Co jakiś czas, szczególnie w przedwyborczym czasie, do zbioru frazesów i komunałów, powtarzanych natrętnie przez niektórych polityków, wraca hasło "rozdziału Kościoła i państwa", a zaraz za nim postulat likwidacji Funduszu Kościelnego. Można wówczas posłyszeć, że jest on "niesprawiedliwą dotacją państwa na rzecz Kościoła katolickiego", że korzystają z niego "wyłącznie biskupi i proboszczowie", że Fundusz wspiera jedynie (i co gorsza z budżetu państwa, a zatem z pieniędzy podatników) rzekomo zbytkowne życie kleru. Ile prawdy w tym lotnym w niektórych środowiskach oskarżeniu i czym w istocie jest Fundusz Kościelny? Ostatni relikt komunizmu? Wbrew pozorom Fundusz Kościelny nie jest produktem politycznym III Rzeczypospolitej, która po 1989 roku chciała wynagrodzić wspaniałomyślnie Kościołowi jego krzywdy, zaznane przez wcześniejsze dziesięciolecia. Fundusz Kościelny powstał bowiem w 1950 roku, nie na darmo więc niektórzy nazywają go "ostatnim reliktem komunizmu w relacjach Państwo - Kościół". Powołała go do życia ustawa z dnia 20 marca 1950 roku o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Fundusz Kościelnego. Mimo ustawowego umocowania Fundusz nie posiadał odrębnej osobowości prawnej, nie był też instytucją kościelno-rządową, ale w całości podlegał Ministerstwu Administracji Publicznej. Jednak już w 1951 roku struktury Funduszu Kościelnego wchłonięte zostały przez Urząd do spraw Wyznań - w PRL-u jedną z najaktywniejszych instytucji walki z Kościołem. Co więcej, Fundusz Kościelny z czasem zaczął zasilać wszystkie kościoły i związki wyznaniowe zarejestrowane w kraju, a więc także i te, które powstały po 1950 roku, a więc wtedy, kiedy państwo nie mogło im już nic odebrać.