Stale jesteśmy w drodze. Czasem wydaje nam się, że zbliżamy się do jej końca. Ale okazuje się, że mamy za sobą jedynie jakiś etap wędrówki i zaraz rozpoczynamy następny. Ciągle "na walizkach". Nigdzie nie możemy dłużej zagrzać miejsca. Nawet jeśli sądzimy, że w końcu jesteśmy "u siebie", coś popycha nas, by ruszać dalej. Dokąd? Do życia wiecznego. A jedyna droga wiedzie do niego przez krzyż Chrystusa. Tą drogą idziemy wszyscy, mniej lub bardziej świadomi jej celu. Każdy z nas jest też zaproszony, aby podążać nią śladami Zbawiciela, który dzięki swojej męce, śmierci i zmartwychwstaniu otworzył nam bramy nieba. Tą samą drogą Zdarza się nam narzekać na nasz codzienny krzyż pański. Jednak zapewne niewielu z nas przy tej okazji chociażby wspomina ten jedyny Krzyż, który dźwigał Jezus i na którym umarł, zresztą właśnie za nas. A ilu z nas pomyśli o tym, by podczas tej naszej drogi przez mękę złączyć się duchowo z Męką Zbawiciela, która dała odkupienie? Zupełnie inaczej wygląda to podczas Drogi Krzyżowej, kiedy to stacja po stacji idziemy w skupieniu za niosącym krzyż Chrystusem. Dobrze, że mamy w Kościele to nabożeństwo. To w jego trakcie bowiem nasze myśli i uczucia podążają tą samą drogą, którą Jezus przebył w czasie ostatnich dni swojego ziemskiego życia: od sądu Piłata, przez Kalwarię, aż po grób. Mimo całego swojego dramatu ta droga daje nam przecież nadzieję na to, że nie zagubimy w życiu właściwego kierunku. Podkreślił to również Jan Paweł II w swoich rozważaniach wygłoszonych podczas Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum w Wielki Piątek 2000 r. Wyraził wówczas nadzieję, że dzięki temu nabożeństwu Jezus zbliży się do każdego z nas i stanie się towarzyszem naszej życiowej wędrówki, bowiem "człowiek współczesny bardzo potrzebuje spotkania z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym". Jedno z najmłodszych nabożeństw Uczestnicząc w Drodze Krzyżowej, odprawianej, ze względu na swój pasyjny charakter, najczęściej w piątki Wielkiego Postu, musimy pamiętać, że jedyną autentyczną Drogą Krzyżową jest ta, którą Jezus przeszedł ulicami Jerozolimy. Jednak samo nabożeństwo jest jednym z najmłodszych w Kościele, mimo że kult miejsc i wydarzeń związanych z męką Chrystusa obecny był w chrześcijaństwie od starożytności. Drogę Krzyżową w znanej nam dziś postaci propagowali od XVII w. w swoich kościołach franciszkanie, którzy uzyskali od papieża związany z nią przywilej odpustu. Przywilej ten w II poł. XIX w. został rozszerzony także na inne świątynie, co przyczyniło się do spopularyzowania tego nabożeństwa. Wówczas też ustalił się kanon czternastu stacji, z których tylko dziewięć to wydarzenia opisane w Piśmie Świętym. Pozostałe, czyli trzy upadki Pana Jezusa i Jego spotkania ze św. Weroniką oraz Matką, pochodzą z późniejszych apokryfów i tradycji Kościoła. Misteria i dróżki Początków Drogi Krzyżowej można doszukiwać się m.in. w misteriach pasyjnych wystawianych w średniowiecznej Europie oraz w popularnych niegdyś nabożeństwach tzw. dróżek kalwaryjskich. Podczas nich nawiedzało się indywidualnie określoną liczbę (od kilku do kilkunastu) kapliczek, wspominając jednocześnie Chrystusowe cierpienia. Tego typu kalwarie, będące symbolicznym odwzorowaniem jerozolimskiej Drogi Krzyżowej, powstawały w Europie od XV w., a w Polsce od XVII w., gdzie do najsłynniejszych należy chyba Kalwaria Zebrzydowska, którą