Rodzina Baranków ze wsi Siedliska koło Miechowa, rodzice i dwaj chłopcy w wieku dziesięciu oraz dwunastu lat, została rozstrzelana za ukrywanie czwórki Żydów. Podobny los spotkał Bronisławę i Adama Kowalskich z Ciepielowa za ukrywanie dwójki Żydów - zostali spaleni z czworgiem dzieci. Najstarsze miało szesnaście lat, najmłodsze cztery. Za pomoc Żydom ginęły całe rodziny, albo "tylko" rodzeństwo, jak na przykład bracia Decowie ze wsi Pantalowice na Rzeszowszczyźnie lub pojedyncze osoby, jak Loda Komornicka rozstrzelana w Łowiczu. Symbolem tych niemieckich zbrodni stała się rodzina Ulmów z Markowej koło Łańcuta. Wiosną 1944 roku Niemcy zamordowali najpierw ośmioro ukrywanych przez nich Żydów, a zaraz potem całą rodzinę: sześcioro dzieci, ojca i matkę z siódmym dzieckiem pod sercem. Decyzję o eksterminacji Żydów Niemcy podjęli już w 1935 roku, w tzw. ustawach norymberskich. Plan całkowitej zagłady narodu żydowskiego przyjęto w styczniu 1942 roku w podberlińskim Wannsee. Najwięcej było katolików Pomoc Żydom w Polsce trwała od początku wojny. Ratowano ich zarówno na terenie miast, jak i wsi. Brały w tym udział różne środowiska i różny też był stopień ich zaangażowania. Wszędzie jednak dominowali katolicy. W 1942 roku powstała Rada Pomocy Żydom, zwana w skrócie "Żegota", od nazwiska jednego z bohaterów mickiewiczowskich "Dziadów". Była jedną z rządowych komórek w całości finansowanej przez polski rząd, zaś inspiratorami jej powołania byli przedstawiciele polskich organizacji katolickich. Do założycieli tej organizacji należała m.in. wybitna katolicka pisarka Zofia Kossak - Szczucka, odznaczona medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". Wśród Polaków ratujących Żydów, obok osób świeckich, olbrzymią liczbę stanowili również polscy księża, którzy m.in. wypisywali Żydom akty chrztu. Często też organizowali schronienie, zarówno w klasztorach męskich, jak i żeńskich. Symbolicznym przykładem takich kapłanów jest postać księdza Marcelego Godlewskiego, prałata warszawskiego kościoła pw. Wszystkich Świętych. Świątynia znajdowała się tuż przy murze getta, co ułatwiało ratowanie niemal każdego dnia wielu ludzkich istnień. W swych wspomnieniach tak pisał o nim profesor Leon Hirszfeld "[...] Kochaliśmy go wszyscy, dzieci, starcy, i wyrywaliśmy go sobie na chwilkę rozmowy. A nie skąpił siebie. Uczył dzieci katechizmu, stał na czele Caritasu dzielnicy i kazał rozdawać zupę bez względu na to, czy głodny był chrześcijaninem, czy Żydem [...]". Milion sprawiedliwych Jednak na wiele lat zapomniano o Polakach ratujących Żydów w czasie II wojny. Powojenna propaganda komunistyczna przedstawiała bowiem Polaków jako antysemitów, którym nie powinno się pomagać w obliczu zagrożenia, a później faktycznej okupacji sowieckiej. Cel był oczywisty - osamotnienie Polski na arenie międzynarodowej i całkowite zduszenie jej oporu. Sprzyjał temu powojenny "kac moralny" wielu środowisk Europy Zachodniej, również Żydów amerykańskich, niedających wiary alarmującym informacjom płynącym z Polski. Fałszywy stereotyp Polaka - antysemity podtrzymywany jest też i dziś przez różne środowiska, nie tylko żydowskie czy postradzieckie, lecz także niemieckie czy francuskie. Polaka-antysemitę wciąż można spotkać w filmach, w literaturze faktu i w literaturze pięknej. Pozycjom tym towarzyszy zazwyczaj głośna medialna promocja, której brak całkowicie, gdy ukazują się książki o przeciwstawnej wymowie. Mało kto na przykład słyszał o książce Stelli Zylbersztajn, "Gdybym to ja była waszym