Gdzieś u zarania zjawiska, czyli ze trzy lata temu, stał na ulicach Londynu mityczny billboard zapraszający do Krakowa na piwo. Podano cenę: pół funta, czyli śmiesznie tanio. Dziś trudno ustalić, kto za tę reklamę zapłacił. A szkoda, bo miasto mogłoby go pozwać do sądu za zniesławienie. Izabela Helbin, dyrektor Biura Promocji i Marketingu Urzędu Miasta Krakowa: - Proszę nas z tym billboardem nie kojarzyć. Tania oferta to tani klient. Przekaz o cenach piwa trafił do lumpenproletariatu. Yobs - żuleria z angielskich blokowisk - nadlecieli nad Kraków samolotami tanich linii. Tak rozpoczęła się akcja picia na umór, -sikania, wymiotowania, klepania dziewczyn po tyłkach i biegania nago po Europejskim Mieście Kultury. Może to tanie linie lotnicze ustawiły billboard na ulicy Londynu? Piątek Z samolotu się wyprowadzają. Trzeźwiejsi podtrzymują słabogłowych, a jeśli to bliski kumpel, pomagają odnaleźć walizkę. Straszą staruszki i dzierlatki. Mają słabość do swoich penisów, bo wszystkim by je pokazywali. Billy, młodszy pracownik budowlany ze Slough: - Czy to już to ***** miejsce w tym ***** kraju? Tak, to tutaj. Stać ich na tani hotel, ale wolą jeszcze tańsze hostele. Sto funtów za cały weekend - za samolot w obie strony, picie, taksówki, burdele - to górna granica. Noszą piłkarskie koszulki robione na zamówienie. Z przodu okolicznościowy napis "Stags On Tour, Poland 2007" - kawalerowie w trasie po Polsce. Stag znaczy jeleń albo facet bez dziewczyny - takie objazdowe rykowisko. Na plecach zamiast nazwisk zawodników śmieszne słówka - co tam który lubi: Superbohater albo Owcojebca Tylko konkurencja jest prawdziwa - nazywa się pub crawling. Yobs są w tym najlepsi na świecie. Chodzi o zaliczenie jak największej ilości barów, a w niedzielę wieczorem powrót do Slough z pytaniem, którego Billy nie przestaje zadawać kolegom: - Jak się nazywa to ***** miasto? Gdzie ja jestem?