Eminencjo, również w Polsce ukazała się książka "Pozostać w prawdzie Chrystusa". Jej lektura jest zaskakująca. Widzimy bowiem, że jeszcze przed synodem kompetentni znawcy przedmiotu wykazali, jak słabe czy wręcz bezpodstawne są argumenty przemawiające za dopuszczaniem osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach do Komunii. Jeśli wszystko jest tak jasne, jak piszą autorzy książki, dlaczego nie zamknęła ona dyskusji jeszcze przed rozpoczęciem synodu? - Nie chciałbym się tu wypowiadać na temat czyichś poglądów, ale mówić raczej o rzeczywistości wiary. Jest całkiem jasne, że małżeństwo, a w konsekwencji również rodzina założona na fundamencie małżeństwa chrześcijańskiego, sakramentalnego, to instytucje ustanowione przez Boga i nikt nie może ich zakwestionować. Obok wymiaru naturalnego istnieje tu wymiar łaski w Jezusie Chrystusie, w tym sensie, że małżeństwo dwojga ochrzczonych ma udział w tajemnicy zbawienia. Jest to środek, którym posługuje się łaska. A jednak pomimo tej obecności łaski małżeństwo napotyka na poważne problemy we współczesnym postchrześcijańskim i zsekularyzowanym kontekście. Nosimy w sobie wiele ran zadanych przez immanentyzm, ideologie polityczne, takie jak nazizm, komunizm, marksizm. Kształtowały one obraz człowieka bez żadnego odniesienia do Boga. Wszystko to negatywnie odbija się na życiu społeczeństw i poszczególnych jednostek. Dlatego musimy odnowić wizerunek małżeństwa jako naturalnego związku jednego mężczyzny i jednej kobiety, któremu towarzyszy łaska sakramentalna. Minimalizowanie czy wręcz ukrywanie prawdziwych problemów nie jest dobrym rozwiązaniem. Papież mówił o tym wielokrotnie. Dopuszczenie do Komunii bez uprzedniego uzdrowienia ran nie jest rozwiązaniem. Nie jest to też możliwe. Byłoby to sprzeczne z prawem Bożym. Nasze opinie, fakt, że ktoś jest bardziej otwarty czy zamknięty, nie mają tu żadnego znaczenia. Nie jest to przedmiotem jakiejś debaty między faryzeuszami i saduceuszami, postępowcami i konserwatystami. Chodzi tu tylko o to, by uczynić zadość słowu Bożemu i wewnętrznej strukturze sakramentów. Istnieje bowiem relacja między poszczególnymi sakramentami. Kto na przykład nie został ochrzczony, nie może otrzymać Komunii. Podobnie jak ten, kto żyje w stanie grzechu ciężkiego. Odnosi się to nie tylko do tych, którzy żyją w nieprawym związku, ale także do wszystkich chrześcijan, popadających w grzech ciężki, pozbawiający nas stanu łaski. Dlatego każdy z nas przed Wielkanocą jest wezwany do skorzystania ze spowiedzi, do skruchy za nasze błędy i grzechy. Ale skoro wszystko jest tak oczywiste, dlaczego nadal trwa w Kościele dyskusja o dopuszczaniu do Komunii osób w związkach nieskaramentalnych? - Nie wiem, dlaczego ta dyskusja jest kontynuowana. W każdym razie musi ona doprowadzić do odnowy, odrodzenia refleksji teologicznej i duchowej o małżeństwie. Oczywiście musimy też myśleć o tych parach, które żyją niezgodnie z prawem Bożym i nakazami Kościoła. Niektóre przypadki są bardzo trudne, niektórzy wiele wycierpieli. Kiedy ktoś został porzucony przez swego małżonka, znajduje się w sytuacji po ludzku bardzo złożonej. Współczujemy tym, którzy coś takiego przeżyli. Jednakże rozwiązaniem nie może być drugie małżeństwo, jeśli nadal trwa pierwsze, jeśli proces kanoniczny nie potwierdził nieważności pierwszego małżeństwa. O ważności małżeństwa można dyskutować - o warunkach, w jakich zostało zawarte, czy była dojrzałość w wierze, czy było dobre przygotowanie poprzez katechezę, czy był udział w życiu Kościoła. Bo ktoś może być ochrzczony, ale nie żyć z Chrystusem w Kościele. Może pragnąć pięknej ceremonii, ale nie sakramentu, łaski Bożej. I wiemy, że istnieją sytuacje bardzo problematyczne. Dlatego chcemy pomóc poszczególnym osobom w ich konkretnej sytuacji życiowej. Nie można jednak podważać fundamentów, sakramentalności małżeństwa. Niektórzy nie potrafią dostrzec problemu. Małżeństwo tymczasem jest sakramentem, a nie jakimś ludzkim ideałem, do którego mamy się zbliżać i od którego możemy sobie pozwolić na wyjątki, w myśl zasady, że od każdej reguły istnieją wyjątki. Tu