Prof. Zbigniew Religa już 10 dni po wykryciu guza w lewym płucu poddał się zabiegowi wycięcia jego górnego płata. Niestety, ogromna większość zwykłych obywateli na podobną operację musi czekać nawet kilka miesięcy. Dostęp do leczenia onkologicznego wciąż jest fatalny, co wynika z niskich nakładów finansowych i nieraz marnej organizacji pracy. Międzynarodowe raporty sytuują nas na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem wydatków na leczenie onkologiczne. Eksperci z Karolinska Institute w Sztokholmie wyliczyli je na 34 euro rocznie na głowę mieszkańca (czterokrotnie mniej niż średnia europejska). Leczenie raka jest kosztowne, tym większe więc znaczenie zapobiegania nowotworom, o czym po raz kolejny przypomniano na kongresie ASCO (American Society of Clinical Oncology - najliczniejsza na świecie naukowa organizacja onkologiczna, skupiająca 22 tys. ekspertów)w Chicago. Rekin nie pomoże Według prof. Richarda Peto z Uniwersytetu w Oxfordzie, guru światowej epidemiologii i orędownika walki z nikotynizmem, rzucenie palenia siedmiokrotnie zmniejsza ryzyko zgonu z powodu wszystkich nowotworów złośliwych i 30-krotnie z powodu raka płuc: - Życie palaczy urodzonych w latach 1900-1930 tylko z tego powodu, że trwali w nałogu, było krótsze o 10 lat. Ale kto zdecydował się rzucić palenie nawet dopiero około sześćdziesiątki - zyskał 6-8 lat życia. Samo palenie tytoniu odpowiada za 9 z 10 przypadków tej choroby. - A nawet ta jedna osoba, która nie pali, jest najczęściej narażona na działanie dymu tytoniowego, bo może być szczególnie wrażliwa genetycznie na niszczenie chromosomów w komórkach - dowodzi prof. Peto. Ponoć jeden wieczór w silnie zadymionej dyskotece naraża osobę niepalącą na takie same straty zdrowia jak miesiąc życia pod jednym dachem z nałogowym palaczem - to główny argument na rzecz kampanii wprowadzającej zakaz palenia w miejscach publicznych.