Niedawno wszystkie media donosiły, że bohaterski trzylatek uratował życie mamy. Nie ulega wątpliwości, że jest to wiadomość piorunująca, ale również prowokująca do zadania sobie pytania - czy w naszym kraju chory znajdujący się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia może liczyć na coś więcej niż tylko szczęśliwy zbieg okoliczności? Okazuje się, że tak. Synek pani Kingi Szymańskiej uratował jej życie dwukrotnie, bowiem już dwa razy zadzwonił pod numer alarmowy 112. Jednak po drugim dramatycznym epizodzie życie pani Kingi nie tylko już zależy od trafnej decyzji niezwykle rezolutnego dziecka, szczęśliwego zbiegu okoliczności, że zgłoszenie dziecka odebrała ta sama operatorka, co za pierwszym razem, ale przede wszystkim od profesjonalnego zestawu ratującego życie. Taki zestaw bezpłatnie podarowała mamie Krystiana Społeczna Krajowa Sieć Ratunkowa. Teraz, gdy poczuje się źle, wystarczy, że naciśnie mały przycisk na noszonym przy sobie breloczku, a on uruchomi system alarmowy. To już dwadzieścia lat Społeczna Krajowa Sieć Ratunkowa działa już prawie dwadzieścia lat i od samego początku jest organizacją działającą społecznie. Wszystko zaczęło się od CB-Radia, a konkretniej od jego 9. kanału ratunkowego, za pomocą którego posiadacze CB-Radia, w dobie, kiedy nie było telefonii komórkowej, a posiadanie telefonu stacjonarnego niemal graniczyło z cudem, zgłaszali wypadki, pożary, włamania i napady. Gwałtowny rozwój telefonii komórkowej wyparł CB-Radio, które sprawdza się w nadzwyczajnych przypadkach, takich jak klęski żywiołowe. Wówczas bowiem najczęściej przestają działać wszystkie pozostałe systemy łączności. - My poszliśmy dalej, uruchomiliśmy jeden z najnowocześniejszych systemów reagowania na zagrożenie życia - stwierdza Jerzy Płókarz, prezes Społecznej Krajowej Sieci Ratunkowej. Standardowy system alarmowy wysyła sygnał do SKSR, gdzie następuje natychmiastowa reakcja na sygnały typu: włamanie, napad, pożar, rozszczelnienie instalacji gazowej bądź wystąpienie bezpośredniego gwałtownego zagrożenia dla życia ludzkiego w wyniku jakiejś jednostki chorobowej. Dotyczy to głównie tych osób, którym choroba może uniemożliwić podniesienie słuchawki telefonicznej w celu wezwania pomocy. Wówczas poprzez naciśnięcie guzika umiejscowionego w breloczku noszonym przy sobie wzywana jest automatycznie pomoc. W szczególnych przypadkach, podobnych do pani Kingi Szymańskiej, która nie tylko poważnie choruje, ale także jest w ciężkiej sytuacji materialnej, SKSR bezpłatnie wyposaża w zestaw ratunkowy. - Technicznie wygląda to w ten sposób, że u osoby chorej, starszej czy niepełnosprawnej instaluje się centralkę alarmową, którą podłącza się do prądu i linii telefonicznej, a osoba mogąca potrzebować pomocy nosi przy sobie breloczek z urządzeniem uruchamiającym alarm. W sytuacjach kryzysowych wystarczy, że naciśnie na przycisk znajdujący się na breloczku i w tym momencie uruchamia cały system alarmowy - tłumaczy Jerzy Płókarz. W centrali SKSR wiadomo jest od kogo pochodzi sygnał, gdzie ta osoba mieszka i jakiej wymaga pomocy. Jeśli jest to nagły atak choroby, to oczywiście wzywa się pogotowie ratunkowe, informując na co osoba choruje i ewentualnie jakich wymaga specjalistycznych leków. Taki indywidualny system zgłaszania ma właściwie same plusy, bowiem lekarz w karetce wie, do jakiego przypadku jest skierowany, a chory otrzyma najlepszą w jego przypadku pomoc medyczną. Jednak system alarmowy SKSR nie tylko uruchamia się wówczas, gdy zagrożone jest ludzkie życie w wyniku choroby, ale także wówczas, gdy zagrożone jest ono w przypadku napaści czy rozboju. Wówczas oczywiście wzywana jest policja. Zestaw dla każdego potrzebującego Jak zapewnia Jerzy Płókarz, każda osoba poważnie chora i znajdująca się w trudnej sytuacji materialnej może liczyć na bezpłatny zestaw ratujący życie. - Taka jest nasza idea, żeby w naszym społeczeństwie sprawnie działał obywatelski system bezpieczeństwa, dzięki któremu każdy z nas będzie mógł się czuć w miarę bezpiecznie. Szczególnie zaś zależy nam na grupie osób starszych, często schorowanych, która jest najbardziej narażona na dyskomfort życia - podkreśla prezes Płókarz. Dodaje