Apel kard. Stanisława Dziwisza budzi mieszane uczucia. Owszem, powinien cieszyć fakt, że metropolita krakowski przejawia troskę o jedność Kościoła. Słuszny jest tok myślenia, że media katolickie powinny mniej lub bardziej podlegać kontroli kościelnej, by w swej działalności nie wykraczały poza naukę głoszoną przez Kościół. Jest jednak kilka "ale". Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy środki społecznego przekazu, którymi kieruje o. Tadeusz Rydzyk, rzeczywiście "stają się elementami przetargu oraz rozgrywek politycznych i społecznych"? Jest to bardzo poważne oskarżenie. Wskazuje, że Radio Maryja i Telewizja Trwam nie służą budowaniu wspólnoty, ale tę wspólnotę burzą. Ten zarzut zdaje się być zbyt daleko idący, mając na uwadze, że zdecydowaną większość czasu antenowego wspomnianych mediów zajmują jednak sprawy stricte konfesyjne, ewangelizacyjne. Tak sformułowane oskarżenie przekreśla też niejako całe spectrum przedsięwzięć, jakie są godnym pochwały udziałem Radia Maryja czy Telewizji Trwam, jak np. wspólnota Rodziny Radia Maryja, Podwórkowe Koła Różańcowe czy szereg modlitw odmawianych wespół przez słuchaczy i widzów. Z drugiej strony, nie sposób oczywiście kwestionować działalności quasi-politycznej o. Tadeusza Rydzyka. Ale trzeba realnie spojrzeć i przyznać, że stanowi ona margines działalności kierowanych przez niego mediów. Kard. Stanisław Dziwisz porusza bardzo ważną kwestię odpowiedzialności za duszpasterstwo. Obawia się, że wymyka się ono spod kontroli biskupów i przechodzi w inne ręce. Jest to słuszna obawa, ale nie odnosi się tyle do Radia Maryja, co w ogóle do mediów katolickich. Przez niespełna dwadzieścia lat demokracji w Polsce nie udało się stworzyć takiego środka społecznego przekazu, który mógłby być dla Kościoła w naszym kraju miejscem ewangelizacji i wymiany poglądów na temat jego przyszłości. Podzielam obawy kardynała, że powierzone biskupom duszpasterstwo może się wymknąć spod kontroli. Ale bynajmniej nie z powodu Radia Maryja. Tego niebezpieczeństwa upatrywałbym raczej (co nie znaczy, że te obawy muszą się spełnić) po stronie powstającej telewizji Religia.tv. To medium pozostające całkowicie poza wpływem Episkopatu. Na czele tej niezależnej od Kościoła telewizji staje kapłan archidiecezji krakowskiej - ks. Kazimierz Sowa. Co będzie, jeśli Religia.tv będzie lansować inny model Kościoła niż Episkopat? Co będzie, jeśli ks. Sowa stanie przed koniecznością wyboru realizacji programu stacji telewizyjnej albo programu Kościoła w Polsce? Co będzie, jeśli Religia.tv będzie relatywizować pewne wartości, przymykając na niektóre oko? Obyśmy przed takimi dylematami nie musieli stawać. Ale lepiej stawiać pytania już teraz. Lepiej dmuchać na zimne. Nie bronię o. Tadeusza Rydzyka. Być może rzeczywiście lepiej byłoby go zmienić. Ale nie może to się odbywać w atmosferze nagonki i pod dyktando innych środków społecznego przekazu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakiekolwiek media żądają zmiany dyrektora stacji TVN czy Polsat albo radia RMF czy Zet. Chcę zwrócić uwagę na konieczność dyskusji nad sposobem realizowania misji Kościoła i ewangelizowania za pomocą środków społecznego przekazu, a nie działań kosmetycznych czy pod presją mediów świeckich, niekoniecznie zainteresowanych dobrem Kościoła. Wojciech Nowicki