Na umówione spotkanie byłem na czas. Przez telefon usłyszałem, żebym był jak najwcześniej, bo później będzie gorąco. Było. Ledwo nadążałem za dziarskim dominikaninem. Na zewnątrz było ponad 30 stopni Celsjusza, a atmosfera wokół o. Jana Góry była jeszcze gorętsza: dziesiątki osób i setki spraw naraz. Jednak o dominikańskim ośrodku, o Domu św. Jacka na Jamnej, opowiadał bardzo chętnie. Ziemia na własność O. Jan Góra bardzo dokładnie określa miejsce i czas powstania idei tego ośrodka: 1 stycznia 1992 roku o 9.00 rano. Wtedy to miała miejsce rozmowa dominikanina z wójtem gminy Zakliczyn n. Dunajcem, dzisiaj już śp. Stanisławem Chrobakiem, o możliwości pozyskania schroniska. Potem, 25 marca, o. Jan napisał list do Matki Bożej i św. Jacka, ponieważ klasztor poznański nie chciał przyjąć darowizny. Dopiero po cudownej interwencji Matki Bożej wydarzyło się coś nieprawdopodobnego: - Zadzwoniła do mnie pani ambasadorowa Argentyny w Teheranie i powiedziała, że będzie to wspierała do końca swojego życia. Dopiero później klasztor na kapitule zgodził się przyjąć darowiznę i tak kilka dni później gmina zapisała darowiznę klasztorowi - wspomina dominikanin i dodaje: - Tak rozpoczęła się nieprawdopodobna przygoda, która odmieniła nasze duszpasterstwo. Mieliśmy ziemię na własność! Nie przyjeżdżaliśmy na Jamną do kogoś, ale do siebie. To zupełnie zmieniało świadomość! Od razu zaczęliśmy tam gospodarzyć, szukać sponsorów i przyjaciół. Trzeba pamiętać, że były to czasy tuż po komunizmie. To była nasza terapia antytotalitarna: niedawno wszystko było wspólne, a teraz nasze. Uczyliśmy się brać odpowiedzialność za posiadanie. Sam zrozumiałem, że posiadanie jest zabezpieczeniem godności osoby i zrozumiałem, że bycie u siebie rodzi godność i prowokuje dojrzewanie. Kościół z pocałunku Jamna na początku lat 90. nie była zbyt zachęcającym miejscem. Przez lata komunizmu była po prostu zaniedbana. Pojawił się nawet pomysł zalesienia tego terenu. Miejsce ma też swoją wojenną historię, w wyniku której późniejsze władze przestały o niej pamiętać. Ojcu Janowi i młodzieży sukcesywnie udało się odrestaurować Jamną. Potem, cegiełka po cegiełce, zaczęto dokładać coraz to nowe rzeczy: zamiast wychodka powstały łazienki, oczyszczono studnię, doprowadzono ujęcie wody, oczyszczalnię ścieków, aż w końcu wybudowano kościół z obrazem Matki Bożej Niezawodnej Nadziei, który koronował sam Jan Paweł II. - Wiedziałem, że Ona nam pomoże i spowoduje dalszy rozwój tego miejsca - wspomina o. Góra - Byłem pewien, że sam nie dam rady. A wizerunek i obecność Matki Bożej w obrazie to sprawi: najpierw powstanie droga, żeby ludzie mogli pielgrzymować do Niej, a potem kościół. I tak się stało: do obrazu ludzie zaczęli ściągać, pielgrzymować. Gmina musiała zrobić dla ludzi drogę. Jamna jest cudem przywrócenia do życia kawałka ziemi ojczystej za pośrednictwem Matki Bożej Niezawodnej Nadziei oraz błogosławieństwa Ojca Świętego Jana Pawła II. - Historia tego kościoła jest także cudowna, jest to dar Ojca Świętego - wspomina o. Jan. Powstał z pocałunku. 