- Ostatnie miesiące i tygodnie życia księdza Abp. Stroby naznaczone były Jego wielkim cierpieniem - opowiada siostra Remigia Soszyńska, elżbietanka od lat pracująca w Domu Arcybiskupów Poznańskich, w czasie emerytury Abp. Stroby opiekująca się coraz bardziej schorowanym Pasterzem. - Przez długie lata nie wiedzieliśmy o Jego chorobie nowotworowej. Dowiedzieliśmy się o niej dopiero w ostatnim stadium, kiedy już trudno było ją ukryć - dodaje zakonnica. - Mimo że od pewnego czasu wiedzieliśmy o chorobie Arcybiskupa, nie okazywał, że cierpi z powodu swojego stanu zdrowia - potwierdza ks. Paweł Minta, ostatni sekretarz Arcybiskupa Stroby, a dziś proboszcz kościoła parafialnego pw. św. Anny w Poznaniu. - W dniu śmierci Arcybiskupa Stroby rano zatelefonował z Krakowa kardynał Franciszek Macharski. "W nocy śnił mi się Ksiądz Arcybiskup i chciałem zapytać, jaki jest stan jego zdrowia" - usłyszałem w słuchawce, relacjonuje wydarzenia sprzed 10 lat ks. Waldemar Babicz, sekretarz Abp. Stroby w latach 1991-1994, który czuwał przy Arcybiskupie także w ostatnich dniach jego życia. Gdy poinformowałem, że stan jest krytyczny - kontynuuje ks. Babicz, dziś proboszcz parafii w Żabnie - krakowski kardynał odrzekł: "Zaraz idę na Wawel odprawić Mszę św. w intencji Arcybiskupa". Zaskoczenie w Poznaniu Modlono się także w Poznaniu. Choć dla wielu świeckich wiadomość o śmierci Abp. Stroby przyszła niespodziewanie. - Ostatnie spotkanie z okazji kwietniowych imienin Księdza Arcybiskupa - nieco spóźnione - odbyło się 2 maja 1999 roku, kilka dni przed śmiercią - wspomina prof. Jadwiga Rotnicka, senator RP, która spotykała się z Arcybiskupem od początku lat 90. początkowo oficjalnie - jako przewodnicząca Rady Miasta Poznania, później też prywatnie. Utkwiło mi w pamięci, że Arcybiskup, już wyraźnie schorowany, w ogóle nie uskarżał się na swoje dolegliwości. Chwalił natomiast opiekujących się nim lekarzy. Rozmowa nie dotyczyła choroby i nie była ostatecznym pożegnaniem, przebiegła pogodnie i przyjemnie, mimo widocznego cierpienia Arcybiskupa. Gdy niespełna dwa tygodnie później dowiedziałam się o śmierci Arcybiskupa Jerzego - wspomina senator Rotnicka - było to dla mnie zaskoczeniem. Na pogrzebie tej historycznej już postaci miałam świadomość, że przyszło mi spotkać na swej drodze człowieka niezwykłego formatu i wyjątkowej kultury, o którym zachowałam serdeczne i ciepłe wspomnienie. Szorstka powierzchowność - wielkie serce Podczas ceremonii pogrzebowej Abp. Stroby w poznańskiej katedrze, której przewodniczył Prymas Polski kard. Józef Glemp, wielu wracało myślami do niepewnego roku 1978 i starało się objąć ponad dwudziestoletni okres obecności Arcybiskupa w Poznaniu. - Przyjście Ks. Abp. Jerzego Stroby do Poznania zbiegło się z początkiem pontyfikatu Jana Pawła II i mimowolnie wielu porównywało tych dwóch Pasterzy - wspomina biskup Grzegorz Balcerek, biskup pomocniczy archidiecezji poznańskiej. Często przeciwstawiano bezpośredniość nowego Papieża pewnej sztywności i dystansowi, jakie budził nowy Arcypasterz Poznański. Później z książki Jana Pawła II "Wstańcie, chodźmy!" mogliśmy się dowiedzieć, jak bardzo Karol Wojtyła cenił Abp. Jerzego - dodaje poznański biskup. - Warto też wspomnieć, że za ową powierzchowną szorstkością kryło się wielkie serce i skrywana uczuciowość. Byliśmy świadkami na przykład płaczu Ks. Arcybiskupa w czasie jednego z kazań - zaznacza bp Balcerek. Podobnego zdania jest bp Zdzisław Fortuniak, któremu święceń biskupich udzielił Abp Stroba w 1982 r.: - Abp Jerzy Stroba był - mam takie przekonanie - człowiekiem z natury emocjonalnym. Ale odnoszę wrażenie, że wiele pracował nad tym, by emocje nie brały w nim góry w sprawach prywatnych. - Do księży zwracał się niekiedy w charakterystyczny sposób, per "panie" - wspomina ks. Babicz. Kogoś, kto nie znał Arcybiskupa, mogło to w pierwszej chwili dziwić, a nawet zrazić i tak w istocie było, zwłaszcza w pierwszych latach Jego posługiwania w Poznaniu. Tymczasem nie było to nigdy podyktowane chęcią obrażenia interlokutora, dowodziło raczej, że Arcybiskup traktuje takiego księdza wręcz przyjaźnie - opowiada wieloletni sekretarz Abp. Stroby. - Bardzo często zwracał się tak nawet do swojego największego przyjaciela, jakim był biskup Ignacy Jeż. Ale oczywiście tylko w nieformalnych, powiedziałbym domowych sytuacjach - dodaje ks. Babicz. "Tu chodzi o Kościół!" Temperament Arcybiskupa przejawiał się w wielu sytuacjach: - Był niezwykle pracowity i tego samego wymagał od swoich współpracowników - wspomina ks. Paweł Minta. Zdarzyło się czasem, że zawieruszyło się jakieś pismo czy dokument, wtedy Arcybiskup potrafił się unieść i podnieść głos, ale zaraz dodawał: "Tu nie chodzi o mnie, tu chodzi o Kościół!". W swoją misję zaangażowany był całkowicie. Jego celem nigdy nie była władza sama w sobie, ale służba Kościołowi. - Był realistą i człowiekiem logicznego myślenia, zatroskanym o Kościół i Polskę - wyznaje bp Fortuniak. Gdy obserwuje się dziś sytuację w Polsce, można odnieść wrażenie, że Arcybiskup w wielu sprawach mógłby powiedzieć: "A nie mówiłem!". Chociaż wiem, że zapewne sam by tak nie powiedział, nie było to w jego stylu - konstatuje poznański biskup pomocniczy. - Po przyjściu do Poznania Abp Jerzy szybko okazał się mężem Bożym, pełnym głębokiej wiary, ale i realizmu życiowego - wspomina bp Balcerek. Ów realizm nie przysparzał mu popularności zwłaszcza u księży żyjących złudzeniami, zafascynowanych ciągle dużą liczbą wiernych obecnych na Mszach Świętych i na katechezie. - Na czas trudnego okresu przemian i przebudowy był człowiekiem niezwykle ważnym - senator Rotnicka wspomina rolę, jaką odegrał Abp Stroba w początkach lat 90. - Posiadał umiejętność godzenia a nie różnicowania. Choć w niektórych kwestiach miałam odrębne zdanie, Arcybiskup Stroba zawsze spokojnie mnie wysłuchiwał i miałam wrażenie, że rozważa moje stanowisko. Dzięki takiej zdolności rozumienia drugiego człowieka zyskiwał prawdziwy szacunek i estymę nawet w oczach zupełnie dalekich od Kościoła środowisk - zapewnia Jadwiga Rotnicka.