Artur Amenda, prezes Stowarzyszenia Pomocy "Arka Noego", prowadzącej od siedmiu lat działalność społeczną na rzecz dzieci i młodzieży uzależnionej od narkotyków, alarmuje - coraz młodsze dzieci sięgają po substancje halucynogenne i odurzające. Konsekwencją tego jest coraz szybsze przekraczanie granicy świata, w którym dominują seksualne dewiacje i niezwykła brutalność. Skuteczna terapia szokowa O narastającym problemie narkotyków mówią również dyrektorzy szkół, dlatego dziwi mnie fakt, że odmiennego zdania jest Bogusława Bukowska, wicedyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Według jej rozeznania, opartego na podstawie systematycznych badań prowadzonych przez Biuro od 1995 roku, w naszym kraju zauważalna jest wyraźna stabilizacja trendu narkotycznego. Wręcz, jak twierdzi pani wicedyrektor, można nawet mówić o tendencji spadkowej tego problemu. Stowarzyszenie Pomocy "Arka Noego" jest instytucją, która ma na celu ratowanie człowieka, bez względu na jego wyznanie. Działają w niej ludzie reprezentujący niemal wszystkie grupy społeczne: księża, siostry zakonne, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, prawnicy, psychologowie, policjanci, a także rodzice. Jak przekonuje prezes Amenda, dane jego stowarzyszenia są nieustannie aktualizowane, bowiem po każdej prelekcji, które wygłaszają niemal bez przerwy na terenie całego kraju, we wszystkich typach szkół, przeprowadzane są anonimowe ankiety. Twierdzi też, że młodych ludzi nie należy moralizować, pouczać i zalewać słowotokiem. Do młodych należy mówić konkretnie i absolutnie konieczne są przykłady z życia, najlepiej udokumentowane na filmie. Czasem są to bardzo wstrząsające i dramatyczne obrazy, jednak właśnie takie, autentyczne, najszybciej trafiają do wyobraźni młodych. Wieloletnie praktyczne doświadczenie prezesa Amendy nauczyło, że dopiero po takiej szokowej terapii, młodzież bardzo szczerze wypełnia ankiety. A dane z nich są porażające. Po środki odurzające sięgają coraz młodsze dzieci, okazuje się, że w sidła narkotyczne wpadają już dzieci w wieku 12, 13 lat, a zatem uczniowie szkół podstawowych. Według danych Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, wiek inicjacji narkotycznej jest wyższy, jest to 14. rok życia, najczęściej jednak są to dzieci w wieku 15 i 16 lat. Zarówno prezes Amenda, jak i wicedyrektor Bukowska uważają, że szkoły niestety są tym miejscem, gdzie dziecko ma pierwszy kontakt z narkotykami. Przyczyna i skutek Coraz częściej po narkotyki sięgają dzieci z tzw. dobrych domów, gdzie problemem nie jest brak pieniędzy, lecz odwrotnie ich nadmiar. Najczęściej idzie on w parze z nikłym kontaktem rodziców z dzieckiem. Jest też "nowy typ" narkomanów, czyli dzieci nieradzących sobie z rozłąką z rodzicem bądź rodzicami, którzy w celach zarobkowych wyjechali za granicę. Dzieci uciekają w świat narkotyków również pod wpływem jakiegoś rodzinnego dramatu; śmierci najbliższej osoby lub rozpadu rodziny. Inną grupą narkomanów tworzą dzieci pochodzące z rodzin, gdzie nadużywa się alkoholu, przemocy fizycznej, a także psychicznej. Zdaniem Bogusławy Bukowskiej chłopcy znacznie częściej sięgają po środki psychoaktywne niż dziewczynki. Z takim stwierdzeniem absolutnie nie zgadza się Artur Amenda, który uważa, że te proporcje są niemal identyczne. Natomiast różni ich sposób zdobywania środków na zakup narkotyków. Chłopcy najczęściej kradną, a dziewczynki, nawet te najmłodsze, zaczynają się prostytuować. Totalne spustoszenie Nie ma jednak znaczenia, czy narkotyki zażywa chłopiec, czy dziewczynka, bowiem dokonują one jednakowego, katastrofalnego spustoszenia w całym organizmie młodego człowieka. Efekt jest zatrważający, występują zaburzenia: osobowości, psychiczne, afektu i zachowań, w wyniku czego młody człowiek traci kontakt z rodziną, szkołą, społeczeństwem, a przede wszystkim z samym sobą. Dalszymi konsekwencjami uzależnienia od narkotyków jest wchodzenie w konflikt z wymiarem sprawiedliwości, ponieważ, aby ćpać, potrzebne są pieniądze, a żeby je zdobyć, często młody człowiek zaczyna łamać prawo. Niestety, im dłużej trwa uzależnienie i wiek