Najpierw dobra wiadomość: dr Maciej Wojtkowski, fizyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, otrzymał w ub.r. bardzo prestiżową unijną nagrodę EURYI, coś w rodzaju Nagrody Nobla dla młodych naukowców. Nagroda to chwała, ale i olbrzymie pieniądze, ponad milion euro na pięć lat badań. Niestety, wkrótce po sukcesie Wojtkowskiego z Brukseli powiało chłodem - wśród ponad dwustu laureatów pierwszego wielkiego konkursu powołanej w 2006 r. Europejskiej Rady Nauki (European Research Council) nie ma ani jednego Polaka pracującego naukowo w Polsce, choć startowało ok. 200 młodych polskich naukowców. To istny pogrom, biorąc pod uwagę, że do czołówki przebił się nawet badacz z maleńkiego Cypru. Czy jest się czym przejmować? Może to tylko przypadek... European Research Council została powołana po to, by wymyślić sposób wspierania badań, dzięki któremu najlepsi uczeni, młodzi i starsi, stwierdzą, że opłaca się prowadzić badania w Europie, a nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Dysponująca budżetem ponad miliarda euro rocznie ERC postanowiła rozpocząć działalność od konkursu na projekty badawcze dla młodych naukowców, czyli doktorów od dwóch do dziewięciu lat po doktoracie. Dla najlepszych przewidziano granty w wysokości od 200 do 400 tys. euro rocznie przez pięć lat, a więc do wzięcia było nawet 2 mln euro! Odzew przekroczył wszelkie oczekiwania, zamiast planowanych góra 3 tys., zgłosiło się ponad 9 tys. chętnych. Wydawałoby się, że idealna okazja dla Polaków nieustannie narzekających na brak pieniędzy na badania naukowe. Wystartowało zaledwie dwustu. Ale ta słaba frekwencja to nie tyle wyraz lenistwa lub braku informacji, ile realna ocena możliwości. Podczas pierwszej selekcji recenzenci oceniali kandydatów tylko na podstawie materiałów pisemnych, zwracając uwagę na dorobek uczonego i jakość pomysłu badawczego. Należało więc m.in. pochwalić się publikacjami naukowymi. I tu zaczynają się schody.