Spodziewano się, że raport z likwidacji WSI może poważnie wstrząsnąć naszą sceną polityczną. Tymczasem zawarte w nim informacje nie rzucają jakoś szczególnie na kolana... Takie też były pierwsze reakcje polityków SLD i niestety także PO, którzy ogłosili ex katedra, że w raporcie nic nie ma. Tylko, że kiedy później dochodziło do szczegółów, to dokument był nagle atakowany za zawarte w nim treści. Czyli jednak coś w nim musiało się znajdować. Kluczowe w raporcie jest ujawnienie ogromnej ilości patologii, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat, a korzeniami swymi ciągnęły się jeszcze z czasów komunistycznej dyktatury. Dlatego na raport należy patrzeć nie pod kątem nazwisk z pierwszych stron gazet, ale ze względu na korzyści, jakie niesie on dla Państwa Polskiego. To co w takim razie zyskaliśmy? Raport przedstawia nie tylko rozmaite patologie, czyli udział w niewłaściwych, nie związanych z istotą wojskowych specsłużb działaniach, ale ukazuje przede wszystkim ich głęboki związek z całą aparaturą rosyjskich a dawniej sowieckich służb specjalnych. I największa zasługa tego opracowania polega na tym, że pomaga ono zerwać z tradycją ciągłości peerelowsko-sowieckich służb specjalnych na terenie Państwa Polskiego. Raport ujawnia bowiem, że w momencie upadku komunizmu cała wojskowa agentura została przekazana Rosjanom osobiście przez ówczesnego szefa Wojskowych Służb Wewnętrznych generała Edmunda Bułę. To dlatego Wojskowe Służby Informacyjne - powstałe w miejsce WSW - stały się największą przechowalnią sowieckich wpływów. Niestety po 1989 roku nic z tym nie zrobiono. To była zmowa milczenia od prezydenta Wałęsy oraz części elit prawicowych, aż do Aleksandra Kwaśniewskiego i SLD, która stanowiła: wojska nie ruszamy. Ale chyba nie zrobiono tego li tylko z powodu jakieś nadzwyczajnej miłości do wojskowego munduru? Wpływowi działacze ówczesnej Unii Wolności musieli zdawać sobie sprawę, że zakonserwowanie elity peerelowskich służb wojskowych z ich licznymi powiązaniami towarzyskimi i gospodarczymi, jedynie utrwali patologię także w sensie funkcjonowania wolnej gospodarki w Polsce. Czemu więc nic w tej sprawie nie zrobiono? Być może dlatego, że takie zawarto porozumienie z gen. Kiszczakiem czy gen. Jaruzelskim; powtarzam być może, bo przecież expressis verbis na piśmie nie mamy takiej umowy. Świadczyć może o tym jednak fakt, że ludzie z WSI przez kilkanaście ostatnich lat byli święcie przekonani o swojej absolutnej bezkarności. Poza tym istniały liczne związki między oboma światami np. sprawy związane z rozmaitymi budowami i transportem, które pokazują doskonałą symbiozę oficerów WSI i ludzi z bydgoskiego SLD. W innych fragmentach raportu mowa jest z kolei o powiedziałbym nie do końca właściwych relacjach Bronisława Komorowskiego i innych prominentnych działaczy PO. Tym jednak szczegółowiej i szerzej będą już się zajmowały odpowiednie organa państwa.