Powiedział Pan kiedyś, iż należy do tych historyków, którzy twierdzą, że wiarygodność akt esbeckich jest wysoka. W ustach prezesa IPN brzmi to jak wyznanie wiary - swoiste credo historyka... - Historyk nie ma wiary związanej z badaniami naukowymi, historyk ma swoją metodologię. Źródła wytworzone przez bezpiekę czy szerzej przez organa represji państwa komunistycznego są takimi samymi źródłami historycznymi, jak każde inne tzn. mamy do czynienia z autentycznymi archiwami, wymagającymi krytyki zgodnej z metodami właściwymi dla warsztatu historycznego. I w tym sensie są to źródła wiarygodne, tak jak wiarygodne są źródła wytworzone przez wszelkiego rodzaju instytucje władzy publicznej, stowarzyszenia czy nawet organa partii komunistycznej. Czyli nie ma podstaw do kwestionowania już "na starcie" ich wiarygodności? - Nie ma podstaw do twierdzenia, że są to źródła gorsze niż inne. Archiwum IPN to potężny zbiór zawierający kilkadziesiąt milionów teczek. Wychodzi na to, że właściwie każdy Polak żyjący w czasach PRL miał swoje "papiery" na SB... - Wbrew obiegowej opinii nie są to teczki tylko i wyłącznie na osoby. To jest archiwum niezwykle zróżnicowane i dotyczy ono tak osób - a więc zarówno funkcjonariuszy bezpieki, jak i ofiar bezpieki, czyli osób przez nią rozpracowywanych, wreszcie osób, które bezpiece służyły w różnych kategoriach współpracy - jak również rozmaitych instytucji, środowisk, zjawisk i wydarzeń. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej jest więc jedną wielka kroniką Peerelu, tyle tylko, że rozpisaną na wydarzenia, instytucje i osoby. Co jakiś czas padają jednak zarzuty choćby z ust kard. Glempa, czy Lecha Wałęsy, że ta kronika pisana jest świstkami, kserówkami, esbeckimi fałszywkami ? - Ks. kard. Glemp wypowiedział tego typu sformułowanie jeden raz, w sytuacji niezwykle emocjonalnej, później jednak był wielokrotnie gościem na spotkaniach Instytutu Pamięci Narodowej i myślę, że nie powinno się patrzeć na jego ocenę na podstawie tylko tej jednej wypowiedzi. Z kolei Pan Lech Wałęsa, choć jest osobą bardzo zasłużoną, to jednak nie ma odpowiedniego przygotowania historycznego. Sądzę, że nie należy traktować wypowiedzi osób publicznych w sposób równoprawny ze słowami osób, które badają te archiwa, bo w tym konkretnym przypadku bardziej wiarygodne jest zdanie specjalisty historyka. Zatem nie zakłada Pan, że dojdzie do spotkania w sądzie z byłym prezydentem? - Prawdę mówiąc ja w ogóle nie traktuję emocjonalnie tych wypowiedzi. IPN jest instytucją, która ma służyć społeczeństwu, narodowi, a nie jakimkolwiek środowiskom czy elitom i z całą pewnością będzie to robiła dalej w sposób niezależny.