Ulica Przybyszewskiego w Krakowie zdaje się senna i spokojna. Po obu stronach, za parkanami, wznoszą się domy, niektóre z ogródkami. - Gdzie tu jest dom sióstr nazaretanek? - pytam jedynego napotkanego przechodnia. Twarz starszego człowieka rozpromienia się: - Pewnie chodzi panu o nasze "Okno Życia"! To już niedaleko, jeszcze kilkanaście metrów, po prawej stronie. Od razu pan zauważy - odpowiada uprzejmie. Praktyka świętości życia Rzeczywiście. Okna nie sposób ominąć. Jest wyraźnie oznaczone i od razu rzuca się w oczy, wyodrębnione w ścianie budynku zajmowanego przez zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Drzwi otwiera mi siostra Cherubina, przełożona domu od 1974 roku. - Zaraz panu wszystko opowiemy. To naprawdę ciekawa historia - dodaje z uśmiechem. "Oknem Życia", o którym w archidiecezji krakowskiej wiedzą już chyba wszyscy, opiekuje się od początku razem z przełożoną domu siostra Józefina. To w jej ręce trafiają dzieci, które tu w tym oknie "rodzą się" niejako na nowo "dla świata". Na skupionym obliczu zakonnicy pojawia się spokojny uśmiech, kiedy zaczyna opowiadać o tej niezwykłej instytucji, jaką stało się przeciętne okno w jednym z krakowskich domów. - Już od pewnego czasu księża w naszej archidiecezji byli zdania, żeby nie tylko głosić z ambony naukę o świętości życia ludzkiego, ale przyczynić się również w praktyczny sposób do ochrony tego życia - opowiada siostra Józefina. Bulwersowały opinię publiczną pojawiające się co pewien czas bolesne doniesienia o noworodkach odnalezionych na śmietniku, w foliowych workach, podrzucanych w przypadkowych miejscach. Dlatego powstała idea utworzenia "Okna Życia" - miejsca, w którym matka po narodzinach dziecka może je pozostawić, z różnych powodów decydując się na odrzucenie daru macierzyństwa. Ostatecznie po szczegółowych przygotowaniach i opracowaniu całej procedury, 19 marca 2006 roku, w dzień św. Józefa, Stróża życia, metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz dokonał poświęcenia i otwarcia "Okna Życia". Informacja o tym wydarzeniu szybko obiegła opinię publiczną Krakowa i regionu. - Przez długi czas przeżywałyśmy prawdziwe "najazdy" dziennikarzy - opowiadają z uśmiechem siostry. Ale to chyba dobrze, bo dzięki temu nie można już powiedzieć, że o "Oknie Życia" nikt nie wie. A o to właśnie chodziło - nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy i komu taka informacja może się przydać. "Przepraszam Cię, Mama" Przez dwa i pół roku nieprzerwanego funkcjonowania "Okna Życia" dzwonek świadczący o otwarciu okna rozbrzmiał aż dziewięć razy, często w godzinach wieczornych albo w nocy. - Jest to dla nas zawsze pełen napięcia, wyjątkowy moment - opowiada siostra Józefina. Przerywamy wtedy wszystkie nasze prace i biegniemy do pokoju, żeby sprawdzić, co się stało - mówi zakonnica, otwierając przed sobą zeszyt zapisany drobnym pismem.