Premiera słynnych "Dziadów" w inscenizacji Kazimierza Dejmka odbyła się 25 listopada 1967 roku. Gustaw Holoubek zagrał Gustawa-Konrada, a właściwie Konrada, gdyż reżyser usunął ze spektaklu fragmenty części II i IV, poświęcone miłości, skupiając się na dramacie politycznym, filozoficznym i obrzędowości ludowej. Holoubek wspominał, że przystępując do premiery, nie podejrzewał, iż w ten sposób Teatr Narodowy czci "rocznicę czegoś, co jest nam narzucone i nienawistne". Genialny Holoubek, niezadowolony Kliszko Aktor liczył wówczas 44 lata. Jak na tę rolę to dużo, bowiem zwykle występowali w niej aktorzy młodsi. Zdaniem Dejmka kwestie metafizyczne zawarte w dramacie, konflikt bohatera z Bogiem, mógł udźwignąć tylko aktor tej miary i człowiek tak głęboko refleksyjny jak Gustaw Holoubek. Premiera "Dziadów" odbyła się 25 listopada 1967 roku o godzinie 19.35 i trwała do 22.30. W uwagach inspicjenta, które znalazły się w teczkach sprawy w IPN, czytamy: "Bardzo silne i długie brawa w czasie akcji. Publiczność przyjęła spektakl bardzo gorąco - wywołując reżysera. Kurtyna szła w górę 11 razy". Dejmek w 1979 mówił: "Publiczność też była na najwyższym światowym poziomie, natchnął ją Holoubek, Stopka, aktorzy, czas i chwila osobliwa; jej znakiem widomym była praska wiosna, a u nas beznadziejna stagnacja, obumarcie społeczne, na tle którego żwawo uwijali się "moczarowcy" czy "partyzanci". Zenon Kliszko, najbliższy współpracownik Gomułki, wyszedł z teatru bardzo niezadowolony. Zarzucił Dejmkowi dopisanie nie istniejących scen i wyraźną wymowę klerykalną przedstawienia. Stanisław Witold Balicki odrzucił te zarzuty z egzemplarzem w ręku pokazując, że wystawiono prawdziwy, choć skrócony tekst Mickiewicza i niczego nie dopisano. 28 listopada w "Życiu Warszawy" August Grodzicki zamieścił entuzjastyczną recenzję z premiery. Powściągliwy na ogół krytyk pisał: "Nigdy chyba jeszcze w teatrze Improwizacja nie zabrzmiała z taką jasnością, precyzją myślową, z taką siłą intelektu i z takim skupionym natężeniem uczucia. Kreacja Holoubka to jedno z największych osiągnięć teatru polskiego. To Konrad, od którego doskonalszego trudno sobie wyobrazić". Na polecenie władz redaktor naczelny gazety Henryk Korotyński, który przedstawienia nie widział, ocenzurował recenzję już w drukarni, usuwając wiele pochwał. Grodzicki podał się do dymisji. Zatem już wtedy, zaraz po premierze, ekipa Gomułki postanowiła spektakl utrącić. Na razie zakazano publikacji pozytywnych recenzji z przedstawienia. "Przedstawienie antyradzieckie" W czasie drugiego przedstawienia, 28 listopada, kurtynę podnoszono 10 razy. 1 grudnia odbyło się trzecie przedstawienie, po którym kurtyna szła w górę 11 razy. Mimo to Jan Kobuszewski na łamach "Tygodnika Solidarność" (2003, nr 11) wspominał, że pierwsze dwa, trzy spektakle przeszły wprawdzie przy wielkim aplauzie publiczności, ale bez nadzwyczajnych wydarzeń. "Przypuszczaliśmy nawet, że będziemy to grali głównie dla szkół jako literaturę obowiązkową". Tymczasem funkcjonariusze partyjni, zwłaszcza Zenon Kliszko i Wincenty Kraśko, uznali, że jest to przedstawienie antyradzieckie. 2 grudnia Stanisław Witold Balicki przeprowadził rozmowę z Dejmkiem. Reżyser zobowiązał się wystawiać "Dziady" tylko raz w tygodniu do 30 stycznia, gdyż w Teatrze Narodowym planuje się spektakle na 6 tygodni i tak zapowiedziano w kalendarzu przedstawień teatru (notatka Balickiego dla Artura Starewicza). Co ciekawe, obecni na premierze pisarze radzieccy przyjęli spektakl bardzo gorąco i ocenili, że jest to dzieło genialne. Mimo to cenzura zatrzymała pozytywne recenzje m.in. Anny Tatarkiewicz czy Witolda Fillera. 