Badania opinii rejestrują zasadniczą reorientację sympatii Polaków, bo dotychczas w stolicach Europy Zachodniej byliśmy krytykowani za przesadną sympatię dla Waszyngtonu. Pomimo zdrady jałtańskiej Ameryka otoczona była podziwem. Podczas wizyty w Polsce owacyjnie fetowano nawet najmniej popularnego w ojczyźnie prezydenta Richarda Nixona. Zaś Ronalda Reagana, za jego poparcie dla Solidarności i wieloletnie powstrzymywanie ZSRR, otaczano w Polsce prawdziwym kultem. Tarcza antyrakietowa w Polsce? - zobacz nasz raport specjalny Despekt dla najlepszego sojusznika W czasie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej (1990-91) polski wywiad ewakuował z rządzonego przez Saddama Husajna Iraku amerykańskich agentów. W kolejnej wojnie z Irakiem i interwencji w Afganistanie poparliśmy USA bez zastrzeżeń. W wojnach interwencyjnych ginęli nie tylko polscy żołnierze (w operacji afgańskiej już trzynastu), ale również ochroniarze i dziennikarze (niezapomniany Waldemar Milewicz). Zarówno to poparcie jak poniesione ofiary ugruntowały naszą opinię "najlepszego sojusznika Ameryki". Jednak w tym samym czasie, gdy w krakowskim Muzeum Narodowym trwa wystawa, której wyłącznym tematem pozostaje obraz Ameryki w polskiej sztuce - opinie Polaków zmieniły się na tyle, że Europę Zachodnią jako partnera oceniają lepiej od USA. Odmowa zainstalowania w Polsce obiecanej tarczy antyrakietowej wydaje się więc nie incydentem, lecz elementem szerszego procesu, który słusznie doprowadził do erozji entuzjazmu Polaków wobec Ameryki. Ofiara krwi w wojnach interwencyjnych, podczas których polscy żołnierze wspierali amerykańskich, nie okazała się dla waszyngtońskiej biurokracji wystarczającym argumentem do zniesienia wiz wobec Polaków, choć zdecydowano się na to wobec wielu innych, tradycyjnie będących źródłem emigracji krajów regionu - od Węgier poprzez Słowację po Grecję. Występowaniu o wizę wciąż towarzyszą upokarzające procedury, w trakcie których urzędnicy traktują obywateli sojuszniczego kraju jak potencjalnych kryminalistów. Akcja w Iraku nie przyniosła też polskim firmom zbrojeniowym zapowiedzianych zamówień, co cały sektor dotkliwie odczuwa teraz w momencie kryzysu, gdy zagrożone jest istnienie poszczególnych fabryk. W tej grze jesteśmy drobną figurą Richard Pipes, były doradca prezydenta Reagana zakłada, że rezygnujący z tarczy antyrakietowej Obama "robi ustępstwo wobec Rosjan, nie otrzymując nic w zamian". W lipcu w Moskwie prezydenci Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew przez osiem godzin negocjowali założenia traktatu o ograniczeniu zbrojeń ofensywnych. Zawarty w 1991 r. układ o redukcji broni strategicznych START-1 wygasa w grudniu. Rosja wskazywała, że nie podpisze nowego, jeśli USA zainstalują tarczę w Polsce (rakiety) i Czechach (radary). Rosjanie domagali się zamiast tarczy nowego światowego systemu bezpieczeństwa, w którym obok USA i Europy Zachodniej staliby się jednym z trzech partnerów. Prezydent Dmitrij Miedwiediew zaproponował to podczas ubiegłorocznego spotkania w Nicei. Rosyjska dyplomacja objawia poczucie siły posunięte tak daleko, że zabiegano nawet o przeniesienie ze Szwecji do innego kraju zaplanowanego na listopad dorocznego szczytu Unia Europejska-Rosja. Powód? Szwecja wraz z Polską najmocniej zaangażowały się w promocję Partnerstwa Wschodniego z Ukrainą, Gruzją, Mołdawią, Azerbejdżanem, Armenią i Białorusią. Głównym przedmiotem gry staje się Ukraina, nazywana przez Zbigniewa Brzezińskiego "sworzniem geopolitycznym". Za wstąpieniem do NATO opowiada się już 33 proc. Ukraińców, ale w Sewastopolu na ukraińskim Krymie aż do 2017 r. stacjonować będzie jeszcze rosyjska flota czarnomorska. Zwycięstwo "pomarańczowej rewolucji", wspieranej kilka lat temu przez Polskę, Kreml uznał za najbardziej dotkliwy cios. Amerykanom zależało przede wszystkim na wsparciu przez Rosję sankcji wobec Iranu. W zamian za rezygnację z tarczy Rosja przystanie na ukaranie ajatollahów za program nuklearny oraz powstrzyma się od dostarczania im rakiet S-300. Polska zaś w tej grze okazuje się nie tyle pionkiem, jak twierdzi Mariusz Max Kolonko, co raczej drobną figurą. Arogancja? Nie, ignorancja Barack Obama rezygnację z tarczy ogłosił dokładnie 17 września. Trudno się w tym dopatrzeć świadomej arogancji. Dla Amerykanów II wojna światowa zaczęła się dopiero wraz z japońskim atakiem na Pearl Harbor w grudniu 1941 r., podobnie jak dla Rosjan - 22 czerwca 1941, kiedy Hitler przystąpił do realizacji Planu Barbarossa, a nie z chwilą wkroczenia do Wilna i Brześcia czy