W sierpniu 1980 r. władze PRL zdecydowały się na tzw. mniejsze zło, jakim była dla nich zgoda na realizację postulatu nr 1 strajkujących robotników, czyli utworzenie niezależnych i samorządnych związków zawodowych. Było to jednak chwilowe ustępstwo. Wytyczne PZPR były jasne: Solidarność musi zostać poddana kontroli partii. Miały temu służyć środki polityczne, a gdyby te zawiodły, pozostawało rozwiązanie siłowe. Główny ciężar działań spoczął na barkach funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Stanęli oni jednak w obliczu fenomenu organizacji masowej, w szczytowym okresie liczącej ponad 9,5 mln członków. W MSW uznano, że przeciwnika (bo tak SB traktowała Solidarność) nie uda się spacyfikować i należy go rozbić. Sięgnięto po szeroki wachlarz sprawdzonych działań: od nasyłania agentury, poprzez mnożenie konfliktów (personalnych i regionalnych), aż po prowokacje. Poszczególne ogniwa związku (od władz krajowych, poprzez zarządy regionalne, aż po niektóre komisje zakładowe) były rozpracowywane przez SB (w żargonie resortu spraw wewnętrznych: operacyjnie ochraniane). Nie inaczej było z organami doradczymi i prasą związkową. W MSW nie przeoczono też imprez związkowych, takich jak np. I Ogólnopolski Przegląd Piosenki Prawdziwej w Operze Leśnej w Sopocie. Przed zjazdem związku, w którym wzięło udział prawie 900 delegatów, Służba Bezpieczeństwa prowadziła działania na trzech szczeblach. Tzw. zabezpieczenie samego zjazdu, który miał się odbyć w hali Olivia, powierzono Komendzie Wojewódzkiej MO w Gdańsku (sprawa o kryptonimie Sejmik). Na szczeblu centralnym natomiast działała specjalnie powołana grupa operacyjna pod kierownictwem wiceministra spraw wewnętrznych Adama Krzysztoporskiego (operacja Debata). Poza tym działania wobec delegatów prowadziły poszczególne komendy wojewódzkie MO. Już w czasie walnych zebrań delegatów w regionach starano się nie dopuścić do wyboru na zjazd działaczy uznanych za ekstremistów oraz osób związanych z opozycją demokratyczną. Najczęściej zresztą bez powodzenia. Np. w działania przeciwko Andrzejowi Rozpłochowskiemu podczas Walnego Zjazdu Delegatów Regionu Śląsko-Dąbrowskiego zaangażowano łącznie aż 170 agentów, a i tak otrzymał on mandat delegata na zjazd krajowy. W czasie samego zjazdu działania SB miały się koncentrować na "zminimalizowaniu społecznego znaczenia i ograniczeniu negatywnego wpływu zjazdu na rozwój sytuacji społeczno-politycznej w kraju; ograniczeniu wpływów KSS KOR, KPN, RMP, ROPCiO itp. oraz ekstremistów w związku na przebieg, decyzje zjazdu i dalszą działalność Solidarności; sprowadzeniu Solidarności do działalności związkowej, zgodnej ze statutem".