jednak nie mamy do czynienia z jakąś regułą, ludzkim prawem, ideałem. Jest to sakrament, skuteczny znak łaski. Co Bóg złączył, człowiek nie może rozdzielać. Małżonkowie tworzą bowiem jedno ciało. Mówią o tym jasne słowa, które wypowiedział sam Jezus. Nikt inny tylko Jezus jest prawodawcą Nowego Przymierza. Książka ta jasno pokazuje, że dopuszczanie do Komunii rozwodników żyjących w związku niesakramentalnym prowadziłoby do zakwestionowania nierozerwalności małżeństwa. Tymczasem na synodzie niektórzy biskupi znowu opowiedzieli się za takim rozwiązaniem. Zaskakujące jest również to, że na pierwszej audiencji generalnej po synodzie Franciszek zapewnił wiernych, że żaden z ojców synodalnych nie zakwestionował nierozerwalności małżeństwa. Jak rozumieć słowa papieża? Czy Franciszek nie dostrzega, że propozycje np. kard. Kaspera podważają nierozerwalność? - Nie chcę tu mówić o kard. Kasperze, bo różne media próbują nam wmówić, że kardynałowie są skłóceni. Niektórzy dziennikarze twierdzą wręcz, że ci, którzy bronią nauczania Kościoła, co jest obowiązkiem naszej kongregacji, są wrogami papieża. W różnych dziennikach pojawia się wiele absurdalnych opinii. Międzynarodowe media powtarzają to, co głosi jeden ateistyczny i antykościelny dziennik we Włoszech. Zależy im na sianiu zamętu w Kościele. Chcą zniszczyć Kościół i dlatego wychwalają jednych kosztem drugich. Oczywiście nie mam ochoty wchodzić w tę grę. Głoszę jedynie prawdę wiary chrześcijańskiej, katolickiej, która w sposób niepozostawiający żadnych wątpliwości została wyjaśniona w dokumentach Magisterium zwyczajnego i nadzwyczajnego. Mamy nauczanie Katechizmu Kościoła katolickiego, deklaracje naszej kongregacji, która wielokrotnie wypowiadała się na ten temat. Nie może być sprzeczności między nauczaniem Kościoła i praktyką sakramentalną. W praktyce sakramentalnej Kościół nie może się mylić, ponieważ chodzi tu o zbawienie ludzi. Marksiści mogą oddzielać teorię, ideologię, ludzkie myślenie i praktykę, ale nie my. Jest tylko jedno Słowo Boże, które trzeba urzeczywistniać w życiu. Ale tego Słowa, którym jest sam Jezus, nie można oddzielać od życia. Nie może być w tym sprzeczności. Adekwatną pomocą dla tych osób, które znajdują się w nieuregulowanej sytuacji, jest wprowadzenie ich na drogę prowadzącą do pojednania i ostatecznie do Komunii. To samo dotyczy zresztą wszystkich wiernych, wszyscy podlegają tym samym zasadom. Kto jest upoważniony, by wprowadzać tu wyjątki? Można je wprowadzać do prawa kościelnego, ale nie można robić wyjątków od prawa Bożego. Nie ma wyjątków od przykazań i Dekalogu. Nie można powiedzieć, że przykazanie "nie zabijaj" w jednym przypadku obowiązuje, a w innym już nie. Zabicie w obronie własnej nie jest wyjątkiem od Dekalogu. W powszechnym przekonaniu nierozerwalność małżeństwa to jedna z tych prawd, które dla katolików nie podlegają kwestionowaniu. Podejmując dyskusję na ten temat, Kościół wysyła w świat wyraźny sygnał, że jest inaczej. Czy Stolica Apostolska jest świadoma ryzyka zgorszenia, jakie towarzyszy dyskusji o nierozerwalności? - Stolica Apostolska nie podważa prawd objawionych. Ojciec Święty pragnął jednak dyskusji nie po to, by zakwestionować te prawdy, lecz by powrócić do dobrych praktyk. Służy temu nie tylko synod. Mieliśmy na przykład kongres, w którym uczestniczyło 400 osób reprezentujących 14 różnych religii z całego świata. I wszyscy byli zgodni co do jedności małżeństwa złożonego z jednego mężczyzny i jednej kobiety. Jest to prawda również naturalna. W tym względzie dajemy jasne świadectwo o małżeństwie. Papież powiedział przy tej okazji, że nie istnieje małżeństwo tradycyjne i małżeństwo nowoczesne. Istnieje tylko jedna rodzina i małżeństwo. Nie ma różnych modeli. Zbawcza wola Boga została wpisana w naturę. Oczywiście w tej dyskusji niektórzy dążą do ideologizacji, widzą ścieranie się różnych wpływów, dwóch ugrupowań, które chcą zdobyć dominującą pozycję w życiu Kościoła. Trzeba tymczasem szukać dróg, sposobów, jak potwierdzić, czym jest małżeństwo w wymiarze naturalnym i nadprzyrodzonym. Nie można tu jednak wymyślać