Wiele wskazuje na to, że właśnie podczas tegorocznej jesieni będą się rozstrzygały najważniejsze kwestie dotyczące ustawodawstwa w sprawie in vitro. Stąd właśnie apel polskich naukowców, pod którym podpisało się już ponad 300 osób ze środowisk akademickich całej Polski. Są wśród nich m.in. pracownicy naukowi Politechniki Krakowskiej, Uniwersytetu Śląskiego, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, Uniwersytetu Wrocławskiego i Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Sygnatariusze listu podkreślają, że "jako naukowcy i nauczyciele akademiccy pragną zabrać głos w tej ważnej kwestii społecznej". Zwracają uwagę, że polskie społeczeństwo powinno być świadome możliwości wystąpienia wszystkich negatywnych konsekwencji związanych z zastosowaniem procedur in vitro. Procedura aborcją podszyta W debacie na temat in vitro liczy się dziś każdy głos rozsądku i każde słowo prawdy. Bo im więcej wątpliwości pojawia się wokół całej procedury, tym mocniej jej zwolennicy próbują wmawiać nam rzekome dobrodziejstwa, wynikające ze stosowania in vitro. Próżno jednak szukać tam racjonalnych, medycznych argumentów. Dominują półprawdy, nieprawdy i granie na ludzkich emocjach w stylu powtarzania zdań o "szlachetnej procedurze", która ma zapewnić szczęście ludziom, bezskutecznie starającym się o potomstwo. Szkopuł w tym, że zabójczy koszt owego "szczęścia" jest zwykle w publicznych dyskusjach starannie pomijany, a w najlepszym przypadku bagatelizowany. Tymczasem grono naukowców, które podpisało się pod niedawnym apelem do polskich parlamentarzystów, przypomina, że "procedura in vitro mająca służyć przekazywaniu życia ludzkiego jest nieodłącznie związana z niszczeniem życia człowieka w fazie prenatalnego rozwoju, jest więc głęboko nieetyczna i jej stosowanie winno być prawnie zakazane". Na dowód swych słów cytują statystyki, pochodzące z różnych ośrodków medycznych stosujących in vitro, z których wynika, że w trakcie tej procedury ginie 60-80 proc., a według danych brytyjskich nawet 95 proc. (!) poczętych istot ludzkich. Nie może być jednak inaczej, skoro sama procedura in vitro ma tak naprawdę charakter aborcyjny - jedno życie powstaje najczęściej kosztem kilku, kilkunastu innych "słabszych" i "gorszych" istnień ludzkich. Tutaj naprawdę cel uświęca środki. Wniosek jest zatem prosty - skoro podczas in vitro dochodzi do przypadków zabijania życia poczętego, to jest ona metodą niezgodną z polskim prawem. "Procedura in vitro, na różnych etapach jej stosowania, narusza trzy artykuły Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej: art. 30, art. 38, art. 40 oraz art. 157 kodeksu karnego" - wyliczają sygnatariusze listu. Chodzi tutaj o fundamentalne przepisy konstytucyjne, które stanowią o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka (art. 30.), zakazują poddawania kogokolwiek torturom i okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu (art. 40.), a nade wszystko zapewniają każdemu człowiekowi prawną ochronę życia (art. 38). W sposób bezpośredni ma to przełożenie na art. 157a kodeksu karnego, który w paragrafie 1 stanowi: "Kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". W świetle czekającej nas wkrótce debaty parlamentarnej wokół dopuszczalności prawnej in vitro jest to niezwykle ważne przypomnienie. Polscy parlamentarzyści będą musieli bowiem odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: czy stać na straży obowiązującego w Polsce prawa, czy raczej przyłożyć rękę do ideologicznego naginania paragrafów, licząc po cichu na to, że a nuż uda się przecisnąć ustawę regulującą in vitro przez Trybunał Konstytucyjny. Rysa na szkle Naukowcy i nauczyciele akademiccy, którzy podpisali się pod wspomnianym apelem, zwracają także uwagę na rażącą