Po utajnionych - zaraz zresztą ujawnionych - obradach Sejmu na temat podsłuchów, młody rzecznik PiS Mariusz Kamiński żartował sobie: to były jaja! Za nim powtarzali to samo inni politycy PiS, wtórowali im niektórzy politycy LiD, rozczarowani, że minister sprawiedliwości nie złamał prawa i powiedział tyle, ile mógł powiedzieć. Plenarne obrady Sejmu nie są dobrym miejscem do mówienia o tajemnicach, nawet jeżeli - tak jak ogólna liczba podsłuchów - są chronione specjalnymi klauzulami zupełnie niepotrzebnie, gdyż obywatele powinni mieć prawo do tej wiedzy. Młody rzecznik wiedział, dlaczego kpił. Ale zatupać i zamazać rzeczywistość będzie trudno. Można próbować ją ośmieszać. Jednak tylko do czasu, aż cała ta układanka stanie się wyraźna. A już jest coraz wyraźniejsza. Odwołajmy się tylko do informacji z ostatnich tygodni. * Przewodniczący komisji do spraw służb specjalnych informuje, że szef ABW złożył zawiadomienia do prokuratury w sprawie nielegalnych podsłuchów. Mówi nawet dokładnie o liczbie 94 podsłuchów, co do których istnieją podejrzenia, że prowadzone były niezgodnie z prawem. To duża liczba, a audyt w ABW jeszcze trwa. * Wicepremier Grzegorz Schetyna mówi, że w ostatnich miesiącach ubiegłego roku, także podczas kampanii wyborczej, liczba podsłuchów wzrosła o kilkadziesiąt procent. * Nieco wcześniej dowiadujemy się o niszczeniu laptopów ministra Ziobry i jego asystenta, a także o niszczeniu dokumentów; w trzy dni później tonie w wannie laptop odwołanego prokuratora z Katowic i to akurat w momencie, gdy sejmowa komisja do zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy żąda zabezpieczenia akt prokuratorskich. Czytaj więcej w Polityce.