Premier wobec wszelakich obraz potrafi przejść do porządku dziennego, zostawiając wyrównanie rachunków na przyszłość, co niechybnie nastąpi. Na razie chodzi przecież o interesy polityczne i one są najważniejsze. Tę okrutną - dla wszystkich przyjaciół, nieprzyjaciół i wrogów - prawdę Jarosław Kaczyński posiadł i realizuje ją z olbrzymią konsekwencją. Tak jak gdyby impregnował się na wszelakie przykrości, pogodził się z tym, że w brudnym świecie polityki nie można pozostać nie tylko czystym, ale też nieobrażonym. Bo chodzi o to, by moje było na wierzchu, nawet kosztem powagi i godności. Fatalna atmosfera i polityczna demoralizacja, które dla wielu są wystarczającym powodem do wyborów, dla Kaczyńskiego nie mają znaczenia, wszak wielokrotnie mówił, że nieważne, czyje ręce podnoszą się w Sejmie za jego pomysłami, ważne, że się podnoszą. Dlatego sprawa ojca Rydzyka i jego wypowiedzi obraźliwych dla głowy państwa została na razie odłożona na margines, tym bardziej że w widoczny sposób braciom Kaczyńskim na tym polu brakuje możliwości egzekutywnych, a ewentualnie nakręcany konflikt z Radiem Maryja byłby wyborczo zbyt kosztowny. Nie brakuje zaś tych możliwości na polu ich bezpośredniego oddziaływania i tu premier mógł sobie poszaleć, a być może wręcz kompensacyjnie wyżyć się na Lepperze za ostentacyjną nielojalność ojca Rydzyka.