sprzeczność procedury in vitro z "ekologią prokreacji". Podkreślają, że naturalne środowisko poczęcia i początkowego rozwoju człowieka, czyli łono matki, "zostaje zastąpione przez "szkło", a w skrajnym przypadku przez system głębokiego zamrażania (do temperatury -195°C)". Taka nienaturalna i inwazyjna metoda rodzi podwójne niebezpieczeństwo. Po pierwsze skutkuje prawie dwukrotnym wzrostem śmiertelności niemowląt, po drugie zaś u tych dzieci, które urodziły się w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego, powoduje dwu-, trzykrotnie większe ryzyko wystąpienia rozmaitych wad wrodzonych oraz opóźnienia rozwoju psychofizycznego w porównaniu z dziećmi poczętymi w sposób naturalny. Także i ten aspekt jest prawie zupełnie bagatelizowany w publicznej dyskusji na temat in vitro. Dziwne to tym bardziej, że argumenty przeciwników in vitro nie są bynajmniej wzięte z kapelusza. Przeciwnie, znajdują twarde potwierdzenie w danych przedstawianych przez najpoważniejsze periodyki medyczne na świecie. W niedawnym wywiadzie dla "Przewodnika Katolickiego" prof. dr hab. Janusz Gadzinowski, jeden z najwybitniejszych polskich neonatologów i położników, powoływał się właśnie na najnowsze naukowe opracowania, z których wynika, że z in vitro wiąże się zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia ciąż mnogich, niskiej masy urodzeniowej dziecka oraz wad wrodzonych, zwłaszcza wad przewodu pokarmowego i serca. Legalizacja prawna procedury in vitro to także otwieranie drzwi dla potencjalnych praktyk eugenicznych. W toku selekcji zarodków lekarze mogą po prostu eliminować embriony słabsze, aby zmniejszyć ryzyko choroby genetycznej, niepełnosprawności, a także - idąc jeszcze dalej - "złej" płci, koloru oczu czy zbyt niskiego wzrostu. I nie są to tylko czysto hipotetyczne rozważania. Świadczy o tym choćby niedawny wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który w przypadku pewnego włoskiego małżeństwa orzekł, że zakaz eugenicznej selekcji dzieci poczętych metodą in vitro stanowi naruszenie prawa do... życia prywatnego. Zaufać naprotechnologii Warto także zwrócić uwagę na użyte przez naukowców w apelu słowo "szkło", które w najbardziej obrazowy sposób symbolizuje odhumanizowanie całej procedury in vitro. Metoda zapłodnienia pozaustrojowego zamiast naturalnych, intymnych relacji małżeńskich proponuje bowiem sztuczne działania techniczne, których forma uderza bezpośrednio w godność samych rodziców. Takich wątpliwości nie ma natomiast w przypadku alternatywnej metody leczenia niepłodności, jaką jest naprotechnologia. Ale to właśnie ta metoda jest dziś w nieuzasadniony sposób szykanowana, deprecjonowana i uważana za gorszą niż procedura in vitro. Tymczasem naukowcy podpisani pod apelem do parlamentarzystów piszą, że "naprotechnologia to nowoczesna metoda diagnozowania i leczenia niepłodności na podstawie tzw. Modelu Creightona, służącego precyzyjnej obserwacji organizmu kobiety w czasie jej naturalnego cyklu". Wskazują także, że jest ona nie tylko skuteczniejsza i kilka razy tańsza od in vitro, ale również nie powoduje obciążeń etycznych, ponieważ na żadnym etapie stosowania naprotechnologii nie dochodzi do niszczenia poczętych istot ludzkich, naruszenia godności małżonków i poczętej istoty ludzkiej. Swój list kończą wezwaniem do parlamentarzystów o szerokie upowszechnienie naprotechnologii i zapewnienie jej pełnej refundacji z NFZ. Teraz wszystko w rękach i sumieniach polityków. Tym bardziej że w tym przypadku arytmetyka sejmowa wcale nie jest taka prosta i oczywista, jak by się mogło na pozór wydawać. W sprawie in vitro możliwe są jeszcze niemal wszystkie scenariusze. Łukasz Kaźmierczak Apel i lista sygnatariuszy dostępna jest na stronie internetowej www.wychowawca.pl/podpisy.