dzieckiem", piszącej o ratowaniu jej życia przez mieszkańców podlaskich wsi. "Symbolem pomocy" niesionej Żydom w czasie II wojny stali się natomiast Niemcy m.in. dzięki filmowi Stevena Spielberga "Lista Schindlera" i książce Andrzeja Szczypiorskiego "Piękna pani Seidenmann". Tymczasem przykładów na o wiele bardziej dramatyczne opowieści, pokazujące ofiarność Polaków w ratowaniu Żydów, można znaleźć tysiące. Dziś, według wstępnych danych instytucji badających literaturę przedmiotu, Polaków biorących udział w ratowaniu Żydów mogło być od trzystu tysięcy do miliona. Dziennikarka Hanna Krall podaje na przykład, że zaangażowanych w jej ratowanie w czasie wojny było 45 osób. Wśród dwudziestu tysięcy odznaczonych na całym świecie medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" ponad sześć tysięcy to Polacy. - Jesteśmy siedemdziesiąt lat od rozpoczęcia wybuchu wojny i historycy nadal stają często bezradni wobec tak precyzyjnych wyzwań, jak pytanie o liczbę Polaków pomagających Żydom - przyznaje historyk Jan Żaryn - Ale mam nadzieję, że społeczeństwo polskie najlepiej sobie poradzi z tym problemem, jeśli będzie miało doskonalszą wiedzę na temat trudnych relacji polsko - żydowskich czasu II wojny światowej i po wojnie. Taka wiedza jest gwarancją wolności wobec kłamstwa zewnętrznego. Wobec zewnętrznej manipulacji. Wobec wszystkiego, co nazywa się niesprawiedliwym osądem polskich postaw w czasie II wojny światowej. I to jest naszym zbiorowym obowiązkiem wobec rodziny Ulmów, Kowalskich, Baranków czy wobec tych wszystkich Polaków, którzy narażali życie, by ratować Żydów. Lokalni Ulmowie Niesprawiedliwy stereotyp Polaka-antysemity postanowił zmienić Instytut Pamięci Narodowej wspólnie z Narodowym Centrum Kultury. W tym roku obie te instytucje rozpoczęły program zatytułowany "Życie za życie". Jego zadaniem będzie pokazanie, jak dalece Polacy zaangażowali się w ratowanie Żydów w czasie II wojny światowej, i jakie ponieśli ofiary. Obie te instytucje zwracają się również do Polaków, by składali własne lub znane im z przekazów relacje opowiadające o ratowaniu Żydów. W ramach programu powstaną też audycje radiowe, filmy dokumentalne, książki. Dzisiaj na rynku są już dwie pozycje książkowe wydane przez IPN: "Pomoc Polakom dla ludności Żydowskiej na Rzeszowszczyźnie 1939-1945", jak również, "Sprawiedliwi i ich świat", Mateusza Szpytmy, traktująca o rodzinie Ulmów. - Kampania jest poświęcona Polakom, którzy z narażeniem własnego życia i życia najbliższych podejmowali bardzo ryzykowną próbę ratowania Żydów - wyjaśnia profesor Jan Żaryn, dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. - Usiłowali ratować tych, którzy byli najbardziej prześladowani przez niemieckiego okupanta, czyli Żydów i Polaków żydowskiego pochodzenia. W rasistowskim prawodawstwie niemieckim to rozróżnienie nie istniało. Chcemy przedstawić w tej kampanii Polaków, którzy pokazywali swoimi postawami, czym była dla nich solidarność i postawa chrześcijańskiego miłosierdzia. Powinniśmy o tych ludziach wiedzieć i mówić o nich, bo oni wpisują się w kanon polskiego bohatera II wojny światowej. Bohatera, który powinien być znany z imienia i nazwiska, i tak samo nagradzany jak nasi wielcy twórcy Polskiego Państwa Podziemnego. Ich imieniem powinny być nazwane ulice, place. Oni powinni się stawać bohaterami Polski centralnej i lokalnej. Będziemy wzywać Polaków, by zauważyli w swoim otoczeniu, w swojej lokalnej społeczności "Ulmów", bo było ich bardzo, bardzo wielu i im należy się cześć. Mateusz Wyrwich