Informacja o postawieniu w stan likwidacji Ossolineum była dla opinii publicznej jak grom z jasnego nieba. Ale dla śledzących branżę wydawniczą i wiernych czytelników upadek oficyny nie był zaskoczeniem. Zbyt długo funkcjonowało ono na granicy życia i śmierci. Taniec na linie Wydawnictwo Ossolineum kończy działalność z zadłużeniem blisko 2 mln zł. Na markę Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (ZNiO) we Wrocławiu składają się trzy podmioty: biblioteka, Muzeum Książąt Lubomirskich i wydawnictwo. Właścicielem wydawnictwa jest Fundacja Ossolineum, która ma 95 proc. udziałów. Pozostałe 5 proc. jest w posiadaniu pracowników. Szefem fundacji od 1995 r. jest doktor historii Adolf Juzwenko. Od roku 1990 jest również dyrektorem Biblioteki Ossolineum. W latach komunizmu związany z KIK, w 1981 r. był doradcą NSZZ "Solidarność", a w 1989 r. przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego "S". Dzięki swoim zabiegom i znajomościom politycznym, pielęgnowanym do dziś na lewicy i prawicy, został szefem restytuowanej na mocy ustawy Fundacji Ossolineum. We Wrocławiu ma silną pozycję polityczną. W skład Rady Kuratorów wchodzą m.in. prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, prof. Władysław Bartoszewski i Jacek Taylor, były poseł związany z Unią Demokratyczną, a później Unią Wolności. W radzie nadzorczej wydawnictwa zasiada m.in. Tomasz Wróblewski, szef dziennika "Rzeczpospolita". Zastanawia więc, dlaczego tak szacowne towarzystwo nie zapobiegło tragedii Ossolineum. Zakład Narodowy im. Ossolińskich to instytucja zasłużona dla polskiej nauki i kultury, ufundowana dla narodu polskiego w 1817 r. przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego we Lwowie, po wojnie przeniesiona do Wrocławia. Był to jeden z najważniejszych ośrodków kultury polskiej posiadający niezwykle bogate zbiory biblioteczne, pod względem wartości drugie w kraju po Bibliotece Jagiellońskiej. W jego zbiorach są na przykład takie rarytasy jak m.in. rękopis Pana Tadeusza. Od 1953 r., czyli od momentu ustanowienia Polskiej Akademii Nauk, Biblioteka i Wydawnictwo Ossolineum wchodziły w skład placówek tejże Akademii jako dwie odrębne instytucje. 2 lipca 2012 r. Nadzwyczajne Zgromadzenie Wspólników spółki Wydawnictwo Ossolineum podjęło decyzję o likwidacji firmy. Na początku lat 90. wydawnictwo miało ponad 7 mln długu wraz z odsetkami i pełny magazyn nikomu niesprzedawalnych książek. Przez cały ten czas było dotowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zlecało mu wydawanie podręczników akademickich. Konflikt w rodzinie W czerwcu 2008 r. nowym prezesem wydawnictwa została jego długoletnia pracownica dr Dobrosława Platt. Ku jej zaskoczeniu okazało się wówczas, że instytucja po prywatyzacji ma aż dwa kredyty, 3,7 mln zł długu i od roku niezapłacone składki ZUS. Prezes Platt przygotowała raport o stanie wydawnictwa z elementami programu naprawczego. Za jej czasów sprzedano nierentowną drukarnię, ograniczono zatrudnienie, oddano we franczyzę księgarnie wydawnictwa i wyprzedano "niechodliwe" zapasy. Jednak to nie poprawiło sytuacji. "W ciągu półtora roku mojej działalności nie sposób było uzdrowić wydawnictwa, ale udało się zmniejszyć zobowiązania krótkoterminowe do 2,5 mln zł i wydać 86 tytułów w 100 tys. egzemplarzy" - wspominała w jednym z wywiadów. Między szefową Dobrosławą Platt i dyrektorem Adolfem Juzwenką wybuchł konflikt związany z majątkiem wydawnictwa. Zdaniem Platt, dyrektor Juzwenko chciał oddać wszystkie prawa autorskie Ossolineum w długoterminową licencję wskazanemu przez siebie wydawcy. Jednocześnie inwentaryzacji i wyceny tych praw miała dokonać kancelaria prawna wynajęta przez przyszłego nabywcę. Zresztą przeciw wykorzystywaniu przez wydawnictwo znaku towarowego Ossolineum od 1995 