Przedstawiany często jako szlachetny angielski rycerz, który jednoczył mieszkające na Wyspach narody król Artur według francuskich badaczy jest postacią zmyśloną. Do legendy o tym średniowiecznym monarsze chętnie odwołują się zarówno angielscy patrioci, jak i unioniści, którzy demonstrują swoje poparcie dla Wielkiej Brytanii - czytamy w "Rzeczpospolitej". Głównym motywem przemawiającym za wymyśleniem króla Artur miał być... nacjonalizm. Anglicy potrzebowali narodowej ideologii i bohatera, do którego mogliby się odwoływać. I taką legendę, którą konsekwentnie utrwalali historycy, poeci i twórcy filmowi, stworzono. Walka o wyimaginowanego króla? Badacze twierdzą, że jeśli król w ogóle istniał, to na pewno był Walijczykiem i był silnie związany z Bretanią. Legendy o królu Arturze opowiadane były w całej średniowiecznej Europie, a nie tylko w Anglii, która ostatecznie "zawłaszczyła" sobie monarchę. To właśnie w walijskich źródłach z VII wieku odkryto pierwsze ślady bardzo podobnych opowieści. Walijczycy z entuzjazmem przyjęli tezy Francuzów. Zamek Camelot miał się bowiem znajdować w okolicach dzisiejszego Cardiff. - Francuzi mają dużo racji. Faktycznie od XII wieku Anglicy lansowali legendę królu Arturze jako mit założycielski, który miał łączyć zamieszkujących ten kraj Brytów, Anglosasów i Normanów - tłumaczył "Rz" prof. Jacek Banaszkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. - Równe prawa do tej postaci mają jednak Walijczycy, a nawet Francuzi. Północ dzisiejszej Francji była bowiem w średniowieczu zamieszkana przez Brytów.