Aleksander Grad nie różni się z pewnością tak bardzo od Wojciecha Jasińskiego ani Bogdan Klich od Aleksandra Szczygły. Żadne inne zestawienie ministrów z gabinetów Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska nie wywołuje tak ożywionych emocji. Podsycają je obaj antagoniści. Ziobro gabinetu w Alejach Ujazdowskich nawet nie przekazał osobiście następcy. Z kolei Ćwiąkalski zadbał o to, żeby wniosek o pozbawienie poprzednika immunitetu poselskiego (za udostępnienie Jarosławowi Kaczyńskiemu, który wtedy nie był jeszcze premierem, akt śledztwa przeciw mafii paliwowej) podpisał nie on, jako prokurator generalny, tylko prokurator krajowy Marek Staszak. - Platforma z tym oskarżeniem popełnia ciężki błąd - uważa były poseł Artur Zawisza. - Ziobro ma szansę wygrać proces w sądzie, co przyznał nawet prof. Zbigniew Hołda. A wizerunek społeczny poprawi, bo chciał ostro walczyć z korupcją. Ludzie lubią takich bohaterów. W tym samym czasie b. wiceministra z PO Krzysztofa Grzegorka oskarża się o korupcję, a Ziobrę o walkę z nią. Ziobro zarzuca następcy, że wewnętrzne kontrole we własnym ministerstwie przedkłada nad ściganie przestępców. I pisze wniosek o wotum nieufności dla oponenta. Z różnych pokoleń, z różnym pomysłem Ćwiąkalski zaczynał studia w 1968 r., by po czterech latach wstąpić do PZPR. Był nawet sekretarzem POP na wydziale prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ziobro w równie ważnym roku 1989, zanim podjął studia prawnicze na niwersytecie, którego wykładowcą był Ćwiąkalski - zdążył jako maturzysta uczestniczyć w kampanii wyborczej komitetu obywatelskiego "S" w rodzinnej Krynicy. Dla Ziobry przeżyciem okazała się studencka wizyta we Włoszech - zafascynowały go postaci tamtejszych sędziów i prokuratorów, walczących z przestępczością zorganizowaną. Ich siłę charakteru i pomysły zaraz po powrocie mógł skonfrontować z bezradnością rodzimych władz, przyglądających się biernie, jak szantażysta o pseudonimie Gumiś wysadza po kawałku zabytkowy Kraków. Dla Ćwiąkalskiego praktyczną szkołą okazało się pisanie ekspertyz prawnych dla antykomunistycznej opozycji po 13 grudnia 1981 r. (legitymację PZPR oddał jeszcze przed nocą generałów). Współpracował wtedy ze swoim dawnym studentem Janem Rokitą oraz liderem małopolskiej "S" Władysławem Hardkiem, zaś przy zbieraniu pieniędzy na internowanych - z autorem "Etyki Solidarności" ks. Józefem Tischnerem. Pisał instrukcje, jak stawać przed kolegium do spraw wykroczeń, by się skutecznie wybronić.