Jest to wyrazem wyrachowania i ubezpieczenia się od "nieszczęśliwych wypadków" czy po prostu rozsądnym przekalkulowaniem plusów i minusów? Już w samym małżeństwie okazuje się, że intercyza nieraz może okazać się pomocna w zaskakujących sytuacjach. Jest to zbyt skomplikowana sprawa, by jednoznacznie ją potępiać albo gloryfikować. Więc jak z tym jest? Do najważniejszych przymiotów małżeństwa w ujęciu katolickim należą jedność i nierozerwalność. Małżeństwo jest jednym z siedmiu sakramentów, tym szczególniejszym, że nie jest udzielany przez duchownego, lecz właśnie przez same osoby, które zawierają związek małżeński. To nupturienci udzielają go sobie nawzajem. Przysięgają przed Bogiem i w obecności wspólnoty Kościoła. Jest to decyzja na całe życie, od której nie ma odwołania. Odwołania? W zasadzie dlaczego miałoby być? Przecież konstytuuje się związek, który przez Sobór Watykański II został nazwany "głęboką wspólnotą życia i miłości" ("Gaudium et spes", 48), powołany na mocy "nieodwołalnej zgody osobowej" (tamże). W słownikach teologicznych czy nawet Encyklopedii katolickiej na próżno by szukać pojęcia intercyzy. Co to jest intercyza? Słowo "intercyza" pochodzi z łaciny i znaczy tyle, co "ciąć", "dzielić". Już w średniowiecznej łacinie intercisa znaczyło "rozstrzygnięcie". Jak widać, w samej warstwie semantycznej intercyza akcentuje podział. Sobór Trydencki, który zakończył się w roku 1563 i w zasadzie stanowił niespisany kodeks prawa kanonicznego aż do roku 1917, uroczyście potwierdził, że małżeństwo, jako sakrament, stanowi wieczysty i nierozerwalny węzeł. Po Soborze zaczyna się stopniowe rozdwajanie pojmowania małżeństwa: władza państwowa rości sobie pretensje do rozstrzygnięć legislacyjnych i sądowniczych, a Kościół ma zajmować się jedynie stroną sakramentalną. Taki sposób patrzenia na małżeństwo oficjalnie skrytykował papież Leon XIII w encyklice "Arcanum divinae spientiae" w roku 1880, który zaprzeczył jakoby w chrześcijańskim małżeństwie można było rozdzielić sferę kontraktową i sakramentalności. Ten swoisty regalizm był przez stronę katolicką w przeszłości traktowany podejrzliwie. Dziś stał się faktem, którego nikt nie kwestionuje. Małżeństwo najpierw jest rzeczywistością cywilno-prawną, a dopiero potem konfesyjną. A i sama intercyza pod względem prawnym nie budzi zastrzeżeń. Ot, po prostu umowa pomiędzy dwiema stronami. U notariusza kosztuje 400 zł. Kilka minut, parę podpisów. I tyle. Co czują małżonkowie? Asia i Bartek - katolickie małżeństwo z niedługim stażem (ślub 19 lipca tego roku) - przekonują mnie, że podpisana przez nich intercyza w żadnym razie nie jest wyrazem braku zaufania, próbą odrzucenia odpowiedzialności za drugą osobę czy tym bardziej ukrytą myślą o możliwym rozwodzie. Ich szczęśliwe małżeństwo od samego początku było przemyślane i wykalkulowane. -Życie pisze różne scenariusze, a my chcemy być teoretycznie przygotowani na jak najwięcej wariantów - mówi Bartek. - Jeśli np. któremuś z nas się nie powiedzie, to automatycznie nie pociąga drugiego. Intercyza w naszym przypadku to właśnie głębokie przemyślenie. W razie jakichś niepowodzeń, np. finansowych, to dzięki intercyzie będziemy mogli sobie pomóc - dodaje Asia. Jednak w ich wypowiedziach pojawia się moment wahania: mają trudności w zdefiniowaniu pojęcia wspólnoty małżeńskiej. Asia: Dla mnie jest ona częścią wspólnej egzystencji małżeńskiej, w której jednak jest? nie-wspólnota małżeńska (śmiech). Dla Bartka wspólnota małżeńska jest po prostu współodpowiedzialnością. Względy finansowe nie mają dla nich żadnego znaczenia. Jeśliby jednak przyszedł kiedyś wielki kryzys, którego nie byliby w stanie przejść zaręczają, że podzieliliby wszystko na pół. Oczywiście w następnym zdaniu znów podkreślają, że ich małżeństwo się nie rozpadanie, a intercyza jest szansą na jeszcze większą pomoc właśnie poprzez możliwość wstępnego niejako wycofania się z odpowiedzialności (głównie finansowej) za współmałżonka. Zaznaczają jednak, że powodów do podpisania przez nich rozdzielności majątkowej