13 grudnia 1967 roku Wincenty Kraśko, kierownik wydziału kultury KC PZPR, złożył wniosek, aby odwołać Dejmka ze stanowiska dyrektora teatru Narodowego i zdjąć "Dziady" z afisza od 1 stycznia 1968 roku. Po naradzie na szczytach władzy podjęto decyzję o zakazie wystawiania dramatu Mickiewicza od 31 stycznia 1968 roku. Odpowiedzialność za ten krok ponoszą Zenon Kliszko, ówczesny minister kultury Lucjan Motyka i Wincenty Kraśko. "Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi" 8 i 14 grudnia odwołano przedstawienia z powodu choroby Gustawa Holoubka. Ale 12 grudnia "Dziady" wystawiono. Zapis w metryce przedstawienia z tego dnia dowodzi, że Holoubek "miał trudności z głosem od połowy Wielkiej Improwizacji". Piąte przedstawienie odbyło się 21 grudnia. Od tego spektaklu zaczęły się brawa przy otwartej kurtynie, wychwytywanie aluzji do sytuacji współczesnej. Gdy Józef Łotysz jako Wysocki mówił "Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi" zrywały się ogromne oklaski. Kurtyna szła w górę 16 razy - najwięcej ze wszystkich 10 przedstawień "Dziadów". Gomułka 30 grudnia nazwał spektakl "nożem wbitym w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej". Wkrótce Dejmkowi zakomunikowano, że w lutym spektakl może być zagrany jeszcze trzy razy, a w następnych miesiącach tylko dwa razy, zaś po urlopie już nie będzie wznowiony. Dejmek złożył dymisję, której nie przyjęto. Ostatnie przedstawienie odbyło się 30 stycznia 1968. Studenci PWST Andrzej Seweryn, Ryszard Peryt przygotowali transparenty "Żądamy więcej przedstawień "Dziadów"". Ze znajdującej się w archiwum IPN informacji komendy MO z 31 stycznia 1968 roku wynika, że spektakl rozpoczął się z 30-minutowym opóźnieniem, bowiem na wieść, że będzie to ostatnie przedstawienie, przybyło wiele osób. W holu teatru zapanował ścisk, do środka przedostawały się osoby bez biletów, trudności z wejściem miały osoby posiadające bilet. Według MO o godzinie 19.20 dyrektor ds. administracyjnych Harry Anders "zwrócił się telefonicznie do Pogotowia KS MO z prośbą o pomoc, gdyż, jak twierdził, do holu wtargnęła grupa chuliganów zakłócająca porządek publiczny" (Archiwum IPN, teczka "Dziady", sygn. 0236/164 t. I-IV. Informacja Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej z 31 stycznia 1968. L. dz. H-024/III/4/68). Ostatnie przedstawienie odbyło się więc w asyście milicji. Na widowni byli tego wieczoru Erwin Axer, Mieczysława Ćwiklińska, Nina Andrycz, Władysław Bartoszewski, Zbigniew Raszewski oraz młodziutka Joanna Szczepkowska. Spektakl często przerywano oklaskami. Fragmenty filmowała Polska Kronika Filmowa. To, co zarejestrowała, jest jedynie bladym cieniem przedstawienia i atmosfery na widowni. Wkrótce około 200 osób z transparentami "Chcemy prawdy Mickiewicza" i "Żądamy dalszych przedstawień" przeszło spod teatru pod pomnik Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. Na ulicy Wierzbowej wznieśli okrzyki: "Chcemy wolności bez cenzury", "Żądamy zniesienia cenzury" oraz "Mickiewicz-Dejmek". Na Krakowskim Przedmieściu milicja brutalnie rozpędziła demonstrantów. Zatrzymani zostali Andrzej Seweryn, Wiktor Nagórski, Józef Dajczgewand, Jan Lityński, Sławomir Kretkowski, Andrzej Polowczyk. Większość została zwolniona po przesłuchaniu i ukarana przez kolegium ds. wykroczeń. 2 lutego pisarze z warszawskiego oddziału ZLP zaczęli zbierać podpisy pod petycją, by ZLP zaprotestował przeciw zakazowi dalszego grania "Dziadów". Zebrano 233 podpisy, m.in. Pawła Jasienicy, Antoniego Słonimskiego, Kazimierza i Mariana Brandysów, Romana Bratnego. Przeciw petycji wystąpili Jerzy Jurandot, Julian Przyboś, Jerzy Putrament i Wanda Żółkiewska. Prezes ZLP Jarosław Iwaszkiewicz, zwykle unikający zadrażnień z władzą, wystąpił do ministra kultury z interpelacją, w której napisał, że zdjęcie "Dziadów" "budzi w środowisku literackim głęboki żal i zaniepokojenie".