Ekspozycja nosi nazwę "Zuerst die Füsse" (Nogami do przodu), a jej autorem jest nieżyjący już niemiecki artysta Martin Kippenberger. Nietrudno domyślić się, że niejednoznaczny charakter wystawy spowodował już burzliwe dyskusje na jej temat. Kurator muzeum, Antonio Lampisa, stwierdza, że głównym celem powstania rzeźby było ukazanie kryzysu egzystencjalnego autora. Ponadto dyrektor Muzeum Narodowego w Rzymie, Claudio Strinati, zauważył, że usunięcie ekspozycji byłoby ograniczeniem ekspresji artysty i w związku z tym godziłoby w wolność sztuki. Co innego mówią przeciwnicy wystawy, jawnie nazywając ją "publicznym świętokradztwem". Cała sytuacja skłania do refleksji. Czy współczesna sztuka może być wyrażana w sposób zupełnie dowolny? Jakie stanowisko powinien zająć chrześcijanin wobec takiego wizerunku krzyża? W końcu zaś, czym ten krzyż dla wyznawcy Chrystusa jest i być powinien? Sztuka jest swego rodzaju komunikatem, słowem, które autor wypowiada do odbiorcy. Czy właściwym jest zatem ograniczanie wolności słowa artysty? Z pewnością nie. Sam wielki Fiodor Dostojewski stwierdził, że pierwszą zasadą sztuki jest wolność inspiracji i wolność twórczości. Z drugiej jednakże strony artysta powinien wziąć odpowiedzialność za swe dzieło i przewidzieć konsekwencje swej twórczości. Te zaś w przypadku "ukrzyżowanej żaby" przewidzieć nietrudno. Fala protestów, z jaką spotkała się ekspozycja, z pewnością podyktowana była gorliwością wielu chrześcijan, którym krzyż Chrystusa nie pozostaje obojętny. Czy granicę wypowiedzi artysty winna zatem wytyczać linia, po przekroczeniu której godzi on w uczucia religijne wierzących? To niezmiernie trudne, albowiem u wielu granica ta wyznacza zupełnie inne obszary. Jedno jest jednak pewne: osobie, która świadomie dopuszcza się prowokacji tego typu, można zarzucić brak jakiegokolwiek współczucia wobec cierpień Chrystusa i wielu Jego wyznawców, dla których w okresie starożytnym krzyż stał się kresem ziemskiego pielgrzymowania. Po wtóre zaś postawa artysty wyraża brak szacunku wobec tych, dla których krzyż i wiara chrześcijańska są podstawą egzystencji i wyznaczają dlań drogę ku Wieczności. Krzyż symbolizuje ogrom cierpienia, które spadło na Zbawiciela Wszechświata, aby człowiek mógł odrodzić się na nowo. Stanowi miejsce, na którym dokonało się jego odkupienie. Oprócz mąk, Pascha Jezusa ukazuje też potęgę Bożej, bezwarunkowej miłości wobec ludzi. Choć zbawienną krwią Chrystusa zapisano te najtrudniejsze i najbardziej niezrozumiałe stronnice Boskiego planu zbawienia, to jedno pozostaje pewne: po niewyobrażalnym cierpieniu i śmierci przyszedł czas na poranek Zmartwychwstania. Zmartwychwstania, które daje nadzieję życia wiecznego. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego naigrywanie się z krzyża i Pana, który rozpostarł na nim swe ramiona, zawsze spotka się z protestami ze strony chrześcijan. Możemy przenieść się dwa tysiące lat wstecz i stanąć w tłumie, który towarzyszył Jezusowi w ostatnich chwilach Jego ziemskiego życia. Widzimy Matkę, która pełna miłości do swego dziecka bezradna płacze i cierpi, patrząc na nadchodzącą śmierć Syna. Dostrzegamy też żołnierzy szydzących z Odkupiciela i rzucających los o Jego szatę. Sytuacja z miejsca męki i śmierci naszego Pana powtarza się każdego dnia. Rzeźba z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Bolzano jest tego doskonałym przykładem. Niestety, tak jak Matka nie była w stanie przeciwstawić się postępowaniu Rzymian, tak i chrześcijanie nie są w stanie zabronić artyście tego, co ma do powiedzenia za pośrednictwem swej twórczości. Jednakże gniew i wyrażenie negatywnej opinii o tego typu inicjatywach są jak najbardziej uzasadnione. Co więcej, wyznawcy Chrystusa są do tego wręcz zobowiązani. Ukrzyżowana żaba nie była pierwszym i z pewnością nie będzie ostatnim aktem godzącym w symbole religijne. Niestety, zamieszanie, jakie wywołują kontrowersyjne wystawy, z pewnością będzie stanowiło zachętę dla wielu pseudoartystów, wyznaczając najkrótszą i być może najłatwiejszą ścieżkę ku zdobyciu sławy. Łukasz Wojciechowski