niejednokrotnie przemierzał Karol Wojtyła. Z kolei obecnie coraz chętniej wystawiane są również Misteria Męki Pańskiej. Bywa, że przyciągają one widzów z oddalonych o setki kilometrów miejsc w Polsce. Do takich należy z pewnością mające swoją 13-letnią tradycję misterium na poznańskiej Cytadeli. Udział w nim jest niezapomnianym przeżyciem, a to za sprawą aktorów odtwarzających sceny sprzed dwóch tysiącleci. Nie mniejsze wrażenie robi towarzyszące im światło, dźwięk, a także przejmująca cisza, kiedy stajemy się świadkami sceny śmierci Jezusa na krzyżu. Takie inscenizacje naprawdę poruszają... Skorzystajmy z łaski Trzeba jednak pamiętać, że przedstawienia pasyjne mogą stanowić jedynie jakieś podprowadzenie czy zachętę do uczestnictwa w Drodze Krzyżowej. Z pobożnym odprawieniem tego nabożeństwa wiąże się bowiem łaska uzyskania odpustu zupełnego dla siebie lub za zmarłych. W tym celu należy spełnić zwykłe warunki, czyli być w stanie łaski uświęcającej, przyjąć Komunię św., wzbudzić w sobie pragnienie wolności od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu oraz pomodlić się w intencjach wyznaczonych na dany dzień przez Ojca Świętego. Poza tym Drogę Krzyżową należy wówczas odprawić przed stacjami zatwierdzonymi przez władzę kościelną, a takie znajdują się w naszych świątyniach lub w ich pobliżu. Wymagane jest również podążanie od jednej stacji do drugiej, chyba że stworzyłoby to zbytnie zamieszanie podczas nabożeństwa. Wtedy wystarczy, gdy przechodzić będzie jedynie prowadzący nabożeństwo. Natomiast osoby, które nie mogą w nim uczestniczyć, np. z powodu choroby czy podeszłego wieku, uzyskają taki sam odpust, jeżeli w ciągu dnia poświęcą czas na pobożne czytanie i rozważanie męki Zbawiciela. XV stacja Droga Krzyżowa jest nabożeństwem niemającym jednego, ustalonego tekstu. Jej rozważania przygotowywane są na podstawie Pisma Świętego lub dzieł świętych, ale też układają je sami duszpasterze czy poeci. W ten sposób można je dostosować do wieku i możliwości odbioru uczestniczących w niej osób. Dokumenty Kościoła przypominają jednak, że mądre odprawianie tego nabożeństwa polega na wyważonym przeplataniu podczas niego słowa, milczenia, śpiewu i refleksji. W swojej tradycyjnej formie Droga Krzyżowa ma czternaście stacji i kończy się złożeniem Jezusa do grobu. Wiemy jednak dobrze, że to wcale nie koniec. Przecież grób pozostaje pusty, bo Chrystus po trzech dniach zmartwychwstał! Gdyby się to nie dokonało, daremna byłaby nasza wiara. Dlatego też nierzadko nabożeństwa Drogi Krzyżowej odprawiane w naszych kościołach mają jeszcze jedną, radosną już, XV stację. - Oby Pan pozwolił nam w głębokim milczeniu i z głęboką nadzieją doczekać chwili podobnej do tej, jaką przeżyły niewiasty, gdy znalazły pusty grób: "Nie ma Go tu. Zmartwychwstał!" - modlił się bł. Jan Paweł II w Wielki Piątek 2002 r. On już doczekał tej radosnej chwili. Błażej Tobolski "Uczestniczyć [w męce i śmierci Chrystusa - przyp. red.], to znaczy mieć udział. Co znaczy mieć udział w krzyżu Chrystusa? To znaczy doświadczyć w Duchu Świętym tej miłości, jaką krzyż Chrystusa kryje w sobie. To znaczy w świetle tej miłości rozpoznać swój własny krzyż. To znaczy w mocy tej miłości wciąż na nowo brać go na ramiona i iść... Iść przez życie, naśladując Tego, który "przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga" (Hbr 12, 2)". bł. Jan Paweł II