Imieniny cioci, kolacja u przyjaciół, rodzinny obiad... Niedomaga wujek? Syna boli ząb? Siostra urodziła bliźniaki? Chrześniaczka idzie do Pierwszej Komunii Świętej? Klęska żywiołowa? Każda okazja jest dobra, by zabrać głos na temat służby zdrowia albo zupełnie bezsensownych (w naszym przekonaniu) wymagań księdza (sic!). Oba zagadnienia budzą emocje do tego stopnia, że trudno określić, kto bardziej rozgrzewa temperaturę dysput: lekarz czy kapłan? Niebywały fenomen korelacji tych tematów tkwi chyba w tym, że - zakładając oczywiście dobrą wolę uczestnictwa w życiu Kościoła - wcześniej czy później zetkniemy się z przedstawicielami tych instytucji. Co on (tutaj: lekarz) ci przepisał? Nie, to na pewno nie pomoże. Takie drooogie... A to badanie? Tylko ci zaszkodzi... Po co zaświadczenie? Co go (tutaj: ksiądz) obchodzi, z kim mieszkam? Świeca, książeczka do nabożeństwa, alba? Słyszeliście dzisiejsze kazanie? Co on wie o małżeństwie? Znowu przed kościołem ksiądz na coś zbierał... To tylko nieliczne przykłady "świętego oburzenia" Polaków. Dla wielu to słuszne argumenty za podjęciem debaty w sprawach niebagatelnych i niebłahych, bo dotyczących każdego z nas. To także dobry powód, by skierować ostrze krytyki w instytucję, z którą ostatnio mieliśmy do czynienia. My i Kościół Jaki jest nasz stosunek do Kościoła? Naiwny? Krytyczny? Bo raczej nie akceptujący. Gdyby zapytać przeciętnego Polaka o jego wiedzę na temat Kościoła, to okazałoby się, że nie jest z nią najlepiej. Zabierając jednak głos w sprawach dotyczących wspólnoty wiernych, zapominamy, że my, wierzący, sami do niego należymy, niezależnie od tego, czy deklarujemy, że to "mój", czy "nie mój Kościół". Niewiele jest rzeczy równie złowrogich dla jednostek i społeczności jak bezkrytycyzm. Przyklaskujemy więc chętnie tezie: kto ma mówić o słabościach Kościoła jak nie katolicy? Będzie to brzmieć wówczas i przyzwoiciej, i kulturalniej, bo na własnym podwórku ma się mimo wszystko szersze możliwości działania. Niektórzy żyją negatywnymi informacjami o Kościele. Ostentacyjnie pokazują, jaką to mają satysfakcję z "kłopotów" Kościoła. Prawdą jest, że za miażdżącą, bolesną krytyką kryje się nierzadko pragnienie uzdrowienia bolesnych chorób w Kościele. Niekiedy jednak nie stać nas na merytoryczne argumenty, powielamy więc obiegowe opinie czy slogany zaczerpnięte z mediów lub zasłyszane w kolejce do kasy w supermarkecie. Nie pamiętamy, albo nie chcemy o tym pamiętać, że jako ochrzczeni w Kościele, przede wszystkim zawsze jesteśmy świadkami Ewangelii Jezusa. Nie zdajemy sobie sprawy, jaki możemy mieć wpływ na innych wiernych. Jak to jest być w Kościele? "Pragnę opisać Kościół -| mój Kościół, który rodzi się wraz ze mną, | lecz ze mną nie umiera - ja też nie umieram z nim, | który mnie stale przerasta - | Kościół: dno bytu mojego i szczyt. Kościół - korzeń, który zapuszczam w przeszłość | i przyszłość zarazem, | Sakrament mojego istnienia w Bogu, który jest Ojcem" - pisał w poemacie Stanisław Karol Wojtyła. Czym dla mnie jest Kościół? Szukam jego plastycznych wyobrażeń: łódź, arka na wzburzonych wodach, owczarnia, latorośl, budowla, oblubienica Chrystusa, mistyczne ciało Chrystusa. A może, jak zauważył Hans Urs von Balthazar, "rzeczywistość nieba wbudowana w czas"? Przypomina mi się sklepienie kościoła św. Ignacego w Rzymie... Freski pędzla Andrei Pozza sprawiają wrażenie, że sklepienia nie ma, a mury świątyni wznoszą się wprost ku niebu. Nie wiem już, czy Kościół niebian zstępuje na ziemię, czy Kościół ziemi wznosi się ku górze? Spójrzmy na Kościół jeszcze oczami poety. Norwid, ten to miał wizję Kościoła: "Gdybyście wiarę mieli, to już dawno | Widzielibyście, że glob jest Kościołem, | Który ma oną bazylikę sławną | Piotrową - niby ołtarzem i stołem... | Ale wam trzeba K o ś c i ó ł w o ł t a r z wcisnąć | I zamknąć - i straż postawić przy grobie, | Żeby za prędko nie mógł Bóg wybłysnąć...". Trudno wprost zliczyć pisma Kościoła traktujące o nim samym. Warto przywołać choć jedną definicję, zawartą w dokumentach Soboru Watykańskiego II: "Kościół jest sakramentem zbawienia całego świata". Jak to więc w końcu jest? Rzeczywistość Kościoła odbija się w Jezusowej przypowieści o zaproszonych na ucztę, reprezentujących trzy kategorie ludzi. Są więc ci najbardziej godni, wyróżniający się wysokim poziomem przestrzegania zasad moralnych i towarzyskich. Oni na pewno nie przynieśliby wstydu. Ci jednak często w ogóle nie przychodzą, gardząc zaproszeniem. "Ubodzy, ułomni, chromi i ślepi" stanowią drugą kategorię gości. Ich niedomaganie można rozumieć szerzej. Nie tylko dotyczy sfery ciała, ale i ducha. Grzesznicy mają prawo być w Kościele, byleby tylko nie zapominali, że znaleźli się tutaj dzięki łasce. Ostatnią kategorię stanowią ci "pozbierani z dróg i opłotków", wydobywani przez Boga. Idealny obraz Kościoła istnieje w podręcznikach do eklezjologii, w pismach ojców Kościoła, oficjalnych papieskich dokumentach, encyklikach, adhortacjach...