Księży warszawskiej archidiecezji trudno czymś zaskoczyć. A jednak arcybiskupowi Kazimierz Nyczowi to się udało, gdy w kilka miesięcy po objęciu stanowiska metropolity odwiedził wszystkie parafie. A jest ich w archidiecezji sporo, bo ponad dwieście. Po tym, jak przed dokładnie rokiem został arcybiskupem warszawskim, spotkał się też ze wszystkimi księżmi - a tych jest ponad 750 - i z wszystkimi rozmawiał. Nie wszystkich może zapamiętał, choć pamięć ma, ponoć wojtyłowską. Nie tylko zresztą pamięć. Objazd po parafiach obmyślił, wzorując się na Karolu Wojtyle. - Przyjmował w kurii wszystkich. I nie trzeba było zapisywać się na audiencję. Mógł do niego przyjść naprawdę każdy, kto chciał: ksiądz, świecki. Przychodziło nawet więcej świeckich niż księży. To mi się bardzo podobało i próbowałem to realizować w Krakowie i Koszalinie. Taki styl chcę też wprowadzić w archidiecezji warszawskiej - zapowiadał przed rokiem. I słowa dotrzymuje. Już w czasach, gdy był ordynariuszem Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej (od 2004 r.) mówiono, że jest chyba jedynym biskupem, którego numer komórkowy mają wszyscy księża w diecezji. Teraz mówią to samo, choć diecezja się zmieniła. Hierarcha środka Wielokrotnie powtarzał, że Karol Wojtyła, późniejszy papież, to dla niego wzór człowieka i kapłana. Mówi nawet, że należy do pokolenia JP2. Całe jego świadome życie kształtowało się przecież za pontyfikatu Jana Pawła II. - On przecież przyjmował mnie do seminarium. Również on udzielał mi wszystkich święceń. On mnie posłał na studia doktoranckie i jako papież mianował mnie biskupem. Moje sześć lat spędzonych w seminarium i pięć lat kapłaństwa, kiedy kardynał Wojtyła był metropolitą krakowskim, to spotkanie z prawdziwym świadkiem wiary - mówił. 58-letni obecnie abp. Kazimierz Nycz pochodzi ze Starej Wsi koło Oświęcimia, z rodziny mistrza budowlanego. Święcenia kapłańskie przyjął 20 maja 1973 roku. W 1981 roku hierarcha obronił doktorat z katechetyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Biskupem został 20 lat temu, w kwietniu 1988 roku i jako dewizę swojej posługi wybrał słowa: Z ludu i dla ludu (ex Hominibus, pro Hominibus). Przez wiele lat był bliskim współpracownikiem kardynała Franciszka Macharskiego i biskupem pomocniczym Archidiecezji Krakowskiej (1988-2004). Odpowiadał za sprawy personalne i finansowe. Uznanie zdobył jako organizator papieskich pielgrzymek do Polski. Ceniony był i jest za doświadczenie duszpasterskie. Z czasem zdobył sobie markę hierarchy środka. Problem lustracji dotknął arcybiskupa Nycza osobiście. Jego poprzednik, abp Stanisław Wielgus musiał zrezygnować z funkcji metropolity warszawskiego, oskarżony o współpracę z komunistyczną bezpieką. Sam abp Nycz też był kiedyś nagabywany przez komunistyczną bezpiekę. W książce księdza Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego został przedstawiony jako kapłan, który oparł się szantażowi i naciskom SB.