Głód i nędzę obecne w Trzecim Świecie często przedstawia się jako skutek klęsk żywiołowych, wojen czy niekorzystnego klimatu. Można tylko współczuć, ewentualnie złożyć datek i spać spokojnie. Tymczasem głównym winowajcą jest... handel międzynarodowy. Jego reguły koncentrują się na zysku korporacji międzynarodowych - bez względu na los krajów ubogich czy ochronę środowiska. Sami tylko mieszkańcy Afryki tracą z tego powodu od 300 do 600 mld dolarów rocznie (suma, która mogłaby rozwiązać z dużą nadwyżką problem głodu i nędzy w skali całego świata!). Każdy z nas, nabywając i konsumując towary z ubogiego Południa, uczestniczy w światowym systemie eksploatacji i wyzysku. Handel z zasadami Czy psuje nam to smak kawy i herbaty? Jeśli tak, jest wyjście. Niesprawiedliwym praktykom w światowym handlu przeciwstawia się międzynarodowy ruch alternatywnego handlu, opartego na zasadach etycznych, zwany Sprawiedliwym Handlem (Fair Trade). Wspiera on w rozwoju najuboższych producentów (rolników, rzemieślników) z Trzeciego Świata. Na Zachodzie do dobrego tonu należy używanie produktów Sprawiedliwego Handlu nie tylko w gospodarstwach domowych, ale też w organizacjach pozarządowych, firmach, urzędach, biurach, instytucjach kościelnych, państwowych i unijnych... Od roku 2000 sprzedaż tego rodzaju towarów w Europie rośnie o ponad 20 proc. rocznie (jest to jeden z najszybciej rozwijających się segmentów rynku na świecie). Produkty można znaleźć w ok. 60 tysiącach supermarketów na terenie całej Europy, a ich udział w rynku stał się w niektórych krajach znaczący, np. w Szwajcarii 47 proc. wszystkich bananów, 28 proc. kwiatów oraz 9 proc. cukru ma certyfikat Sprawiedliwego Handlu. W Wielkiej Brytanii, gdzie rynek jest ośmiokrotnie większy niż w Szwajcarii, certyfikowane produkty zdobyły 5 proc. rynku cukru, 5,5 proc. rynku bananów oraz 20 proc. rynku kawy mielonej. Istnieje też w Europie ponad 2800 sklepów Sprawiedliwego Handlu (Worldshops, Weltladen), sprzedających niemal wyłącznie produkty Sprawiedliwego Handlu, importowane przez ponad dwieście organizacji Sprawiedliwego Handlu. Ruch korzysta ze wsparcia ponad 100 tys. wolontariuszy z całej Europy. Sukcesem tej modnej alternatywy jest poprawa życia milionów ludzi w około 60 krajach Południa. Dramat ubogich Światowy system ekonomiczny powoduje drastyczny wzrost nierówności. W okresie wielkich odkryć geograficznych (XV-XVI w.) poziom życia w wielu regionach pozaeuropejskich był znacznie wyższy niż na naszym kontynencie. To było główny motorem odkrywania, a w efekcie podbijania i grabienia nowych lądów. Na początku XVIII w. poziom życia się wyrównał. W połowie XIX w wynosił już 2:1 dla cywilizacji europejskiej. Przed I wojną światową - 3,4:1. Po II wojnie światowej - 5,2:1. W 1960 roku 20 proc. najbogatszych mieszkańców Ziemi, do których należą też Polacy, zarabiało 30 razy więcej niż 20 proc. najbiedniejszych. W roku 2000 - już 81 razy więcej. W rezultacie poszkodowane są całe narody. Na drugim końcu jesteśmy my - indywidualni konsumenci, którzy przez swój styl życia i codzienne wybory w czasie zakupów przyczyniają się - najczęściej całkiem nieświadomie - do jego utrwalania i pogłębiania. Skutkiem jest niewyobrażalna nędza (co 3,5 sekundy ktoś umiera z głodu!), brutalny wyzysk, nadmiernie długa praca, także w niebezpiecznych warunkach, brak perspektyw życiowych, pieniędzy na naukę i leczenie dzieci, coraz krótsze życie (w kilkunastu krajach Afryki długość życia spadła ostatnio do zaledwie 40 lat lub nawet mniej). To właśnie ci ludzie uprawiają dla nas kawę, herbatę, ryż, banany, kakao... Drobni rolnicy muszą sprzedawać swe plony za bezcen, nawet poniżej kosztów produkcji. Miliony dzieci pracuje na plantacjach jako niewolnicy (uczestniczą np. w wytworzeniu niemal 80 proc. światowej produkcji kakao!). Nigdy w historii nie było tylu niewolników (też dorosłych) co dzisiaj, choć we wszystkich krajach niewolnictwo jest oficjalnie zakazane. Wielkie firmy robią na tym wielkie interesy. Takie jest "prawo rynku" - prawo silniejszego. Problemów tych nie rozwiążą akcje charytatywne - trzeba przemiany struktur handlu międzynarodowego, ale też... świadomości konsumentów w krajach rozwiniętych. Stanowisko Kościoła Przyczynia się do tego m.in. społeczna nauka Kościoła, według której w handlu winno się respektować zasadę sprawiedliwości, a wolna konkurencja może występować tylko pomiędzy równoprawnymi partnerami. Kościół od stuleci domaga się ustalenia sprawiedliwych warunków wymiany handlowej. Pisał o tym już św. Tomasz z Akwinu. Dotyczy to również handlu międzynarodowego. Sobór Watykański II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym "Gaudium et spes" (1965) stwierdził: "Nie przyniesie się narodom na drodze postępu pomocy materialnej, jeżeli nie przekształci się gruntownie form dzisiejszego handlu" (KDK 85). Papież Paweł VI w swej encyklice "Populorum progressio" (1967) poświęcił wiele miejsca zagadnieniu równości w stosunkach handlowych, jako istotnego warunku solidarnego rozwoju społeczności światowej, w której każdy człowiek będzie mógł prowadzić godne życie. Paweł VI odwołał się też do sumienia osób indywidualnych. Naukę tę kontynuował i rozwijał Papież Jan Paweł II, zwłaszcza w encyklice "Sollicitudo rei socialis" (1987), ukazując światowy system niesprawiedliwości i wyzysku, uwikłany w "grzechy społeczne" czy "struktury grzechu". Nauczanie społeczne Kościoła, ale też jego działania praktyczne przyczyniają się do tego, iż dążenie do postępowania etycznego w gospodarce stało się tendencją światową, której nie można zlekceważyć też i w Polsce. Coraz więcej ludzi oczekuje, że firmy będą nie tylko zapewniały miejsca pracy, produkowały, sprzedawały i przynosiły zyski, ale że ich kultura i działanie będą obejmować też wrażliwość na wartości ludzkie i społeczne, i to w skali globalnej.