17 czerwca 1999 r. rozpoczęła się jego budowa. - Pewien człowiek - opowiada dominikanin - zobaczył, jak papież mnie ucałował i zapytał, kim jestem i czym się zajmuję. Odpowiedziałem, że buduję kościół. A za co? - zapytał mnie. Nie mam za co - powiedziałem. To już masz - dodał. I tak rozpoczęliśmy tę budowę. Tak właśnie powstał kościół: z pocałunku Ojca Świętego. Miasto nadziei Na początku w remont zaangażowanych było kilka osób. Potem coraz więcej. I tak rosło. Z Jamnej narodziła się Lednica, która jest jakby jej młodszą siostrą (druga córka tego duszpasterstwa). Obecnie na Jamnej jest cała osada ewangelizacyjna: kilkanaście domów. To sam Jan Paweł II powiedział, że na Jamnej ma powstać miasto dla tych, którzy "przekroczą próg nadziei". Teraz jest tam dwóch zakonników o. Andrzej Chlewicki i o. Andrzej Hołowaty, pomagają siostra Eliza i siostra Klara ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Funkcję gospodarza pełni Mariusz Czachór. Odbywają się rekolekcje, powstało wreszcie sanktuarium. Często przyjeżdża tam młodzież z Poznania. - Jamna to tygiel wysokiej temperatury i wiary, miejsce, gdzie wszystko się ugotowało - dodaje o. Jan. Duchowość ośrodka Jednak na Jamnej nikt nie zapomina, Kto jest Gospodarzem - całe życie ośrodka jest skoncentrowane na Chrystusie. Tak naprawdę On jest tu najważniejszy. On jest miarą i celem wszystkiego. Wszystko zatem do Niego winno prowadzić: modlitwa, praca i odpoczynek. Ośrodek na Jamnej ma być miejscem modlitwy i pojednania, miejscem odnajdywania Boga i przemiany człowieka. Jest też szkołą życia duchowego: wszyscy są zapraszani do odśpiewania jutrzni i nieszporów, a sercem Domu św. Jacka jest wspólna Msza. Jest też sporo czasu na modlitwę indywidualną. Na Jamnej korzysta się zarówno z efektów życia wspólnotowego, jak i dobrodziejstw płynących z ciszy. Prowadzący ośrodek przywiązują szczególne znaczenie do wieczornych spotkań, przy okazji których mieszkańcy dzielą się swoimi przeżyciami i doświadczeniami. Chcą, by poruszano na nich problemy życia wewnętrznego, wychowania religijnego i stylu życia chrześcijańskiego. Podczas tych spotkań mają rodzić się więzi. Z drugiej strony, w dominikańskim domu nie nadużywa się słowa: mieszkańcy proszeni są o milczenie przy pracy i w domu oraz o mówienie umiarkowanym głosem. W ogóle nie używa się radia, a milczenie obowiązuje od 22.00 do 6.00. Wszystko to ma służyć przygotowaniu do życia we wspólnocie rodzinnej i kościelnej oraz w społeczeństwie. Przyjeżdżający tam ludzie, czy to indywidualnie, czy grupowo, chcą zbliżyć się do Boga i przemyśleć wartości, którymi pragną kierować się w swoim życiu. Sielską atmosferę ośrodka tworzy też kilka zwierząt: 3 konie, osioł, koza i dwa psy. Radosny pogrzeb Jamna to też miejsce wyjątkowe z innego powodu: jedynie w czterech miejscach w Polsce - w Kalwarii Pacławskiej, Zebrzydowskiej, w Borku Starym i właśnie na Jamnej - 15 sierpnia odbywają się szczególnego typu celebracje. - Obchodzimy tam wigilię Zesłania Ducha Świętego oraz uroczysty, Radosny pogrzeb Matki Bożej - opowiada o. Jan i dodaje: - Jest to pogrzeb niebędący pogrzebem, a triumfem wniebowzięcia. Uroczystość ta obchodzona jest razem ze starostwem tarnowskim: oni dają grochówkę, jest pokaz gołębi pocztowych i przemawiają tamtejsi kombatanci. Wtedy też oddaje się cześć poległym w czasie obu wojen światowych, bo wokół Jamnej odnaleźć można ponad sto cmentarzy. - Myślę - dodaje o. Góra - że Wniebowzięcie Matki Bożej jest świetną okazją do tego, by modlić się za tych, którzy poprzedzili nas w drodze do Ojczyzny Niebieskiej. Chcemy też pokazać młodym ludziom, że ich rówieśnicy w czasie wojny dostali trochę wódki do picia i rozkaz mordowania innych dwudziestolatków. Na tych cmentarzach leżą obok siebie Polacy, Rosjanie, Węgrzy, Słowacy, Żydzi - to jest okropieństwo wojny, ale też oni wszyscy oczekują swojego wniebowzięcia, za wstawiennictwem Matki Bożej.