Radykałowie żydowscy w odwecie porwali w Jerozolimie młodego Palestyńczyka, którego torturowali i spalili żywcem. Władze izraelskie o zbrodnie oskarżyły Hamas - radykalną organizację palestyńską. Rozpoczęła się wymiana ciosów, w której Izrael ma miażdżącą przewagę. W odpowiedzi na hamasowskie chałupniczo wyrabiane rakiety i ostrzał moździerzowy Izrael używa nowoczesnej broni, a mimo precyzyjnie dobieranych celów, niestety, nie udaje uniknąć ofiar cywilnych, których liczba osiągnęła kilkuset zabitych. 17 lipca Izrael zdecydował się dokonać zbrojnej ofensywy lądowej na Strefę Gazy. Obecny kryzys nie jest pierwszą i zapewne nie ostatnią wymianą ciosów. Pojawia się pytanie, o co chodzi w tym konflikcie i czy jest możliwość jego trwałego rozwiązania? Historia konfliktu Izraelsko-palestyńska walka toczy się od momentu powstania państwa izraelskiego w 1948 r. Jeszcze na kilka lat przed II wojną światową doszło do powstania arabskiego, skierowanego przeciwko Brytyjczykom (ówczesnym włodarzom Palestyny) i syjonistom, dążącym do utworzenia państwa żydowskiego. Źródeł konfliktu arabsko-żydowskiego można doszukiwać się już w czasach biblijnych. Z Jerozolimą związane są trzy monoteistyczne religie, warto jednak wiedzieć, że nowożytny konflikt wiąże się ze zderzeniem odrodzonej idei narodu żydowskiego wraz z rodzącym się nacjonalizmem palestyńskim. Obie strony od początku starały się zawładnąć całą Palestyną, odmawiając takiego prawa przeciwnikowi. Po II wojnie światowej Komisja Palestyńska przy ONZ przedstawiła podział, w którym przyszłemu państwu żydowskiemu miało przypaść ponad 50 proc. Palestyny. W połowie maja 1948 r. spełniło się marzenie i zrealizowano plan Izraelczyków - wskrzeszenia państwa żydowskiego po prawie dwóch tysiącach lat. Powstanie Izraela dla Palestyńczyków było natomiast nakbą - nocą, najsmutniejszym i najbardziej traumatycznym momentem ich historii, które to przekonanie jest starannie podtrzymywane, i dlatego właśnie ówcześni przywódcy odrzucili porozumienie, dążąc do rozwiązań siłowych. Wtedy rozpoczyna się pierwsza wojna arabsko-izraelska, w której dominuje podejście: cała Palestyna może być kontrolowana tylko przez Palestyńczyków. Konflikt ten kończy się jednak zwycięstwem Izraela oraz masowym uchodźstwem Palestyńczyków. Kolejne wojny tylko osłabiają sytuację Palestyńczyków. W 1967 r. siły izraelskie wkraczają do Strefy Gazy, na Zachodni Brzegu Jordanu i wreszcie do Wschodniej Jerozolimy. Znowu wzbiera fala uchodźców palestyńskich. W tamtym czasie, w stanie desperacji, organizacje palestyńskie wchodzą na drogę terroryzmu, który daje międzynarodowy rozgłos, ale także stygmatyzuje Palestyńczyków jako niebezpiecznych terrorystów. Autonomia Palestyńska Po latach Jaser Arafat został uznany w końcu przez Izrael przywódcą palestyńskim, który - jak się wydawało - odejdzie od terroryzmu i będzie w stanie zakończyć ten konflikt. Niestety, izraelsko-palestyński proces pokojowy, który rozpoczął się w 1991 r., i w którym tak wiele pokładano nadziei, załamał się po dziewięciu latach i w zasadzie do tej pory nie udało się powrócić do rozmów mających ostatecznie zakończyć ten konflikt. Jednym z rezultatów procesu pokojowego było powstanie Autonomii Palestyńskiej, składającej się z Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Tę ostatnią kontroluje Hamas, który nie zrezygnował z ostrzeliwania rakietowo-moździerzowego terytorium Izraela i zamachów samobójczych. Odpowiedzią Izraela była budowa od 2002 r. potężnego