Proces w głośnej sprawie o zabójstwo studentki w Dolinie Chochołowskiej trzeba było powtarzać, chociaż morderca przyznał się, a jego wina nie budziła wątpliwości. Jeden z sędziów... nie zdążył jednak w wymaganym czasie podpisać się pod wyrokiem dożywocia. Zgodnie z literą prawa oznacza to bezwzględną przesłankę do powtórzenia procedur, które - w wyniku niedbalstwa jednej osoby - najbliżsi zamordowanej musieli przeżywać jeszcze raz. - W sądzie spotykamy się często ze zjawiskiem nadmiernego legalizmu. Decyzje są obwarowane różnymi regułami, ale wcale nie dlatego, że te reguły się ceni - obserwuje socjolog Paweł Śpiewak. - Samodzielność sędziego zostaje tak zakneblowana, że jego aktywność można powstrzymać już na poziomie procedur. - W moim przekonaniu kryzys wymiaru sprawiedliwości spowodowany jest kryzysem całego państwa - uważa znany warszawski adwokat Wojciech Gawkowski. Rekonkwista PRL Dowodów na taką zależność nie brakuje. Sąd zwraca prokuratorom z Instytutu Pamięci Narodowej sprawę autorów stanu wojennego, proponując przesłuchanie m.in. Michaiła Gorbaczowa i Margaret Thatcher, której stan zdrowia jest poważny. Oznacza to nie tylko dalszą bezkarność generała Wojciecha Jaruzelskiego, ale nadwerężenie powagi Temidy. - Pytanie, czy nie mamy do czynienia z podejściem, które ma na celu pozbycie się problemu - ocenia znany warszawski adwokat Grzegorz Rybicki. - Nie składałbym tego na karb norm prawnych. Sąd na ich podstawie mógł z powodzeniem wnioski o powołanie egzotycznych świadków oddalić. Oceny można dokonywać w kategoriach prawidłowości lub nieprawidłowości postępowania. Niemal w tym samym czasie inny, lubelski, sąd w działaniach milicjantów, pacyfikujących w 1976 robotników zamiast zbrodni komunistycznej doszukuje się łagodniejszej i skutkującej przedawnieniem kwalifikacji - pobicia - choć zastosowana wobec niepokornych przemoc miała charakter systematyczny i zinstytucjonalizowany. Ścieżki zdrowia, jak nazwano szpaler bijących funkcjonariuszy, stały się rutynowo stosowaną przez MO w sprawach ursuskich i radomskich metodą postępowania z zatrzymanymi. - Nie stało się tak, że sądy nagle zaczęły stosować pobłażliwą linię orzecznictwa. W sprawie Jaruzelskiego orzekał akurat młody sędzia, który stan wojenny może pamiętać tylko z dzieciństwa. Być może stanowi to raczej argument, że przepisy warto tak doprecyzować, by nie dawały aż takiej dowolności interpretacyjnej - uznaje mec. Grzegorz Rybicki. - Widać, że następuje rekonkwista PRL, powrót pełnej ochrony ludzi, którzy prześladowali nas w opresyjnym okresie stanu wojennego - zauważa senator Piotr Ł. Andrzejewski. Wpisuje się to w kontekst braku przeglądu i wyeliminowania sędziów, którzy w PRL, zwłaszcza w stanie wojennym, wydawali wyroki sprzeczne z prawami obywatelskimi i prawem do obrony. - Ci sędziowie zrobili kariery i robią je do dzisiaj. Dziś widać solidarność sędziów z tymi, którzy dokonywali kiedyś przestępstw sądowych - ubolewa senator. Piotra Ł. Andrzejewskiego szczególnie oburza uchwała Sądu Najwyższego z grudnia ub.r., uznająca, że sędziom, którzy skazywali w stanie wojennym na zasadzie prawa działającego wstecz, nie można czynić z tego zarzutu. Sprawy dotyczyły wówczas np. wydarzeń z 14 grudnia 1981 r., a skazywano na mocy dekretu o stanie wojennym, którego obywatele nie znali - czyli jakby na podstawie telewizyjnego przemówienia gen. Jaruzelskiego. Oznaczało to zerwanie z podstawową cywilizacyjną regułą, że nikt nie może być skazany za czyn, który nie był przestępstwem w momencie jego popełnienia - nie ma wątpliwości senator Andrzejewski.