również, że w momencie korzystania z sieci SKSR osoby starsze mają zupełnie inną jakość życia, gdyż posiadają pewność, że przez 24 godziny na dobę ktoś czuwa nad ich bezpieczeństwem. Mają świadomość, że wystarczy wdusić guzik, a pomoc nie tylko zostanie uruchomiona, ale przybędzie do nich na miejsce. Niewątpliwie zmienia się również komfort życia psychicznego ich bliskich, którzy nie zawsze, pomimo najlepszych chęci, mogą sobie pozwolić na osobistą, całodobową opiekę. Nie tylko ratują, walczą też o prawa najsłabszych Wśród wielu członków SKSR są osoby niepełnosprawne. W ich przypadku sieć alarmowa wydaje się niezbędna, ponieważ w sytuacjach kryzysowych nie tylko są, ale i czują się wyjątkowo bezsilne. Zdaniem Jerzego Płókarza, to druga grupa osób żyjących w ogromnym dyskomforcie psychicznym. SKSR czuje wyjątkową satysfakcję, ponieważ udaje im się choć w pewien sposób wpłynąć na poprawę jakości życia tych osób na co dzień. Ponieważ w ich przypadku nie tylko udziela się pomocy w wyjątkowych sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia, ale także pomaga w rozwiązywaniu problemów dnia codziennego. Warto tutaj nadmienić, że SKSR jest członkiem Sejmiku Osób Niepełnosprawnych. Ważna jest również informacja, że w domach i mieszkaniach zarówno osób niepełnosprawnych, jak i osób starszych, jest także możliwość zainstalowania czujnika wykrywającego pożar czy też niebezpiecznego stężenia gazu. Z wieloletniego doświadczenia ratowników SKSR wynika, że osoby starsze nierzadko zasypiają przy pozostawionym na gazie garnku lub czajniku z wodą. Nie trzeba posiadać dużej wyobraźni, żeby zdawać sobie sprawę o tragicznych konsekwencjach tego typu przypadków. Okazuje się, że SKSR nie jest tylko organizacją niosącą konkretną pomoc ratunkową, ale także wrażliwą na potrzeby osób starszych doświadczających krzywdę ze strony czy to rodziny, czy też sąsiadów lub innych osób. Jak podkreśla Jerzy Płókarz, w przypadku nawet najmniejszych sygnałów krzywdzenia osób starszych SKSR podejmuje bardzo zdecydowane działania, ponieważ zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego, jak i kodeksem karnym organizacja pozarządowa ma prawo do przystępowania do tego typu postępowań. Ma również prawo do wszczęcia postępowania prawnego na prawach strony. - Osoba starsza jest tą, której zawdzięczamy nasze wychowanie, wykształcenie, naszą samodzielność i fakt życia w wolnym kraju. Nie wolno dopuścić do tego, aby starsi byli traktowani w naszym społeczeństwie jako "zbędny bagaż". Osoby starsze wymagają z naszej strony ogromnego szacunku i pomocy - konstatuje Jerzy Płókarz. Ratownictwo z dziwną ustawą W opinii prezesa SKSR na gruncie ratownictwa medycznego jest w naszym kraju coraz lepiej. Jednak dotyczy to przede wszystkim sprzętu, jakim dysponuje. W jego opinii obecna ustawa ma masę mankamentów, a założenie, że poprawi się je w krótkim czasie, jest niczym innym jak igraniem z ludzkim życiem. Kuriozalnym w Ustawie o państwowym ratownictwie medycznym, w przekonaniu Jerzego Płókarza, jest m.in. zapis zezwalający na to, że jeżeli lekarz posiada prawo jazdy, zbędny jest wówczas w karetce kierowca? Równie niebezpieczny, dlatego wymagający natychmiastowej reorganizacji, jest jego zdaniem nie do końca wprowadzony system telefonu alarmowego 112. - Manipulowanie przy systemie ratowania życia powinno być dokonywane w sposób przemyślany, bowiem trzeba pamiętać, że jest to niesienie pomocy osobom będącym w stanie zagrożenia życia. Bardzo kontrowersyjne jest zatem wprowadzenie do karetki pogotowia ratownika medycznego, który nie ma odpowiedniej wiedzy medycznej do podejmowania akcji ratowania życia. A prezes Płókarz wie, o czym mówi, bo sam jest społecznym ratownikiem medycznym i niejednokrotnie był świadkiem, gdy lekarz nie tylko na miejscu wypadku, ale także w jadącej do szpitala karetce pogotowia musiał podejmować bezpośrednie czynności ratujące życie, bez których ofiary wypadków nie przeżyłyby. Jak podkreśla prezes SKSR - o życiu ludzkim najczęściej w takich sytuacjach decyduje ogromne doświadczenie lekarza oraz szybki czas podejmowania akcji ratowania, dlatego tak trudno zrozumieć fakt stworzenia tak złej ustawy. Jadwiga Knie-Górna