Nieprzypadkowo do antyżydowskich zamieszek dochodziło najczęściej w okolicach Świąt Wielkanocnych. Mit mordu rytualnego, obecny od stuleci wśród chrześcijan, związany jest ze świętem Paschy, kiedy to Żydzi rzekomo mieli używać do sporządzania macy krwi chrześcijańskiego dziecka. Dzień ofiarowania Paschy przypada w chrześcijański Wielki Piątek. W 1945 r. Wielkanoc obchodzono w pierwszych dniach kwietnia. Wtedy to opowieść, że Żydzi zabili dziecko na macę, pojawiła się po raz pierwszy w Chełmie Lubelskim, potem w Rzeszowie, gdzie rzeczywiście zginęło dziecko. Zwłoki zaginionej dwunastoletniej dziewczynki odnaleziono w piwnicy przy ul. Tannenbauma 11 czerwca 1945 r. Morderstwo zostało dokonane na tle seksualnym, a dodatkowo zabójca zdarł z twarzy dziecka skórę i wyciął mięśnie udowe. O dokonanie zbrodni podejrzewano Jonasa Landesmana, mieszkańca Rzeszowa narodowości żydowskiej. Z braku dowodów prokuratura umorzyła śledztwo, a oskarżonego wypuszczono z aresztu we wrześniu 1945 r. Milicja przeprowadziła rewizję w domach zamieszkanych przez ludność żydowską. Zebrany tłum, prawdopodobnie poinformowany o sprawie przez milicjantów, wykrzykiwał w stronę odprowadzanych na komisariat Żydów, że są zbrodniarzami i mordercami dzieci katolickich. W ruch poszły kamienie i pięści. Morderstwo było na ustach wszystkich. Jeden z funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa podsłuchał rozmawiające na rynku rzeszowskim kobiety: "Ot, widzicie, powiada kobieta, znajdująca się w grupie ludzi, za to, żeśmy im jeść dawali i ukrywali ich, to teraz mordują nasze dzieci. I trzeba Katynia? - Powiada druga: Tu mamy Katyń dla naszych biednych dzieci, przez pięć lat męczonych. Oj, żeby tak moje dziecko zginęło, to ja bym tym żydziakom oczy wydrapała, ano by i milicja nie pomogła". Wzburzenie było tak wielkie, że istniało niebezpieczeństwo samosądów. Niektórzy mówili, że Niemcy dobrze robili mordując Żydów i przechowujących ich Polaków. Po mieście krążyły fantastyczne wersje, jakoby ofiarami miało paść sześcioro, a nawet trzydzieścioro dzieci. Wieszczono krwawą zemstę. Jeszcze tego samego dnia stuosobowa grupa Żydów opuściła Rzeszów. Trudno wskazać moment, w którym w opowieści pojawił się motyw rytualnego morderstwa. Być może przemiana dokonała się już na ulicach Rzeszowa. Według jednej z kolportowanych w podziemiu ulotek patrol milicji miał nakryć "rabina w pokrwawionym kitlu przy wiszącej, nieżywej dziewczynce Bronisławie Madoń, znaleziono poza tym części ciała ludzkiego należące do 16 dzieci". Nie tylko Żydzi wyjechali z Rzeszowa, także mit mordu rytualnego szybko wydostał się z miasta. Potrzebował kilku dni, by dotrzeć do Przemyśla. Pod datą 22 czerwca słynny matematyk Hugo Steinhaus odnotował w swoim dzienniku wiadomość, jakoby także w Tarnowie doszło do napadu na dom, w którym schronili się Żydzi, i zauważył: "Okazuje się, że mord rytualny na Żydach nie zapobiegł mitowi, który przeżyje Żydów".