wszystkiego od nowa. Nie my jesteśmy twórcami małżeństwa. Spróbujmy nieco uporządkować te całkiem zasadnicze kwestie. Czy możemy dzisiaj powiedzieć jednoznacznie, jaka jest nauka Jezusa na temat jedności i nierozerwalności małżeństwa oraz ewentualnych gestów miłosierdzia wobec rozwiedzionych? - Zawsze musimy być miłosierni. Nie ma alternatywy: być miłosiernym czy nie. To jest pułapka, gra słów. Miłosierdzie należy do istoty postawy Boga względem nas. Bóg się nie waha między swoją sprawiedliwością i miłosierdziem. Coś takiego można sobie wyobrazić w teologii naturalnej. My natomiast mamy teologię nadprzyrodzoną objawienia. Bóg dzięki swemu miłosierdziu czyni nas sprawiedliwymi, usprawiedliwia grzesznika przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Miłosierdzie nie sprowadza się jedynie do współczucia. Wszyscy potrafimy współczuć, kiedy w jakiejś rodzinie pojawiają się problemy. To jednak nie oznacza, że mamy dostosowywać Kościół i małżeństwo do wyobrażeń ludzi. Nawet apostołowie nie potrafili zrozumieć, jak można zachować absolutną nierozerwalność małżeństwa. W sporze z faryzeuszami, którzy wprowadzali mniej lub więcej wyjątków, Jezus pokazuje, że tu nie może być wyjątków, bo to Bóg złączył małżonków. Dlatego odpowiedź jest całkiem jasna: prawdziwe miłosierdzie względem tych ludzi, którzy są naszymi braćmi i siostrami w wierze, należą do Kościoła, to szukać dla nich drogi prowadzącej ich do tego, by żyli zgodnie z przykazaniami Bożymi. Magisterium mówi jasno, że rozwiązaniem dla takiej pary jest życie w czystości, nie jak mąż z żoną. Wielu twierdzi, że to niemożliwe, ale Sobór Trydencki powiedział: z łaską nadprzyrodzoną jest to możliwe, można wypełnić Boże przykazania. A zatem możemy powiedzieć, że rozstrzygnięcia podane przez "Familiaris consortio" są nadal najlepszym rozwiązaniem duszpasterskim dla Kościoła? - Tak, ale "Familiaris consortio" to nie jest wymysł Jana Pawła II. Dokument ten jest zgodny z całym rozwojem dogmatu, z deklaracjami Kościoła, Soborem Florenckim i Soborem Trydenckim, deklaracjami papieży w ostatnich stuleciach, kiedy to Kościół sprzeciwiał się sekularyzacji małżeństwa. Zaczęło się to jeszcze przed rewolucją francuską i ciągnęło dalej wraz z ustanowieniem ślubu cywilnego jako przeciwieństwa małżeństwa sakramentalnego. Nie czas ulegać teraz sekularyzacji małżeństwa. My chcemy uświęcenia małżeństwa. To jest prawdziwa Ewangelia w odniesieniu do małżeństwa. Tak mówi "Familiaris consortio". Potwierdza to też deklaracja naszej kongregacji z 1994 r., a następnie Benedykt XVI w adhortacji "Sacramentum caritatis". I nie chodzi tu jedynie o jakąś deklarację. Jest to wyjaśnienie objawionej wiary Kościoła. No właśnie, autorzy książki "Pozostać w prawdzie Chrystusa" pokazują, że zmiana nauczania i dyscypliny kościelnej w sprawie rozwiedzionych byłaby zaprzeczeniem nauczania Jezusa. Wielu biskupów jest jednak pewnych, że Kościół wybierze takie rozwiązanie. Rodzą się zatem obawy, co będzie, jeśli synod opowie się za zmianami? Jak przygotować się na taką ewentualność? - Synod nie może się za tym opowiedzieć. Koniec kropka. Nauczanie Kościoła to nauczanie Kościoła. Synod nie otrzymuje nowego oświecenia czy objawienia. Synod jest jedynie głosem doradczym dla papieża. Można dyskutować o problemach na szczeblu duszpasterskim, zastanowić się, co możemy zrobić, aby zmienić mentalność, zachęcić młodych, by zawierali małżeństwo. Natomiast snucie hipotez, co zrobić, jeśli synod powie to czy tamto, nie ma sensu. Bo synod nie jest ponad słowem Bożym. Koniec kropka. Są jednak biskupi, którzy otwarcie opowiadają się za takimi zmianami. - Były czasy, kiedy większość biskupów była arianami. Żalił się na to św. Hieronim. My mamy wspierać Magisterium Piotra. Papież nigdy nie zaakceptuje doktryny, która jest sprzeczna z prawdą objawioną. Niektórzy muszą się na nowo nauczyć, co należy do nauczania objawionego. Powtarzają ciągle, że nie chcą zmieniać nauczania, ale praktyka sakramentalna musi być zgodna z nauczaniem, bo nauczanie nie jest jakąś teorią, lecz słowem Bożym w praktyce i życiu Kościoła.