r. protestowała restytuowana Fundacja Ossolińskich. Niestety po konflikcie z dyrektorem Juzwenką Dobrosława Platt w listopadzie 2010 r. straciła stanowisko. Nie wskazano przy tym żadnych merytorycznych powodów. Był to zresztą warunek ministra Bogdana Zdrojewskiego, który uzależnił od tego dotację dla tej instytucji. W czym mu przeszkadzała kompetentna pani prezes, nie wiadomo. Gdy nowy prezes, a dziś likwidator Ossolineum Andrzej Głuchowski (pensja prezesa i likwidatora jest taka sama) obejmował stanowisko, lokalna prasa wskazywała, że nie ma on doświadczenia w branży wydawniczej. Pracował tylko w jednym z funduszy inwestycyjnych i w spółce telekomunikacyjnej. Załamanie się starego systemu rynku książek, konflikt na tle personalno-finansowym z wrocławskim oddziałem PAN, to znów doraźne sojusze wydawnicze z PAN i wydawanie podręczników dla studentów, wrocławskie środowisko naukowe czyhające na znak towarowy i dorobek edytorski Ossolineum oraz pojawiająca się niestety w takich przypadkach niegospodarność - tak wyglądała sytuacja Ossolineum balansującego na granicy życia i śmierci. Zresztą samo wydawnictwo nie było pożądanym łupem, ale przede wszystkim jego majątek. Tworzy go przede wszystkim teka umów autorskich oraz oczywiście charakterystyczny znak firmowy i nazwa związana z założycielem fundacji - Józefem Maksymilianem Ossolińskim. Prywatyzacja, czyli likwidacja W momencie zakończenia prywatyzacji w listopadzie 2007 r. z audytu ministra Skarbu Państwa wynikało, że oficyna jest na ogromnym minusie, a poza tym utraciła płynność finansową. Ówczesne kierownictwo wydawnictwa było przeciwne prywatyzacji, ale była to wówczas firma państwowa, jego zdania nie wzięto więc pod uwagę. Formalnie w maju 2008 r. nowym właścicielem wydawnictwa została Fundacja Ossolineum. Zdaniem ministra Zdrojewskiego, który był bezpośrednio zaangażowany w przekształcenie, błędem był proces przejęcia wydawnictwa przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) od ministra Skarbu Państwa. Ministerstwo nie miało rozeznania w kondycji finansowej oficyny. Tym bardziej że Fundacja Ossolińskich wcale nie miała ochoty na przejęcie, jakby nie było macierzystego wydawnictwa. "Bankruta przekształcono w spółkę i obdarowano nią ZNiO" - mówił wówczas "Gazecie Wyborczej" Juzwenko. Dziś raczej nie ulega wątpliwości, że podjęcie decyzji o tym sposobie prywatyzacji państwowego wydawnictwa było błędem. Zamiast prywatyzacji może lepiej by było od razu przekształcić oficynę w instytucję kultury podległą MKiDN, co dopiero teraz postuluje minister Zdrojewski. Działałaby ona wtedy nie na zasadach komercyjnych i jednocześnie mogła korzystać z ministerialnych dotacji. Zawiedli wszyscy zainteresowani, ponieważ ich interesy były sprzeczne. Smutne, że o interes polskich czytelników upomniało się jedynie lewicowo-liberalne Stowarzyszenie Obywatele Kultury, które postuluje przeniesienie dorobku Ossolineum do domeny publicznej. Prezydent Wrocławia zadecydował, za zgodą rady miejskiej, że pożyczy wydawnictwu 600 tys. zł, aby chociaż zdążyło ocalić znak towarowy i prestiżowe serie wydawnicze. Ale to nie oznacza zniszczenia wydawnictwa. Rozpoczęliśmy procedurę przejmowania znaku towarowego i najcenniejszych serii, m.in. ukazującej się od 1819 r. "Biblioteki Narodowej". Wydawnictwo niedługo się odrodzi, tylko w innej formule prawnej - tłumaczy dr Adolf Juzwenko, dyrektor ZNiO, posiadający w spółce większościowy pakiet udziałów. Poczekamy, zobaczymy. Ostatnią książką Ossolineum jest Generalissimus. To rozmowa Dariusza Wilczaka z gen. Wojciechem Jaruzelskim i bliskimi mu ludźmi. Zakrawałoby to na ponury chichot historii, jeśli historię wydawniczą najstarszej polskiej oficyny zakończyłaby książka poświęcona tak kontrowersyjnej postaci. Marcin Kuberka