W szwajcarskiej Lucernie miejsce kaźni otoczono kamiennym murem. Skazańcy, sędziowie, kat i gawiedź wchodzili do środka przez bramę. W centrum stała szubienica, w pobliżu znajdował się budynek gospodarczy, użytkowany przez kata, i studnia. Obok szubienicy archeolodzy natrafili na trzy umocnione kamieniami i cegłami doły po palach, na których mogły być umieszczane koła z przywiązanymi do nich skazańcami. W obrębie murów znaleziono kości zwierząt, co może sugerować, że miejscowy kat był też lokalnym hyclem. Miejsce kaźni powstało w 1560 r. i funkcjonowało aż do XIX w. Nie wszystkie europejskie miejsca straceń są tak dobrze przebadane. Przez wiele lat archeolodzy natrafiali na nie przypadkiem, gdyż większość przykryła współczesna zabudowa, a po szubienicach pozostały jedynie nazwy - Góra Wisielców, Szubieniczna, Straconka czy Szubienicznik. Chociaż w Europie było co najmniej 10 tys. miejsc straceń, w samych Niemczech przebadano ich dotychczas tylko 50, w Polsce raptem kilka. Po kilkudziesięciu latach prac w różnych częściach Europy temat ten doczekał się monografii pod redakcją niemieckiego archeologa Josta Aulera. - Grono katowsko-szubieniczne to współpracująca ze sobą grupa archeologów, historyków i antropologów z całej Europy. Wśród nich są nawet osoby pochodzące z rodzin przez wieki uprawiających zawód kata - mówi wrocławski historyk Daniel Wojtucki, współzałożyciel polskiego Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa. Szubienice budowano na wzniesieniach, przy rozstajach dróg, w pobliżu murów i głównych bram miasta. Zdarzało się, że były to klasyczne, znane z westernów, drewniane szubienice kolankowe, przypominające trzepak szubienice widłowe czy składający się z trzech słupów trójnogi zwierz. Im większe było miasto, tym solidniejsze wznoszono konstrukcje, na których zawisnąć mogło jednocześnie kilkadziesiąt osób. Od późnego średniowiecza wiele murowanych szubienic miało kształt cylindrycznej, czworokątnej lub trójkątnej wieży wysokości od 2 do 4 m i średnicy kilku metrów. Na jej szczycie wznosiły się słupy. Na opierających się o nie belkach wieszano skazańców. Często wnętrze tej instalacji stawało się miejscem ostatniego spoczynku powieszonych. Wieże wisielców były stałym elementem krajobrazu aż do końca XVIII w. Honorowe i nie Każdy podróżnik przy wjeździe do jakiegokolwiek europejskiego miasta, chcąc czy nie, musiał minąć miejsce straceń. Widok zmaltretowanych szczątków skazańców, smród rozkładających się ciał i krakanie krążących nad szubienicami kruków były nie tylko wizytówką rządzącego tam prawa i surowości sędziów, miały przede wszystkim odstraszać wędrownych złodziei, morderców i gwałcicieli. Resocjalizacja przestępców była średniowiecznemu prawu nieznana. Podstawą systemu prawa aż do XVIII w. była surowa kara, do działań prewencyjnych należało właśnie wystawianie ciał skazańców na widok publiczny. Historia pokazuje, że egzekucje zawsze przyciągały tłumy gapiów, ale system ten nie miał specjalnego wpływu na zmniejszenie przestępczości. Wisielec zostawał na stryczku dotąd, aż sam nie odpadł, wtedy kat wrzucał do dołu w niepoświęconej ziemi tuż przy szubienicy to, co z niego zostało.