było wiele, o niektórych z nich publicznie nie chcą opowiadać. "Generalnie polecamy intercyzę, ponieważ trudno jest odpowiadać w stu procentach za drugiego człowieka. Owszem, każdy z nas jest w stanie oddać za współmałżonka wszystko, no ale są różne koleje losu". Dla Bartka intercyza jest pewną formą ucieczki od odpowiedzialności, z czym Asia się jednak nie zgadza. Podkreślają, że gdyby nie mieli swoich osobistych powodów, to raczej by jej nie podpisali. Doradca finansowy Głównym powodem podpisywania intercyzy są zazwyczaj względy finansowe. Odwiedziłem więc doradcę finansowego w jednej z największych firm tego typu w Polsce. Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że jego stosunek do tego tematu jest raczej obojętny. Co prawda, dostrzega w tym plusy, ale jego zdaniem wynikają one dopiero z jakichś konkretnych wypadków, np. gdy w momencie zawierania małżeństwa jedna ze stron ma spore długi czy niepewną sytuację w pracy. - Warto podpisać intercyzę, gdy zakładana jest jakaś działalność gospodarcza, bo nie wiadomo, czy rozwinie się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli - mówi pan Jacek. Jednak nawet w kwestii formalnej sprawa intercyzy nie jest taka prosta: dla przykładu, nawet jeśli jest podpisana intercyza, urząd skarbowy może obarczyć odpowiedzialnością za niezapłacone podatki męża czy żony, jeśli jedno z nich pomagało przy prowadzeniu tej działalności i czerpało z niej materialne zyski. Pytany przeze mnie doradca finansowy wychodzi z założenia, że zawsze można ją podpisać - choć wtedy nie jest to już dokładnie intercyza, lecz majątkowa umowa małżeńska o zniesieniu wspólności ustawowej, a zaczynanie małżeństwa z czymś takim bez wyraźnych powodów trąci brakiem zaufania i niepewności w stosunku do drugiej osoby. Większość młodych ludzi, z którymi rozmawiałem, jest tego samego zdania: intercyza jest według nich pomysłem co najmniej niesmacznym. No, chyba że istnieją rzeczywiste powody, dla których nieraz warto to podpisać. Kościelny punkt widzenia W Metropolitalnym Sądzie Duchownym w Poznaniu rozmawiałem z jednym z wiceoficjałów. Co prawda, nigdzie nie ma sformułowania wprost mówiącego o intercyzie małżeńskiej, ale zdaniem ks. dr. Rafała Pajszczyka jest to coś nietaktownego. - Intercyza może w jakimś stopniu wchodzić w skład pozornej zgody na małżeństwo. Jest to drugi pod względem częstotliwości pojawiający się powód występujący w sprawach o stwierdzenie nieważnego zawarcia małżeństwa. W jakiś sposób przez takie działanie wyklucza się jeden z kluczowych przymiotów małżeńskich, jakim jest nierozerwalność. Intercyza stoi z tym jakoś na bakier. Zdanie to nie jest wiążące. Nie znajdziemy go też w żadnym komentarzu do prawa kanonicznego. Stanowi interpretację prawną ks. dr. Pajszczyka. Obowiązujący obecnie Kodeks Prawa Kanonicznego z roku 1983 oczywiście nie zna pojęcia rozwodu, zakłada jednak możliwość separacji małżonków (zarówno czasowej, jak i wieczystej - kanony 1152-1153). Pojawia się więc pytanie, czy w takim przypadku intercyza nie rozwiązałaby wielu problemów i kłótni, które w sposób naturalny wtedy występują. - W sądzie duchownym separacja jest niezwykle rzadkim przypadkiem. Ja w mojej wieloletniej praktyce orzekałem separację jedynie kilka razy - zastrzega ks. dr Pajszczyk. Żeby plusy nie przysłoniły minusów Podsumujmy: koszt - nie więcej niż 400 ł (rozporządzenie ministra sprawiedliwości), plusy - małżonek, który nie popadł w długi np. podatkowe, chroni swój majątek przed komornikiem skarbowym, no i w razie ostatecznego kryzysu małżeństwa dysponujemy swoim majątkiem; minusy - brak wspólności majątkowej zamyka drogę do wspólnego opodatkowania się przez małżonków (co nieraz bywa bardzo korzystne). Wynik? Ocena pozostaje indywidualna. Dochodzi jeszcze do tego wymiar niematerialny - czy aby intercyza nie bywa samospełniającą się przepowiednią? Wydaje mi się, że dobrą puentę tego tematu stanowią słowa jednego z bohaterów słynnego filmu Barei: grunt, żeby te plusy nie przysłoniły wam minusów. Łukasz Łukasiewicz