Przytoczony przez "Nasz Dziennik" raport renomowanego wydawnictwa Factbook nie pozostawia złudzeń: kobiety w Polsce nie chcą rodzić dzieci! Wskaźnik dzietności w naszym kraju oscyluje w granicach 1,37, co sytuuje nas na 13. od końca miejscu wśród 222 krajów świata. Co istotne: lepiej nie będzie. Według prognoz GUS w tym roku urodzi się jeszcze prawie 411 tys. Polaków, ale już za 23 lata tylko nieco ponad 272,5 tys., czyli blisko 30 proc. mniej niż w roku 2008. Dlaczego Polacy nie chcą mieć dzieci? - Bo państwo polskie nie robi nic, by ułatwić podejmowanie decyzji o posiadaniu potomstwa. Są puste postulaty, a brakuje działań. Połowa rodzin ma jedno dziecko i przy braku zachęt ten stan się nie zmieni - uważa Bartosz Marczuk, ekspert ds. polityki rodzinnej Instytutu Sobieskiego. Jeszcze dobitniej sprawę stawia prezes Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" Joanna Krupska: "W Polsce mamy do czynienia z brakiem polityki rodzinnej". Mercedes ze stopą zwrotu Joanna Krupska jest matką siedmiorga dzieci. - Każde dziecko to mercedes - śmieje się i wylicza, że dziecko w czasie całkowitej edukacji "pochłania" od 160 do nawet 500 tys. zł. Podobne wyliczenia w raporcie "Wychowanie dzieci w Polsce a podnoszenie podatków pośrednich" podają specjaliści z Centrum im. A. Smitha. Według nich koszt wychowania jednego dziecka w Polsce od narodzin do 20. roku życia w 2008 r. zamykał się kwotą 160 tys. zł. "Jeśli do tego dodamy koszty utrzymania i kształcenia dziecka na poziomie wyższym to koszty należałoby zwiększyć o co najmniej 50 tys. zł na każde dziecko" - czytamy w raporcie. Koszt wychowania dwójki dzieci wzrasta do sumy 280 (do 20. roku życia) i 380 tys. zł (do 25. roku życia), trójki 376 i 526 tys., a czwórki do niebotycznych 472 tys. zł. W przypadku kształcenia wyższego o kolejne 200 tys. zł. Te dane opublikowano cztery lata temu. A koszty dziś przecież stale rosną. Między innymi przez olbrzymią podwyżkę podatku VAT na artykuły dziecięce, który rząd podniósł z 8 do 23 proc. - Ta podwyżka w rodzinie z wieloma dziećmi się zwielokrotnia, bo to rodzina wielodzietna wpłaca najwięcej z tytułu podatków do Skarbu Państwa - zauważa Krupska. O ile więcej? Według szacunków Centrum im. A. Smitha podniesienie VAT na artykuły dziecięce z 7 do 22 (a nie do 23!) proc. obciąża rodzinę z trójką dzieci rocznie dodatkowo kwotą blisko 400 zł. Wszystkie rodziny z dziećmi aż o 2,42 mld zł rocznie. Czy takie koszty motywują Polaków do posiadania dzieci? Nie. Nie przekonają ich nawet wyliczenia ekonomistów widzących w dziecku inwestycję, dającą państwu siedmiokrotną stopę zwrotu. Viva la France Skoro państwo zostało wywołane do tablicy. To w jego gestii, a dokładniej rzecz ujmując w prowadzonej przez nie polityce rodzinnej, tkwi klucz do drzwi z napisem "dzietność". Najlepszym tego dowodem jest Francja. Jak donosi raport Fundacji Republikańskiej "Polityka prorodzinna w wybranych krajach Unii Europejskiej", liczba ludności w tym kraju w ciągu 21 lat (lata 1990-2011) zwiększyła się o 7 mln (z 58 do 65 mln) obywateli. - To efekt dobrze zaprojektowanej i w sposób konsekwentny i stabilny kierowanej polityki prorodzinnej - uważa Krupska. - Mocna i przemyślana reakcja władz przyniosła wzrost współczynnika dzietności z 1,6 do ponad 2. Przeciętna francuska rodzina ma dziś czwórkę dzieci. I nie dotyczy to tylko rodzin muzułmańskich, bo Europejki też rodzą - dodaje. Spójrzmy raz jeszcze na raport Fundacji Republikańskiej. W czasie urlopu wychowawczego rodzicowi przysługuje zasiłek opiekuńczy w wysokości 560,40 euro miesięcznie - z tym że w przypadku pierwszego dziecka przysługuje on tylko przez 6 miesięcy od zakończenia urlopu macierzyńskiego - czytamy. Becikowe (u nas ledwie 1000 zł) to kwota ponad 907 euro. Na drugie dziecko, niezależnie od dochodu, rodziny dostają ponad 126 euro, a na każde następne prawie 162 euro. Rodzinom z trójką dzieci od lat 3 