muru o wysokości ośmiu metrów, który oddziela terytoria palestyńskie od izraelskich. Ponadto Izrael podjął trwającą do dzisiaj blokadę Strefy Gazy, umożliwiającą jedynie dostawy żywności i lekarstw, by nie doprowadzić do katastrofy humanitarnej. Na obszarze Strefy Gazy mieszka prawie półtora miliona Palestyńczyków. Gęstość zaludnienia wynosi tam ponad cztery tysiące mieszkańców na kilometr kwadratowy. Brakuje zasobów wody pitnej, panują dramatyczne warunki sanitarne i bardzo wysokie bezrobocie. Hamas, nie mając pomysłu na to, jak doprowadzić do rozwoju tej enklawy, prowokuje Izrael, by to państwo obarczyć odpowiedzialnością za niedolę Palestyńczyków. Jak dotąd propagandowo mu to całkiem nieźle wychodzi, nie widać buntu mieszkańców Gazy przeciwko siedmioletnim już rządom Hamasu. Chrześcijanie Sytuacja chrześcijan w tym konflikcie jest dramatyczna. Jak podaje Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, od czasu, gdy w 1948 r. powstało państwo Izrael, trzy czwarte chrześcijan uciekło z Ziemi Świętej lub zostało z niej usuniętych siłą. W najtrudniejszej sytuacji są chrześcijanie w Strefie Gazy. Kilka dni temu papież Franciszek wysłał do o. Jorge Hernandeza, proboszcza jedynej parafii katolickiej w Strefie Gazy, wiadomość, w której zapewnił o swojej solidarności z liczącą 200 osób wspólnotą katolików w Gazie. "Towarzyszę wam swoją modlitwą i bliskością" - napisał Ojciec Święty. 16 lipca wojska izraelskie zbombardowały dom Sióstr Misjonarek Miłości, w którym opiekę znajdowały osoby niepełnosprawne i starsze. Tuż przed ostrzałem przeniesiono je na teren parafii. Jednocześnie podjęto w kościele w Gazie modlitwę przed Najświętszym Sakramentem w intencji pokoju. Nadzieja na przyszłość? Czy jest możliwe całościowe rozwiązanie konfliktu wykraczające poza chwilowe zawieszenie broni? Niestety, nie w najbliższych latach. Konflikt izraelsko-palestyński jest niezwykle złożony i dotyczy wielu aspektów. Do najważniejszych można zaliczyć: kwestię granic, powrót uchodźców palestyńskich i ich potomków - niemal pięć milionów ludzi, problem osadników żydowskich w Zachodnim Brzegu Jordanu oraz we Wschodniej Jerozolimie, wodę, kwestię podziału Wschodniej Jerozolimy i wiele innych. Jak dotąd w żadnej z tych płaszczyzn nie udało się osiągnąć nawet niewielkiego postępu. Ponadto radykalizacja obu stron dowodzi, że trudno wysuwać w rozmowach bardziej umiarkowane propozycje. Obecne starcia zbrojne wkrótce się zakończą, ale będzie to jedynie zabieg taktyczny, by przeładować broń i zacząć rozlew krwi za jakiś czas od nowa. Chyba że społeczeństwa i przywódcy zmęczeni ciągłym konfliktem zdecydują się na odważne działania zmierzające do pokojowego uregulowania konfliktu. Na Bliskim Wschodzie nie tylko wojna, ale pokój jest wciąż możliwy. Przed kilkoma dekadami takim odważnym przywódcą i wizjonerem był prezydent Egiptu Anwar Sadat, który zdecydował się na wyjazd do Jerozolimy, by udowodnić rządowi izraelskiemu szczerość intencji pokojowych. Doprowadziło to do pokojowego porozumienia pomiędzy Egiptem a Izraelem i zakończyło trwający przez dekady konflikt między tymi dwoma sąsiadami. Czy możliwe jest coś takiego w przypadku Palestyńczyków i Izraelczyków? Czy obecni liderzy potrafią otworzyć nowe horyzonty? Być może będzie do tego zdolna kolejna generacja przywódców i kolejne społeczeństwa, które gotowe będą zaakceptować warunki tak długo oczekiwanego przełomu. Należy przynajmniej żywić taką nadzieję. prof. UAM dr hab. Radosław Fiedler