Historia techniki in vitro sięga lat 70. XX w. Pierwszego skutecznego zapłodnienia pozaustrojowego z wykorzystaniem ludzkich gamet dokonali angielscy uczeni R.G. Edwards i P.C. Steptoe, którzy doprowadzili do powstania embrionu "w probówce" (in vitro) i jego implantacji (wszczepienia i zagnieżdżenia) w macicy kobiety. Dzięki temu 25 lipca 1978 r. urodziła się Louise Brown. A więc pierwszy człowiek poczęty tą metodą kończy w tym roku 30 lat. "Nieostry" argument Kongregacja Nauki Wiary, publikując "Instrukcję o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania", zwaną w skrócie Instrukcją "Donum vitae" - "Dar życia", zwraca uwagę na kilka znaczących dla moralnej oceny aspektów. Instrukcja podkreśla najważniejszy problem, który jest podstawą negatywnej oceny techniki in vitro, jakim jest sposób przekazywania życia. Zwraca uwagę, że winno być ono owocem aktu miłości małżonków - rodziców, a nie wynikiem skomplikowanych technik laboratoryjnych. Jest to argument najbardziej fundamentalny, odnoszący się do natury techniki. Kościół odwołuje się tutaj do pojęcia godności człowieka i godności przekazywania ludzkiego życia. Trzeba przyznać, że jest to argument "nieostry", któremu spragnieni dziecka rodzice przeciwstawiają swoją miłość do poczętego tą drogą dziecka. Niewątpliwie stoimy wobec niezwykle złożonej sytuacji, której analizę i ocenę utrudniają emocje, pragnienia, odczucia. Ryzykowna rzeczywistość Drugim elementem, który koniecznie trzeba uwzględnić w ocenie techniki in vitro, jest los kreowanych embrionów. Z góry można założyć, że - w przeciwieństwie do poprzedniego argumentu stoimy wobec rzeczywistości bardziej konkretnej, wręcz namacalnej. Technika in vitro odznacza się niezwykle niską skutecznością. Istnieją rozmaite dane na ten temat, ale z dużym prawdopodobieństwem można jej skuteczność ocenić w granicach 25-30 proc. To stawia nas wobec kilku zagadnień. Po pierwsze, trzeba nam wczuć się w sytuację kobiety, która kilkanaście razy musi poddawać się kolejnej procedurze medycznej, kilkanaście razy budzone są jej nadzieje i kilkanaście razy przeżywa rozczarowanie. Bywa i tak, że nigdy jej nadzieje nie zostaną spełnione. Przede wszystkim jednak kolejne nieudane próby oznaczają kolejne obumarłe embriony, które wykreowane w tej technologii, zostały wystawione na tak wielkie ryzyko. Powstaje pytanie - czy mamy prawo tak ryzykować ludzkim życiem? A trzeba tu zaznaczyć, że żywy embrion musi być traktowany jako żywy ludzki byt - niezależnie od spotykanych w mediach opinii różnego autoramentu przeciwników takiego sposobu traktowania embrionu. Przy okazji warto zauważyć, że ludzką godność embrionu uznaje nie tylko Kościół - jak chcieliby niektórzy, by móc sprowadzić wszystko do wymiaru konfesyjnego, ale także całkowicie świeckie instytucje, jak np. Rada Europy, która w jednym ze swoich dokumentów stwierdza: "z chwilą zapłodnienia komórki jajowej życie ludzkie rozwija się w ciągłym procesie" i dalej: "embriony i płody ludzkie we wszelkich okolicznościach muszą być traktowane z poszanowaniem należnym godności ludzkiej". Chyba tych wypowiedzi nie znają - albo nie chcą znać - uczestnicy debaty spod znaku pani Synyszyn czy pana Hołówki. Podejmując działania in vitro, trzeba być świadomym zagrożenia uśmiercenia embrionu. I chociaż śmierć nie jest bezpośrednio zamierzona - wręcz przeciwnie, wszyscy chcą, żeby żył, to jednak pytanie o dopuszczalność takiego ryzyka nie może być pominięte. Innym jeszcze aspektem tego problemu jest los "embrionów nadliczbowych". Chodzi o to, że ze względu na wyżej wspomnianą niską skuteczność techniki i jednocześnie uciążliwość w pozyskiwaniu potrzebnych komórek rozrodczych, pobiera się - po uprzedniej stymulacji hormonalnej - większą liczbę komórek jajowych i kreuje się kilka embrionów. Istnieje więc możliwość - w przypadku skutecznej implantacji jednego z embrionów w macicy matki, że w stanie zamrożenia pozostanie kilka embrionów. Mogą być one przechowywane przez jakiś czas. Jednak ich los jest bardzo wątpliwy. Powstaje bowiem pytanie, czy rodzice zdecydują się na kolejne próby implantacji, a więc na urodzenie kolejnego dziecka? Czy też pozostanie ten embrion w stanie zamrożenia i - ewentualnie - zostanie poddany zabiegom o charakterze eksperymentalnym, podejmowanym w ramach jakiegoś programu badawczego. Tak czy inaczej, los tych embrionów jest przesądzony - muszą zostać zniszczone - czytaj zabite.