W przypadku postkomunistów wrogość względem tego nauczania jest oczywista - ale niestety także partia rządząca i największa partia opozycyjna dały już przykłady rezerwy czy wręcz niechęci względem spraw takich, jak: konsekwentnie prorodzinna polityka państwa, konstytucyjne wzmocnienie ochrony życia nienarodzonych, zakaz pornografii czy gwarancja dla odpoczynku niedzielnego. Dla wielu ten czas był okresem poważnych rozczarowań. Owszem, w Polsce stało się też wiele dobrych rzeczy, zależnych od działań rządu (takich jak walka z korupcją, "polityka historyczna", uniezależnianie państwa od wpływów dawnej agentury). Niestety, w sprawach zupełnie podstawowych, na styku moralności i polityki, zaszło niewiele pozytywnych zmian. Okazało się nawet, że w sprawie tak oczywistej jak respektowania prawa do życia dla wszystkich przywódcy rządu i opozycji powtarzali te same nieprawdy, które kiedyś, w początku lat 90., ukuła "Gazeta Wyborcza". Jarosław Kaczyński i Donald Tusk mówili tu jednym głosem - a był to głos Adama Michnika. To niewesoła sytuacja - zważywszy, że chodzi o polityków, którzy najprawdopodobniej będą rządzili Polską następne lata, być może wspólnie. Jest oczywiście mnóstwo ważnych powodów, aby mimo to cieszyć się, że "mogło być gorzej" lub że "nie jest tak źle". A jednak pozostaje faktem to, że wiemy już dobrze, iż ani partia IV RP, ani partia liberalna nie przyniosą nam cywilizacji życia na tacy. Odnowa polityczna katolickiej Polski wymaga nowego wysiłku, nowych rozwiązań, nowej wierności. W adhortacji "Sacramentum Caritatis" papież Benedykt XVI postawił przed politykami chrześcijańskimi szczególne zadanie, które nazwał "spójnością eucharystyczną": "Dotyczy to oczywiście wszystkich ochrzczonych, ale szczególnie dotyczy tych, którzy z racji pozycji społecznej czy politycznej, jaką zajmują, muszą podejmować decyzje dotyczące wartości fundamentalnych, takich jak szacunek i obrona ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, jak rodzina oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wolność wychowywania dzieci oraz promocja dobra wspólnego we wszystkich jego formach" (SC, 83). W sprawie owej "spójności eucharystycznej" polityków Ojciec Święty jest bardzo jednoznaczny: "Te wartości nie podlegają negocjacjom. Dlatego katoliccy politycy oraz ustawodawcy, świadomi swej poważnej odpowiedzialności społecznej, winni się czuć szczególnie przynaglani przez swe sumienie uformowane w prawy sposób, by przedstawiać oraz wspierać prawa inspirowane przez wartości oparte na ludzkiej naturze" (SC, 83). Nauczanie Papieża powinno być dla nas kryterium oceny i wyboru. Wszystko wskazuje na to, że w zbliżających się wyborach katolicy idący do urn będą musieli jeszcze raz dokładnie przemyśleć to, czy i kto z naszych polityków realizuje to kryterium spójności życia i wartości nienegocjowalnych. Głos oddany w wyborach - na określoną partię czy na konkretnego polityka - to nasz udział w oddaniu komuś władzy, poparcie dla jakiegoś programu. Jeśli dajemy to poparcie bez wymagania "spójności eucharystycznej", niespójne okazuje się nasze własne życie, w którym wiara i przekonania moralne sobie, a życie sobie. Udział w polityce - choćby poprzez wybory - to moralny obowiązek. Moralnym obowiązkiem jest też kierowanie się w wyborach nie samym interesem czy sprytem, ale i sumieniem. Trzeba wybierać mądrze. Paweł Milcarek Redaktor naczelny "Christianitas"