Ks. Dariusz Madejczyk: Ekscelencjo, przewodniczy ksiądz biskup Komitetowi ds. Dialogu z Niewierzącymi w ramach Rady ds. Dialogu Religijnego Konferencji Episkopatu Polski. Gdzie są korzenie tego Komitetu? Bp Wiesław Alojzy Mering: - Otóż, w obrzędach święceń prezbiteratu, a jeszcze bardziej święceń biskupich, odnajdujemy cały teologiczny fundament zainteresowania się ludźmi niewierzącymi przez Konferencję Episkopatu. Ci, którzy przyjęli święcenia, muszą w ramach swojej duszpasterskiej troski zainteresować się niewierzącymi. Człowiek niewierzący jest bowiem w kręgu zainteresowania Kościoła. Nawet w Wielki Piątek modlimy się za niewierzących, a niezwykła intuicja tej modlitwy podpowiada nam, że Bóg stworzył ludzi, by Go szukali i znaleźli. Dialog, o którym mówimy jest właśnie jedną z pomocy w tym poszukiwaniu Boga. - Trzeba też pamiętać, że szukanie Boga to nie tylko zadanie człowieka niewierzącego, ale także tego, kto wierzy. Św. Augustyn w swoich "Wyznaniach" modli się właśnie jako ten, który Boga odkrył późno, ale odkrył samą istotę Boga. A ta jego modlitwa, zaczynająca się od słów: "Za późno ukochałem Ciebie, Piękności tak dawna i tak nowa...", na pewno każdemu szukającemu Boga się przyda. Czym właściwie jest dialog? - Dialog to przede wszystkim trud. My chcemy bardziej mówić niż słuchać. Ludzie zarzucają się opiniami, poglądami, a dialog to wejście w rozmowę, a więc także słuchanie. Jak wielki to wysiłek, widzimy w telewizyjnych debatach, gdzie jeden mówi przez drugiego. Bez nauczenia się słuchania, dialog nie będzie możliwy. - Drugim ważnym elementem dialogu jest świadome otwarcie się na drugiego, wola nawiązania rozmowy. Nie można nikogo zmusić do rozmowy. Pytano mnie jakiś czas temu, czy warto rozmawiać np. z uczestnikami tzw. manify. Odpowiedziałem, że warto rozmawiać z każdym, ale rodzi się pytanie, czy po tej drugiej stronie jest wola dialogu czy tylko chęć wykrzyczenia swoich opinii? Czy na tego typu spotkaniach myśli się w ogóle o dialogu? - Najtrudniejsze natomiast jest to - trzeci warunek dialogu - by się zgodzić, że ja, jako uczestnik rozmowy, czasem czegoś nie rozumiem lub nie wiem, czyli że w jakiejś sprawie mój rozmówca ma rację. Z powodu naszego egoizmu, przyjęcie takiej postawy jest niezwykle trudne, ale trzeba się tego uczyć. Podstawowe pytanie, które się nasuwa dotyczy tego, czy dialog z niewierzącymi jest czymś realnym; czy jest z kim rozmawiać? Przewrotnie można zapytać: a może jest to raczej komitet "rozmowy o" niewierzących? - Jedno jest pewne, nasz Komitet nie przekonuje tych, którzy już są przekonani. W spotkaniach biorą udział zarówno niewierzący, agnostycy, zadeklarowani ateiści, jak i księża, profesorowie pracujący na uczelniach albo kapłani posługujący w parafiach, spotykający różne osoby w biurach parafialnych czy przy okazji różnych rozmów. W takich właśnie sytuacjach spotyka się również ludzi niewierzących. Najczęściej ma to miejsce w wielkich miastach. - Same obrady Komitetu mają od kilku lat trochę inną formę niż dawniej - jest część otwarta spotkania, na którą zapraszamy prelegentów. Mówią o tym media, przysłuchują się też alumni seminarium, bo uważam, że trzeba ich, tak samo jak duchowieństwo i wiernych, uwrażliwiać na te problemy. Jest to też sposób, by komunikować na zewnątrz to, co jest przedmiotem działalności Komitetu. Ponadto są również obrady zamknięte, na które zapraszam członków Komitetu. Tu toczy się dialog, podejmujemy określone tematy, wymieniamy opinie i wsłuchujemy się w głos Ojca Świętego i Stolicy Apostolskiej. Wymieniamy też doświadczenia z terenu całej Polski, bo tę grupę dialogu tworzy wiele osób z różnych diecezji. Te spotkania stanowią też okazję, by utrwalać pozytywną postawę w kwestii dialogu z niewierzącymi i szukać płaszczyzn współdziałania z nimi. Czy nie jest tak, że zajmując się opieką duszpasterską nad wiernymi, także tymi, którzy się pogubili, nie za bardzo interesujemy się niewierzącymi? - Gdy idzie o zwrócenie się ku niewierzącym, liczba zadań na pewno nam się nie zmniejszy. Kultura jest dziś taka, że niewierzących w Europie będzie coraz więcej, przynajmniej przez najbliższych kilkadziesiąt lat. - Charakterystyczne dla naszej kultury jest traktowanie wiary bardzo intymnie i prywatnie. W Ameryce młodzi ludzie chętnie mówią o swojej wierze, dzielą się swoimi przeżyciami, europejczycy przeciwnie. Ale mimo to, nie brakuje nam - i na pewno nie zabraknie - tych, którzy szukają. Być może trzeba dziś pomagać właśnie w tych indywidualnych poszukiwaniach i osobistym dochodzeniu do Boga - w duchu tej żydowskiej intuicji, że kto ocala jednego człowieka, ocala cały świat. Można powiedzieć, że taka wiara jednego człowieka, jak i niewiara innego jest szansą na spotkanie z Bogiem. Niewiara też jest szansą, zmusza bowiem do myślenia, do poszukiwania argumentów. A człowiek potrzebuje argumentów. - Amerykańscy nowi ateiści, którzy chcieliby wieścić koniec wiary i Kościoła, np. słynny Dawkins, bazują na emocjach; podobnie zresztą jak promocje "Kodu Leonarda da Vinci" czy "Ewangelii Judasza". Ludzie natomiast doskonale wyczuwają różnicę między fikcją a argumentami mającymi odniesienie do rzeczywistości. Profesor Michael Novak, w swojej świetnej książce "Boga nikt nie widzi", zauważa, że są ateiści, którzy ustawicznie wyszydzają innych, ale niewielu z nich chce rozmawiać z wierzącymi! Wierzących chcą oni jedynie lekceważyć. Myślę, że to jest niesłychanie ważne, by wejść w dialog, który nie będzie używał jako argumentu emocji lub wyszydzania. Celem dialogu musi być wspólne odkrycie prawdy. Nie musimy zgadzać się we wszystkim, ale możemy dojść do punktu, w którym nie będziemy się wzajemnie ranić, ani upokarzać.