Przed ponad dwudziestoma laty, jako młody wikariusz, w czasie rekolekcji parafialnych siedziałem w konfesjonale i słuchałem spowiedzi. Nie mając penitentów, słuchałem nauki rekolekcyjnej. W kościele było bardzo zimno, rekolekcjonista mówił długo i niestety nudno. W pewnym momencie naszła mnie nawet myśl: "Skończ już, bo nie da się tego dłużej słuchać", ale... po zakończonej nauce do kratek mojego konfesjonału podszedł mężczyzna, by się wyspowiadać. Rozpoczął nieśmiało i niepewnie, mówiąc, że ostatni raz spowiadał się ponad trzydzieści lat temu. Usłyszana przed chwilą konferencja tak na niego wpłynęła, że postanowił nie czekać już dłużej, ale natychmiast się wyspowiadać, by zmienić swoje życie. Spowiedź była bardzo szczera. On naprawdę postanowił się zmienić i ufam, że mu się to udało. Muszę przyznać, że dostałem wtedy lekcję pokory. Dla mnie ta konferencja nie była porywająca, a dla tego człowieka stała się autentycznym głosem Boga i powodem do nawrócenia. Ochłonąć od codzienności Z pewnością są tacy katolicy, którzy zadają sobie pytanie: po co mi rekolekcje? W tylu już uczestniczyłem, jest wielu gorszych ludzi ode mnie. Tymczasem sam Chrystus daje odpowiedź na te pytania i przykład do naśladowania. Był bez grzechu, a jednak często udawał się na miejsce pustynne, zwłaszcza przed ważnymi wydarzeniami, by przez wyciszenie i modlitwę dobrze przygotować się do zleconej mu przez Ojca misji. Wspomnijmy choćby wydarzenie po chrzcie Jezusa w Jordanie. Udał się na pustynię, by tam pościć i modlić się przez czterdzieści dni. Nie potrzebował modlitwy i postu, by przeciwstawić się diabłu. Udał się tam jednak, aby być jeszcze silniejszym w walce ze złem i lepiej służyć innym. Podobnie uczynił przed męką i śmiercią, również pościł i się modlił. Zaprosił do tego samego swoich uczniów, ale oni posnęli. Wcześniej, w czasie publicznej działalności, kiedy apostołowie z radością opowiadali Mistrzowi, jak głosili słowo Boże i uzdrawiali, usłyszeli od Niego: "Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco". Nie o wypoczynek fizyczny chodziło Jezusowi, ale o to, by nabrali siły, mocy do dalszej pracy ewangelizacyjnej. Jeżeli Pan Jezus zachęcał do chwili wyciszenia, modlitwy i postu swoich uczniów, to tym bardziej pragnie, byśmy my, zagonieni w codzienności, zatrzymali się nieco i pomyśleli o Bogu i własnym życiu. Słowo rekolekcje pochodzi od łacińskiego recollectio i oznacza "pozbieranie siebie". W słownikach spotykamy też łaciński termin se recolligere, co na język polski można przetłumaczyć jako "ochłonąć, opamiętać się". Celem rekolekcji jest wejście w siebie, uczenie się pracy nad sobą, uspokojenie w zamęcie powszechności i pozbycie się stresów. Owocem jest wewnętrzne skupienie, nawrócenie i odnowa moralna. Małym dzieciom tłumaczy się czasami, że z rekolekcjami jest tak jak ze sprzątaniem. Jeżeli systematycznie nie porządkujemy mieszkania, to będzie ono brudne, nieprzyjazne, będziemy się w nim źle czuli. Podobnie jest w życiu duchowym. Od czasu do czasu trzeba nam czegoś więcej niż codziennej modlitwy. Wiara jest łaską. Trzeba jednak o nią dbać, oczyszczać, ożywiać, bo inaczej może obumrzeć. Tymczasem wiara ma dawać każdemu z nas siłę i mobilizację do dobrego życia oraz ożywiać nadzieję, że Bóg nas kocha i pragnie naszego szczęścia. Potrzeba rekolekcji Żyjemy coraz szybciej. Dzięki wynalazkom techniki robimy wiele rzeczy lepiej i szybciej. Zaoszczędzonego czasu nie umiemy przeznaczyć na odpoczynek fizyczny i duchowy. Współczesny człowiek jest coraz bardziej nerwowy i rozbity wewnętrznie. To winno uświadomić nam potrzebę rekolekcji, ma zaowocować podjęciem decyzji: będę uczestniczył w rekolekcjach parafialnych. Na pewno do takiej decyzji potrzebne jest zorganizowanie czasu pracy i obowiązków, ale także przezwyciężenie lenistwa. Rekolekcje to nie spotkanie z ciekawym człowiekiem, dobrym mówcą, ale z Bogiem. Będą one na tyle owocne, na ile sami się w nie zaangażujemy. Jeżeli już podjęliśmy trud, by na nich być, trzeba zadbać, by nie skończyło się na samym słuchaniu, chociaż słuchanie głosu Boga jest początkiem nawrócenia. Zachęceni słowem Bożym komentowanym przez rekolekcjonistę, musimy zadać sobie pytanie: co Bóg chce mi powiedzieć? Rekolekcje są dobrym czasem, żeby przyjrzeć się naszemu codziennemu