W jednym z oświadczeń zabrakło informacji, że żona senatora prowadzi działalność gospodarczą oraz jest zatrudniona w jednostce samorządu terytorialnego. Roman Ludwiczuk był w tym czasie wiceprezydentem Wałbrzycha i w tej sytuacji jego bezpośredni przełożony powinien zawiesić wypłacanie mu wynagrodzenia. Jednak partyjny kolega senatora tego nie zrobił. W rezultacie Ludwiczuk pobrał wbrew prawu 138 531 zł, z czego prawie 128 tys. jest już nie do odzyskania, gdyż pieniądze te wypłacono w 2003 i 2004 r., a roszczenia w takich sprawach przedawniają się po trzech latach.