- Nie chcę wojny religijnej - mówi szef SLD Grzegorz Napieralski. - Należy ukarać tych, którzy ją prowadzą, nie wybierając ich do parlamentu. Pomimo tej deklaracji, od chwili wyborów SLD konsekwentnie utrzymuje antyklerykalny kurs. Zbiera podpisy w obronie świeckości państwa polskiego i domaga się wolności od symboli religijnych, żąda wypowiedzenia konkordatu i oficjalnie popiera manifestację homoseksualistów. Po sporym sukcesie w wyborach prezydenckich Napieralski wyraźnie uwierzył, że radykalizacja poglądów, którą od pewnego czasu proponuje, jest sposobem na nadanie partii rozpędu. Ale nowa linia nie musi przynieść partii powodzenia. Zapateryzm, którym zachwyca się szef SLD, w Polsce raczej się nie przyjmie. Iran Europy wczoraj i dziś "Ajatollahowie w sutannach", "państwo wyznaniowe", "fundamentalizm", "czarna sotnia" - to określenia, jakie często pojawiały się w publicystyce wczesnych lat 90. Najpoczytniejszym tygodnikiem w Polsce było przez pewien czas urbanowe "Nie", organizowano marsze przeciw religii w szkołach, publicyści mainstreamowych mediów wprowadzanie kapelanów do wojska porównywali do praw irańskich. Sytuacja unormowała się po kilku latach. Część polityków i publicystów uważa, że sytuacja zaczyna obecnie przypominać tamtą. Jedni mówią to z obawą, inni, jak szef SLD, próbują antyklerykalizm wykorzystać do zbudowania z SLD partii głoszącej postulaty ultralewicowe. Jednak do nastrojów sprzed kilkunastu lat trochę nam jeszcze brakuje. A postulaty adopcji dzieci przez homoseksualistów czy uświadamianie przedszkolaków nawet nie są oficjalnie formułowane. Sytuacja w Hiszpanii różni się od naszej pod kilkoma względami. Wśród polskich wyborców przyzwolenie na konflikt w polityce jest bardzo niskie, dość powiedzieć, że hasło "należy łączyć, a nie dzielić" pojawia się przy każdym możliwym sporze. W Hiszpanii - przeciwnie, dobrze widziany jest radykalizm. Poza tym tam Kościół wciąż musi się tłumaczyć ze współpracy z reżimem generała Franco, a w Polsce nie. Religijny charakter uroczystości żałobnych po Smoleńsku przyjęto jako oczywistość. Obecność duchownych podczas obchodów państwowych świąt także nie wzbudza gwałtownych protestów. Wbrew temu, co do znudzenia powtarzają niektóre media, pod Pałacem Prezydenckim nie zbiera się jedynie kilkunastu obrońców krzyża. Zwolenników i przeciwników krzyża nie oddzielono od siebie (nie licząc tych, którzy stali tuż przed pałacem, oni byli ogrodzeni bramkami), więc w telewizji mogło to wyglądać, tak, jakby obrońców była mała grupka, jednak osób, które próbowały się modlić w tłumie skandującym: "precz z krzyżem", było mnóstwo. Wynik sobie, hasła sobie Nowolewicowe hasła pojawiały się w kampanii prezydenckiej lidera Sojuszu, ale przede wszystkim prezentował się on, na tle starcia między PO i PiS, jako ktoś nowy, z zewnątrz. Kreował wizerunek społeczny młodego, energicznego lidera. Można było nie zauważyć, że wspomina o mniejszościach seksualnych i świeckości państwa, choć dla niektórych wyborców lidera SLD to był argument. Napieralski może się zachwycać rządami Zapatero w Hiszpanii, ale wyobraźmy sobie, że jego wzorem proponuje w polskich szkołach akcję edukacyjną pod hasłem "przyjemność jest w twoich rękach". Czy potraktowano by go dziś poważnie? Wątpliwe. Problem w tym, że ultralewica do forsowania skrajnych projektów nie potrzebuje entuzjazmu tłumów. Wystarczy ich bierność. Jeśli społeczeństwo uzna obrońców wartości za wariatów, z którymi się nie rozmawia, a hierarchowie będą unikać jasnego określania stanowiska w sprawach społecznych, postulaty zdeterminowanych przeciwników Kościoła mogą być realizowane krok po kroku. Ustawa o przemocy w rodzinie jest tego dobitnym przykładem. Jakub Jałowiczor