życiu. Pomyślmy, co zrobiliśmy źle, jak możemy uczynione zło naprawić. Módlmy się także o dobre, Boże natchnienia, aby po rekolekcjach lepiej żyć w codzienności. Sprawdzianem owocności rekolekcji jest większe rozmodlenie, większa gorliwość w korzystaniu z sakramentów i bycie lepszym dla bliźnich. Wyciszyć atmosferę Uczestnictwo w konferencjach rekolekcyjnych nie wyczerpuje rekolekcji. Potrzeba jeszcze zmiany stylu życia. W kontemplowaniu słowa Bożego pomaga cisza. Na rekolekcjach zamkniętych zachęca się rekolektantów do ciszy (silentium religiosum). Ci, którzy przeżyli w ten sposób czas rekolekcji, świadczą, że dopiero cisza zewnętrzna pomaga wejść we własne wnętrze. Lepiej wtedy słyszymy głos Boga. Bóg przemawia do nas na różne sposoby: przez drugiego człowieka, wydarzenia z życia, ale szczególnie w ciszy. Jeżeli uczestniczymy w rekolekcjach parafialnych i w ciągu dnia musimy chodzić do szkoły czy pracy, silentium religiosum nie jest możliwe. Można jednak wyciszyć się w domu: zrezygnować z oglądania telewizji czy słuchania radia. W tym czasie podejmijmy dodatkową modlitwę i czytanie Pisma Świętego lub książek religijnych. Potrzeba umartwienia Pomocą w zmianie życia jest świadomie i dobrowolnie podjęte umartwienie. Rezygnacja z posiłków, odczucie głodu uświadamia człowiekowi jego ograniczoność i potrzebę Boga. Jeśli z różnych powodów nie możemy całkowicie pościć, zrezygnujmy z czegoś, co lubimy. Panu Bogu miła jest każda nasza ofiara. Oczywiście motywacją do ograniczenia posiłków nie ma być tylko i wyłącznie chęć zadbania o sylwetkę. Ważna jest motywacja. Rezygnuję z czegoś, do czego mam prawo, co nie jest grzechem czy nałogiem ze względu na miłość do Boga. Nie wspominam już o wielkiej wartości rezygnacji z tego, co mnie umniejsza czy co mi szkodzi. Rekolekcje to ćwiczenia. Niektórzy rekolekcjoniści mówią, że rekolekcje to lekcje, trudne lekcje, trudne ćwiczenia. Pamiętajmy, że ćwiczenia duchowe są nierozerwalnie związane z czynem. Św. Jan Apostoł napisał, że "jeśliby ktoś mówił: miłuję Boga, a brata swego by nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4, 20). Praktykujmy więc w czasie rekolekcji miłość bliźniego: pojednajmy się z tymi, z którymi jesteśmy zwaśnieni, pomóżmy potrzebującym, odwiedźmy chorych czy samotnych, zadzwońmy do zaniedbywanej przez nas mamy, ojca czy kogoś bliskiego, o kim powinniśmy częściej pamiętać. Nie liczmy tylko na własne siły. Prośmy innych - szczególnie chorych i cierpiących - by ofiarowywali swoje modlitwy i bóle za nas i w intencji dobrego przeżycia rekolekcji. Dzięki rekolekcjom można zobaczyć inny, lepszy świat. Może uda się "załatwić" wiele spraw nie tylko z Bogiem, ale i ze współmałżonkiem, rodzicami, dziećmi i bliźnimi. Zachęcam także wszystkich do szukania okazji, by wybrać się na rekolekcje poza parafię i dom rodzinny. Jak rekolekcjonista przeżywa głoszone przez siebie rekolekcje? Pewnie warto też powiedzieć coś, o czym zwykle nie usłyszymy na rekolekcjach, w których uczestniczymy, a mianowicie, jak przeżywa głoszone przez siebie nauki i całe rekolekcje sam rekolekcjonista. Najpierw, przed rozpoczęciem rekolekcji musi się do nich dobrze przygotować. Wiedząc do kogo będzie mówił, otwiera się on na słowo Boga. Sam musi je przeżyć i przemodlić, aby stać się głosem Boga dla swoich słuchaczy. Sama refleksja nie wystarczy. Trzeba jeszcze modlitwy w intencji powierzonych sobie rekolektantów, by to, co powie, stało się Bożym ziarnem. Rekolekcjonista ma świadomość swoich ograniczeń. Dlatego tym bardziej prosi Boga, by jego - być może - przeciętne przepowiadanie Bóg uczynił dobrym natchnieniem dla uczestniczących w rekolekcjach. Nigdy kapłan głoszący rekolekcje nie ma pewności, że jest dobrze przygotowany do ich przeprowadzenia i że uczynił wszystko, co możliwe, by tak się stało. Otwarty jednak na łaskę Bożą, czyniąc co w jego mocy, pokornie staje przy mikrofonie, by najpierw mówić do siebie i nawracać siebie, a potem tych, którzy go słuchają. Nie można powiedzieć, że to, co głosi w pełni zrealizował już w swoim życiu, ale można być pewnym, iż wierzy w to, co mówi i pragnie, by i w jego życiu stało się to faktem. Ksiądz nie mówi od siebie. Otwierając się sam na Boże prawdy, pragnie stać się głosem Boga dla powierzonych mu wiernych. ks. Krzysztof Michalczak