Od czasu powodzi stulecia w 1997 r. i słynnej rady danej powodzianom przez premiera Włodzimierza Cimoszewicza: "trzeba się było ubezpieczyć", każdy polityk wie, że tam, gdzie zdarzy się nieszczęście na tyle dramatyczne, że pojawią się media, tam musi pojawić się i on. Przed kamerami powinien zademonstrować empatię oraz zadeklarować daleko idącą pomoc państwa. I pod żadnym pozorem nie wspominać o ubezpieczeniach! Wszyscy pamiętają, że Cimoszewicz politycznie pogrążył się sławetną wypowiedzią, wówczas, gdy sprawny i współczujący prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski wypłynął na szerokie wody. Tę lekcję solidnie przerobił wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna - wrocławianin i partyjny kolega Zdrojewskiego. Dlatego natychmiast po przejściu trąby pojawił się na Opolszczyźnie i zadeklarował, że rząd zwróci ofiarom sto procent poniesionych strat. A kto się ubezpieczył, dostanie jeszcze ekstra pieniądze z polisy. Zrobił duże wrażenie. Czytaj więcej w Polityce. Adam Grzeszak, Paweł Wrabec