczo, jak i grupowo. Lekceważono nas zawsze" - oświadczyła.

Świadek zdradziła, że razem z Jolantą Brzeską "porównywały" osoby, które były spadkobiercami w przypadku zarówno kamienicy Andruszkiewicz jak i Brzeskiej. W jednym przypadku, zdaniem świadek, była to ta sama osoba.

Andruszkiewicz powiedziała również, że numer telefonu Brzeskiej był pierwszym jaki wybierali mieszkańcy zagrożonych lokali.

PAP

Reklama

Reklama

Reklama