rozpoczęcia starć granicznych z Finlandią. Wybór tej daty przez Amerykanów pokazuje, że nie przebiliśmy się w świecie z naszą wizją historii, choć powszechnie podziwia się nas za Solidarność i Jana Pawła II. W sprawie tarczy antyrakietowej Polacy - jak dowodzą sondaże - okazali się podzieleni. Za instalacją amerykańskich urządzeń w naszym kraju opowiadało się 38 proc. badanych przez CBOS (3?9 września), przeciw - 48 proc. Bardziej jednoznaczne okazują się sondaże, dotyczące oceny postawy władz amerykańskich wobec Polski. Zasłużyli na nasz sceptycyzm Według badania German Marshall Fund 55 proc. Polaków pozytywnie ocenia politykę zagraniczną prezydenta Baracka Obamy, podczas gdy na Zachodzie nowy gospodarz Białego Domu wciąż cieszy się premią za odmienność od linii Busha, co zapewnia mu aż 86 proc. ocen pozytywnych. Za rządów republikańskiego prezydenta to my byliśmy mniej krytyczni wobec jego dyplomacji. Dwie trzecie Polaków uznaje, że Amerykanie nie postępują wobec nas uczciwie. Co więcej - według badania Trendy Atlantyckie, Polacy spodziewają się, że to bardziej Unia Europejska niż USA jest w stanie rozwiązać problemy współczesnego świata. Wśród tych problemów - jak wykazują inne sondaże - poczucie zagrożenia wciąż zajmuje istotne miejsce. 80 proc. Polaków obawia się odcięcia dostaw energii przez Rosję. Amerykanom coraz mniej ufamy, za to wyraźnie postrzegamy korzyści z integracji europejskiej. 60 proc. z nas według Eurobarometru uznaje za rzecz dobrą członkostwo w UE. Zaś 52 proc. po prostu ufa Unii. Trudno się temu dziwić w sytuacji, gdy w rekordowym budżecie na lata 2007-13 (skwitowanym przez ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza pamiętnym "yes, yes, yes" otrzymaliśmy od UE 67 mld euro. Polska okazuje się w Unii drugim po Grecji beneficjentem netto, czyli krajem odnoszącym największe korzyści z rozdziału środków finansowych. Wielu komentatorów zarzuca kolejnym waszyngtońskim administracjom lekceważenie naszej części Europy. Jak zauważa bowiem Anne Applebaum w "Washington Post" z 22 września: "ani republikanie za rządów Busha, ani demokraci Obamy nie wysyłali do krajów Europy doświadczonych ambasadorów, lecz zamiast tego licznych darczyńców swoich kampanii wyborczych". Czeski premier Jan Fischer - jak drwi Anne Applebaum - został wyrwany z łóżka o północy, po to, "by zostać poinformowanym przez Biały Dom o niepilnej decyzji, przygotowanej przez wiele miesięcy: rezygnacji z programu tarczy antyrakietowej". Bez gwarancji, ze wszystkimi zagrożeniami Hillary Clinton zapewniła w "Financial Times" (z 21 września), że "atak na Londyn czy Warszawę oznacza atak na Nowy Jork czy Waszyngton", ale to formuła wynikająca z traktatu waszyngtońskiego, a nie deklaracja dodatkowych gwarancji. Obiecane rakiety przechwytujące, których baza, wzorowana na alaskańskiej i kalifornijskiej, miała powstać w Polsce w Redzikowie, mają zostać zastąpione przez wyrzutnie mobilne. Tarcza miała przechwytywać rakiety dalekiego zasięgu, zaś zapowiadane SM-3 da obronę przed rakietami krótszego zasięgu. SM-3 zostaną jednak najpewniej rozmieszczone w Turcji, Izraelu oraz Azerbejdżanie (a właściwie rosyjskiej bazie na jego terytorium). Na pocieszenie w Afganistanie mieliśmy skorzystać z Predatorów - renomowanych samolotów bezzałogowych oraz transportowych pojazdów opancerzonych MRAP. Taka rekompensata za antyrakiety traci jednak kompletnie sens w sytuacji, gdy Polska przymierza się do wycofania żołnierzy z Afganistanu, czego dowodzą niedawno zamówione przez MON analizy. Zaś Rosjanie nie potwierdzili nawet, że gdy Amerykanie wycofali się z planu antyrakiet, ich z kolei Iskandery nie zostaną zainstalowane w Czerniachowsku w okręgu kaliningradzkim i wymierzone w Polskę. Dla Polaków oznacza to, że pozostajemy wprawdzie bez obiecanych gwarancji bezpieczeństwa, ale za to... ze wszystkimi dotychczasowymi zagrożeniami. Wizy zamiast rakiet Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Frank Spula wezwał prezydenta Baracka Obamę do dotrzymania umów zakładających dostarczenie Polsce istotnych dla jej bezpieczeństwa rakiet Patriot. Domaga się też objęcia Polski programem turystycznego ruchu bezwizowego do USA - a nawet konsultowania z nią przez Amerykanów dalszych negocjacji militarnych z Rosją. Roger Cohen z "New York Timesa" otwarcie proponuje rekompensatę: za rezygnację z tarczy zniesienie wiz dla Polaków. "Od dawna czas na to - stwierdza komentator "NYT". - Zwłaszcza po najnowszych afrontach". I napomina prezydenta Obamę: "Niech pan nie zapomina, że pana dom jest w Chicago".