do 21 należy się dodatkowy zasiłek blisko 165 euro miesięcznie. To tylko wybrane ulgi obowiązujące we Francji przytoczone w republikańskim raporcie. Podobnie rzecz ma się na Wyspach. W Wielkiej Brytanii na pierwsze dziecko tygodniowo matka dostaje 25 euro, a na każde kolejne następne 16 euro. Becikowe jest tylko dla gorzej sytuowanych, ale wynosi blisko 600 euro. Nic dziwnego, że, jak zauważa Krupska, Polki w Londynie osiągają współczynnik dzietności na poziomie 2,5. Edukacja jak "żłobkowa obsesja" Dlaczego więc te same Polki w kraju rodzą najczęściej tylko jedno dziecko? - Polityka rodzinna to system naczyń połączonych, które likwidują bariery hamujące planowanie rodziny. Poczynając od opieki nad matką w ciąży, poprzez poród, opiekę lekarską po porodzie, opiekę instytucjonalną nad najmłodszym dzieckiem, poprzez szkołę i jej organizację, a później możliwość łączenia pracy zawodowej z opieką nad dziećmi, aż po politykę finansową, mieszkaniową i infrastrukturalną wszystko to w Polsce kuleje - wylicza Bartosz Marczuk z Instytutu Sobieskiego. Ekspert ds. polityki rodzinnej pyta retorycznie o przewijaki w supermarketach, miejsca parkingowe dla rodzin, systemy transportu szkolnego dla dzieci. To są pytania o sprawy prozaiczne, ale są i ważniejsze. Choćby te o "obsesję żłobkową" Donalda Tuska, w efekcie której w ciągu czterech lat miało przybyć aż 400 tys. miejsc w tych placówkach. Po roku funkcjonowania program nie jest realizowany nawet w połowie. A jak podaje GUS, na tysiąc dzieci do lat 3, miejsce w żłobku znajduje ledwie 30. Kompletną klapą jest też opieka przedszkolna. Zna to każdy z rodziców, który przeżywa katusze, by najpierw dziecko zapisać, a potem gimnastykuje się, by je codziennie w terminie odbierać. - A przecież dobrze funkcjonujący system edukacji przedszkolnej to ogromny zysk dla państwa. Już laureat ekonomicznego Nobla James Heckman wyliczył, że każdy zainwestowany dolar w ten system przyniesie 80 dolarów zysku - dziwi się Marczuk, który przyznaje, że co roku na ten cel trzeba 3-4 mld zł. Ekspert nie zostawia też suchej nitki na szkole. - Jest realizowana pod nauczycieli, kompletnie niewydolna jakościowo i organizacyjne - zarzuca, dodając, że powinna być otwarta od 8.00 do 16.00, z godzinną przerwą na posiłek, czytelnią, pomocą w odrabianiu lekcji i ofertą dodatkowych zajęć. Zasiłek dla... nikogo Do macierzyństwa nie zachęca też polityka fiskalna. - Od 9 lat mamy niezwaloryzowany próg pomocy rodzinie. Przez to zasiłek na jedno dziecko wahający się między 64 a 95 zł przysługuje tylko tym, którzy co miesiąc mają 504 zł dochodu na osobę. A przecież minimum socjalne to nieco ponad 740 zł. A więc rodziny żyjące poniżej minimum, a mające ponad 504 zł na osobę, do tej pomocy nie są uprawnione. W ten sposób od 2004 r. 2 mln dzieci nie otrzymuje już dopłat. A w ciągu 5 lat tych dopłat nie otrzyma już nikt - bije na alarm Joanna Krupska. Szefowa Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" prócz rewaloryzacji progów uprawniających do pobierania zasiłków, postuluje też rozszerzenie ulgi rodzinnej o osoby biedniejsze, ale i wprowadzenie wzorem Francji ilorazu rodzinnego, czyli wspólnego rozliczania się małżonków wraz z dziećmi. - Trzeba też stworzyć emeryturę dla kobiet wychowujących większą liczbę dzieci, niezależnie od tego czy były one na rynku pracy czy nie. W ten sposób położymy kres dyskryminacji kobiet mających liczne potomstwo - wyjaśnia. Marczuk idzie dalej, mówiąc, że gdy kobieta przy drugim czy kolejnym dziecku wypada na rok z rynku pracy, powinna dostawać od 10 do 20 tys. zł bonusu wyliczonego ze średniej pensji po odliczeniu 20 proc. składek emerytalnych. Czy to dobre propozycje? Na pewno godne uwagi. Tym bardziej, że jak słusznie zauważa ekspert Instytutu Sobieskiego, "rodzina i dzieci to racja stanu, a władza, która nie zdaje sobie z tego sprawy skazuje swoją ojczyznę na porażkę". Michał Bondyra