Rok temu było tu stare ogrodzenie z rozpiętej na słupkach drucianej siatki. Odsunięte nieco od szosy, spatynowane, wtapiało się w krajobraz. Przejezdni mieli kłopot z wypatrzeniem, gdzież jest ta sławna helska rezydencja głowy państwa. Obecnie trudno przejechać nie zauważywszy jej. Płot przysunięto bliżej drogi. Dopiero teraz widać, jak rozległy to teren. Najbardziej dziwi drut kolczasty, bo wiadomo, że cały obszar ma też zabezpieczenia w postaci systemu czujników ruchu. Do starego ogrodzenia przywykły miejscowe dziki. Miały swoje tajemne przejścia, którymi wnikały na chroniony teren. Gdy natrafiły na przeszkodę w postaci nowego płotu, zaczęły dewastować siatkę. Trzeba było pociągnąć mocniejszą. A teraz wieść niesie, że płyną morzem, omijając kawał płotu wpuszczony w wodę. Im bardziej rezydencja się izoluje, tym większa ciekawość, więcej plotek, domysłów i dowcipów. Na przykład ten niezbyt wyszukany, że płot jest po to, by lisy nie zjadły kaczek. Te złośliwości to w dużej mierze wina prezydenta Ignacego Mościckiego. Wciąż żywa jest pamięć jego pobytów w skromnej parterowej willi Muszelka. - Prezydent Mościcki przechadzał się po Jastarni z pieskiem, bez jakiejkolwiek ochrony - mówi Tyberiusz Narkowicz, burmistrz Jastarni. - Sam widziałem fotografię, do której jeden z mieszkańców pozował, siedząc na błotniku samochodu prezydenta. Dlatego początkowo mieliśmy pretensje do prezydenta Kwaśniewskiego, że nadmiernie dba o swoje bezpieczeństwo. Ale teraz widzimy, że można jeszcze bardziej. Czytaj więcej w Polityce.