jest dojrzalszy, tym przestępstwa bywają coraz cięższe. Jak zgodnie podkreślają zarówno wicedyrektor Bukowska, jak i prezes Amenda, w przypadku najmłodszych narkomanów najniebezpieczniejsze jest zatracanie kontaktu z rodziną, odsuwanie się od niej, wręcz jej unikanie. Z drugiej strony sporym problemem w uzależnieniach dzieci są ich rodzice, którzy najczęściej nie dowierzają i nie przyjmują do wiadomości faktu, że ich dziecko po prostu jest uzależnione. Wytłumaczenia szukają w nastoletniej burzy hormonów, próbują wmówić, że dziecko choruje na ADHD, że wszystko wkrótce minie. Chcąc ukryć ten problem, sami próbują się z nim zmierzyć. W opinii prezesa Arki jest to karygodny błąd, ponieważ każde dziecko biorące narkotyki potrzebuje natychmiastowej fachowej pomocy. Bez niej popada w coraz głębsze uzależnienie, z którego później bardzo trudno wychodzi. Potwierdza też opinię wielu specjalistów zajmujących się problemem uzależnień dzieci i młodzieży, że stanowczo za późno trafiają do terapeutów. Przeważnie ma to miejsce dopiero wówczas, gdy rodzice całkowicie tracą nad dziećmi kontrolę. Stymulanty prowadzą do dewiacji seksualnych "Arka Noego" w całej Polsce ma swoje ośrodki ambulatoryjne, z których dochodzą te same przerażające dane, konsekwencją zażywania stymulantów o działaniu halucynogennym są coraz częstsze dewiacje na tle seksualnym. Przykłady, o których słyszę, są odrażające, do delikatniejszych należą samogwałty i zoofilia. Takimi danymi dysponuje bardzo niewiele ośrodków z tej prostej przyczyny, że zwykle to pacjent do nich trafia z wizytą. "Arka Noego" działa w zupełnie inny sposób - po wyrażeniu zgody przez rodziców przeprowadza interwencje w domu dziecka uzależnionego. Bowiem pomoc niesie się całej rodzinie, a nie tylko narkomanowi, dopiero wówczas jest szansa na pokonanie tego strasznego nałogu. Podczas takiej interwencji wychodzi też na jaw cała prawda, w jak zdeprawowany świat wkraczają uzależnieni. Niestety coraz częściej ich szeregi zasilają studenci. Z badań Stowarzyszenia "Arka Noego" wynika, że kontakt z narkotykami (najczęściej jest to amfetamina) ma 70 proc., a w niektórych rejonach Polski nawet 80 proc. młodzieży akademickiej. Wiele z tych osób, choć zaczyna "tylko" od okazjonalnego brania, uzależnia się na całe życie. Narkotykowe ożywienie widoczne jest szczególnie w czasie wstępnych egzaminów zarówno do szkół gimnazjalnych, średnich ,jak i wyższych. Jednak na szczególną uwagę, zdaniem prezesa Amendy, zasługuje zastraszająca aktywność narkotyczna, jaka ujawnia się podczas sesji egzaminacyjnej. Bogusława Bukowska zwraca uwagę, że nie można tego zjawiska określić jako powszechnego. Jej zdaniem tego typu stwierdzenia czynią wiele szkód i młodzi ludzie, którzy nie używają środków odurzających, mogą czuć się skrzywdzeni jak również mogą mieć poczucie, że funkcjonują w jakiejś odizolowanej, niewielkiej grupie osób. W ocenie Artura Amendy w naszym kraju nieustannie promuje się modę na branie narkotyków. Choćby przez nieustanne mówienie o tym problemie w sposób pobłażliwy czy też nieprofesjonalny. Na pytanie, jak ratować naszą młodzież przed agresywnym i wszechobecnym światem narkotyków, prezes Amenda odpowiada krótko - pokazywać filmy dokumentalne ukazujące życie narkomana oraz świat, w jakim się obraca. Uprzedza, że obrazy są szokujące, odrażające, czasem nawet trudne do obejrzenia. Wypowiedzi na portalu internetowym stowarzyszenia jednoznacznie wskazują, że prezes Amenda ma rację. Młodzież dziękuje, że ktoś wreszcie traktuje ją poważnie i uczciwie. I nie ma cenniejszej lekcji od ukazania bez cenzury całej wstrząsającej prawdy o tym, do czego doprowadzają narkotyki. Coraz więcej i więcej Zdaniem Artura Amendy koniecznie trzeba mówić również, że problem brania narkotyków zaczyna dotyczyć coraz szerszej grupy osób w Polsce, które np. nie radzą sobie z wyścigiem szczurów. Po środki psychoaktywne sięgają coraz częściej biznesmeni, pracownicy zakładów, gdzie funkcjonuje np. trzyzmianowy tryb pracy lub stosowany jest mobbing. Niestety coraz częściej biorą także ci, którzy mają walczyć z tym nałogiem. Jadwiga Knie-Górna