Zamieszkuje je ponad milion mieszkańców. Do tego dochodzi ogromna liczba osób pracujących w instytucjach europejskich. W związku z tym na co dzień stykamy się ze zróżnicowaną i ciekawą mozaiką kulturową. Poza tym bez uciążliwych podróży możemy się przenieść od flamenco i tapas poprzez marokańskie couscous i dotrzeć nawet do japońskiego sushis czy chińskiej świątyni. No właśnie, świątyni.. Gdzie jak gdzie, ale w Brukseli nikogo nie powinien dziwić widok kościołów katolickich, ortodoksyjnych, zborów wspólnot protestanckich i meczetów... "Wszyscy mają prawo do wyznawania swojej religii" - jest to zagwarantowane przez Unię Europejską, jej Konstytucję i deklaracje. Chwilami mam tylko wrażenie, że słowo "wszyscy" w rzeczywistości nie dotyczy "wszystkich". Chrześcijanie - nie u siebie Zastanawiające jest, że w jednej z najbardziej znanych europejskich stolic, gdzie statystycznie wyznawcy Kościoła katolickiego stanowią większość, tyleż negatywnych emocji budzi widok krzyża lub osoby odmawiającej Różaniec. Żaden jednak Unio-Europejczyk nie reaguje nieodpowiednio na widok muzułmanów spacerujących z obwiniętą wokół dłoni subhą. Wobec takich sytuacji prawie jak mantrę powtarza się utarty slogan: "Każdy ma prawo do swojej religii". Owszem, każdy, a katolik? Być może dlatego coraz więcej osób bardziej dyskretnie przesuwa różańcowe ziarnka, nie chcąc się narażać na różne formy napiętnowania. Czyżby paradoksy szły w parze z urzędowymi pieczęciami gwarantującymi prawo do wolności religijnej? Może warto zatem pójść krok dalej i dopisać uzupełnienie do owych obietnic: wolność religijna dla wszystkich, oprócz katolików. Wiem, to niesprawiedliwe, ale za to uczciwe. Najważniejsze to wiedzieć, na czym się stoi. Za murami gmachów Dochodzę do wniosku, że chrześcijaństwo coraz bardziej staje się religią dla odważnych. Praca w instytucjach europejskich w połączeniu z katolicyzmem wymaga odwagi. Wiem coś o tym. Być może łatwiej jest tym, którzy nie przyznają się do swojej wiary na forum. I wiem jeszcze jedno, że tu, w "sercu cywilizacji", w miejscu, gdzie deklaracje i przestrzeganie Konstytucji mają być egzekwowane, nie jest nam łatwo. Nierzadko w samych budynkach Unii Europejskiej bądź innych instytucjach widzę obrazy, fotografie lub rzeźby przedstawiające Buddę, Wisznu albo inne bóstwa - i nikomu to nie przeszkadza. Natomiast obraz Jezusa Miłosiernego wywołuje natychmiastowe reakcje: od grymasu, cierpkiego uśmieszku począwszy, do zbezczeszczenia. To przykre, że właśnie takie zachowania można zaobserwować nawet wśród osób, które oficjalnie stoją po stronie Kościoła katolickiego. Może te dziwne reakcje wolno tłumaczyć w ten sposób, że Jezus nie jest tylko figurką z kamienia bądź innego tworzywa, ale jest żywym Bogiem. Nic, co martwe, przecież nie dotyka ludzkich serc, a skoro widok podobizny Chrystusa czy Jego Matki nie pozostaje bez reakcji, to może trzeba się tym cieszyć... Abyście byli jedno Słuchając codziennych wiadomości ze świata, solidaryzujemy się z chrześcijanami w Indiach, Chinach... Chwilami jednak myślę, że problem prześladowań zatacza bardzo szerokie kręgi, bo sięga miejsc chlubiących się wysokim poziomem humanitaryzmu i tolerancji, wysublimowanym poczuciem sprawiedliwości i kultury. A rzeczywistość udowadnia nam dzień po dniu, że skromna figurka Matki Bożej drażni, a chwilami doprowadza do furii - właśnie tych, którzy obiecali tolerancję. Taka przewrotność zadziwia, ale i zatrważa. W tym wszystkim wiem, że dawanie świadectwa, do którego wezwał mnie Chrystus, jest nie tylko moim przywilejem, ale i obowiązkiem. Może te ciche, solidarne cierpienia - wprawdzie nieporównywalne z ofiarami oficjalnie prześladowanych chrześcijan - ich wspomogą, dodadzą sił i nadziei. Nie wybrzmiały przecież słowa Jana Pawła II: "Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!". Zatem odrzućmy lęk. Beata z Brukseli Wysłuchała s. Ines Krawczyk MChR